Reklama

Miejsce tworzą ludzie [wywiad]

Gazeta CLI
19/01/2024 10:55

Z Patrykiem Rekielem, instruktorem Warsztatu Terapii Zajęciowej w Lipnie, z wykształcenia historykiem, z doświadczenia stolarzem, autorem monografii "Miejsce tworzą ludzie. O działalności Warsztatu Terapii Zajęciowej w Lipnie", o pracy nad książką i pracy z osobami niepełnosprawnymi rozmawiała Lidia Jagielska.

Przed kilkoma dniami z drukarni wyszła napisana przez Pana książka, w piątek odbędzie się spotkanie autorskie i dowie się o niej społeczność. Proszę mi powiedzieć, jakie są Pana wrażenia po otrzymaniu do ręki swojej publikacji?

– Przede wszystkim poczułem ulgę. Czułem ogromną odpowiedzialność i to głównie w kwestii finansowej. Publikacja powstała dzięki środkom zewnętrznym, między innymi ze Starostwa Powiatowego w Lipnie, ale i firm, które zaufały mi, bo to ja jeździłem i szukałem sponsorów, którzy zechcieli wesprzeć to przedsięwzięcie. Oni, czyli firmy "Karol", "Drzewiarz bis", "Greenyard", " Wiksbud" i "Marex" oraz PUK właściwie uwierzyli mi na słowo. Tych sześciu sponsorów zaufało mi na słowo. Najbardziej zależało mi na tym, żeby udało się to zadanie doprowadzić do końca i ta ulga pojawiła się wtedy, kiedy dowiedziałem się, że książka jest gotowa. Teraz czekam tylko na krytykę po zapoznaniu się z jej treścią.

Wiem, że podopieczni warsztatów, ich rodziny, mieszkańcy naszego powiatu będą mieli okazję sięgnąć po książkę 19 stycznia. Proszę mi zdradzić, czy ktoś już ją czytał?

– Wszyscy pracownicy Warsztatu Terapii Zajęciowej byli wtajemniczeni w przedsięwzięcie, ale zrobiłem im niespodziankę i po otrzymaniu książek z drukarni, po Nowym Roku, na każdego czekała publikacja. Odzew póki co jest pozytywny.

I zapewne taki pozostanie, bo mam tę książkę i muszę przyznać, że jest napisana bardzo rzetelnie, szczegółowo, dokładnie. To prawie 200 stron o 20-letniej historii lipnowskiego WTZ, to wiele wspomnień, ludzkich losów, odczuć. Sporo czasu musiało Panu zająć przygotowanie materiałów do książki.

– Tak. Zacząłem w 2022 roku. Rozmawiałem z prawie 60 osobami, zależało mi na tym, żeby te relacje ustne stanowiły bazę, żebyśmy dowiedzieli się, jak oni odbierają, uczestnicy, ich rodzice, nasz Warsztat. Łącznie, od momentu rozpoczęcia do wydrukowania trwało to około dwóch lat. Pisałem głównie wieczorami i nocą, mam dwoje małych dzieci, obowiązki domowe, pracę w Warsztacie do godziny 16.00. Dużo czasu poświęcałem na rozmowy, dużo jeździłem do rozmówców.

Kto był pomysłodawcą napisana książki i kiedy zrodził się ten pomysł?

– Na pomysł napisania wpadłem ja, a skłoniło mnie 20-lecie istnienia Warsztatu. Wtedy spotkałem się z naszą panią kierownik, panią Lidią Nierychlewską, opowiedziałem o swoim pomyśle, poprosiłem o udostępnienie kronik.

A Pan od kiedy pracuje w Warsztacie Terapii Zajęciowej?

– Od września 2016 roku. Jestem instruktorem w pracowni stolarskiej.

Czyli trzeba było sięgnąć do takiej przeszłości, której Pan nie znał.

– Tak, większość opiera się na dokumentacji, kronikach, artykułach prasowych. Udało się to wszystko posklejać w całość.

Wymagało to od Pana wiele pracy i cierpliwości, chociaż myślę sobie, że cierpliwość to główna cecha instruktorów Warsztatu.

– Zapewne, ale dla mnie ta praca jest przyjemnością. Mam więcej cierpliwości dla uczestników Warsztatu niż dla moich dzieci. Praca z dorosłymi osobami niepełnosprawnymi uczy nas pokory, problemy tych ludzi nie różnią się od naszych, każdy z nich ma swój świat. Uczestnicy w Warsztacie co roku w grupach 5-osobowych przechodzą do innej pracowni, realizujemy program, mamy sześć pracowni, uczestników 30. Staramy się, żeby uczestnicy nabyli jak najwięcej umiejętności. Uczestniczą w konkursach, zawodach, akcjach społecznych, warsztatach, wyjazdach.

Myślę, że nie zostawi Pan swoich podopiecznych na rzecz pisania.

– Nie, nie zostawię. Nie wyobrażam sobie innej pracy. Poza tym ja nie czuję się pisarzem. Znajomy powiedział mi, że ta moja książka nadaje się do czytania przy śniadaniu, przy kawie, bo ona jest napisana prostym językiem. Pisząc ją, starałem się dotrzeć przede wszystkim do uczestników i ich rodziców. I dlatego też książka ujrzy światło dzienne na spotkaniu z naszą warsztatową społecznością 19 stycznia o godzinie 17.30 w lipnowskim domu kultury, na które zaprosiliśmy też gości, sponsorów i zapraszamy każdego, kto chce poznać codzienność Warsztatu Terapii Zajęciowej zapisaną na kartach tej monografii. Chcę też wyraźnie podkreślić, że ja tę książkę napisałem dla nas, czyli społeczności WTZ w Lipnie, bo kocham tę pracę, kocham ludzi, moich podopiecznych, z którymi pracuję i ich bardzo szanuję. Mam nadzieję, że to właśnie dla nich będzie pamiątka, a dla osób z zewnątrz to okazja do poznania naszego świata, naszej pracy w ciągu 20 lat.

Czy wszystko od A do Z ogarnął Pan samodzielnie, czy ktoś pomógł?

– W redagowaniu pomogli mi Krzysztof Kowalewski i Grzegorz Gruszczyński, w dotarciu do archiwalnych dokumentów, zdjęć pomogła mi pani kierownik Lidia Nierychlewska, okładkę zaprojektowały koleżanki z WTZ z panią kierownik na czele. Tytuł to również pomysł kadry Warsztatu. Resztę wykonałem samodzielnie. Skupiłem się przede wszystkim na ludziach, którzy przez te 20 lat tworzyli Warsztat, bo miejsce tworzą ludzie. Wszystkim serdecznie dziękuję za pomoc, za rozmowy, za poświęcenie mi czasu. Dziękuję panu staroście Krzysztofowi Baranowskiemu za patronat i wsparcie.

Czy rozmówcy, a szczególnie rodziny niepełnosprawnych, chętnie wypowiadały się?

– Tak, bardzo chętnie. Nie spotkałem się z żadną odmową. Kontaktowałem się także z byłymi pracownikami, rodzicami uczestników, którzy przed laty były podopiecznymi Warsztatu. Cenne są dla nas te uwagi rodziców osób niepełnosprawnych, wiemy dzięki temu, że np. marzy im się powiększenie sali rehabilitacji ruchowej. Po przeczytaniu tej książki osoby, które w ogóle nie wiedzą jak funkcjonuje Warsztat Terapii Zajęciowej, zobaczą jak to się odbywa na przykładzie naszej placówki. Każdy Warsztat ma swoją inspirację, ale większość działań jest taka sama lub bardzo podobna. U nas np. inspiracją było stworzenie kawiarenki warsztatowej. Jest to nowum, które u nas bardzo fajnie przyjęło się i funkcjonuje do dzisiaj. Uczestnicy bardzo lubią z tej formy korzystać, bo w praktyce uczą się korzystać z pieniędzy, prosić, kupować, dziękować. My uczymy ich samodzielności, przygotowujemy do niej. Jeden rozdział poświęciłem współpracy z firmami, jednostkami, np. z lipnowskim PUK-iem i panem Marcinem Kawczyńskim, z panią dyrektor Ewą Charyton z lipnowskiej biblioteki, która to zorganizowała między innymi 5-miesięczny kurs dla podopiecznych Warsztatu.

Pamiętam tę wyjątkową działalność pani Ewy Charyton i jej profesjonalizm, ale przede wszystkim serce do książek, biblioteki i jej wszystkich czytelników, także podopiecznych Warsztatu, którzy mieli tam swoje niemalże stałe miejsce z konkursami, warsztatami. Ja wtedy chyba po raz pierwszy otrzymałam możliwość tak bliskiego poznania osób niepełnosprawnych, i jestem za to wdzięczna.

– To było dla podopiecznych coś nowego, poza siedzibą Warsztatu. Tych spotkań w bibliotece w krótkich odstępach czasu było bardzo wiele, żałuję, że wtedy jeszcze nie pracowałem w Warsztacie, wiadomości o tym znalazłem właśnie w pani artykułach w tygodniku CLI i przyznam, że bardzo mi się to spodobało. Pani Ewa Charyton też podzieliła się z nami wspomnieniami. Starałem się to wszystko ująć.

Mam w ręku pięknie wydaną książkę, efekt Pana bezinteresownej pracy zamknięty na prawie 200 stronicach monografii, więc muszę zapytać: czy było warto? Czy nie żałuje Pan decyzji o napisaniu publikacji?

– Miałem różne myśli. I żałowałem, i nie. Czas pokaże, zweryfikują ludzie. Dzisiaj już pewnie coś bym zrobił inaczej. Najpierw był dylemat, czy sprostam zadaniu. Potem był plan pracy i było łatwiej. Kiedy częściowo udało się napisać, zacząłem myśleć o sfinansowaniu i znów pojawił się dylemat. Spotkałem się z pozytywnym odzewem sponsorów i mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłem. Dałem cząstkę siebie, robiąc to społecznie, zrobiłem to dla nas, Warsztatu, miasta, powiatu. Zrobiłem to po to, by za kilka czy kilkadziesiąt lat można było sięgnąć po książkę i wspomnieć Warsztat.

To jest pierwsza Pana książka, a czy już może jest pomysł na kolejną?

– Kiedyś pisałem trochę na temat mojej parafii, ale odłożyłem to na razie. To czasochłonna praca, są kwestie RODO, wykorzystywania wizerunku, cytowania, przypisów. Mam nadzieję, że to, co zrobiłem, zostanie pozytywnie odebrane. Poczekam na odbiór społeczny tej książki, a potem zobaczymy.

Życzę pozytywnych wrażeń po spotkaniach z czytelnikami i... kolejnej książki, i niesłabnącej cierpliwości, i tak pięknej postawy jak dotychczas, w pracy zawodowej. Spotkamy się w najbliższy piątek w Miejskim Centrum Kulturalnym w Lipnie, gdzie zapraszamy wszystkich zainteresowanych książką, funkcjonowaniem Warsztatu, codziennością osób niepełnosprawnych. Zaczynamy o godzinie 17.30. Wstęp wolny.

– Zapraszamy. Będzie to też spotkanie integracyjne, bo będą podopieczni obecni i byli, ich rodziny, sponsorzy, włodarze powiatu i miasta, mam nadzieję, że także mieszkańcy. Za przychylność dziękuję dyrektorowi MCK w Lipnie. A Pani dziękuję, że pani tak pięknie pisze o naszym Warsztacie, że nas odwiedza. Jest Pani również częścią tej książki. Dziękuję, że mogłem skorzystać z artykułów prasowych opublikowanych w CLI.

Dziękuję za rozmowę.

Tekst i fot. Lidia Jagielska

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo lipno-cli.pl




Reklama
Wróć do