Jak mogło dojść do tragedii? Proboszcz nie komentuje

Ksiądz Dariusz Przybyłowski został pochowany w miniony piątek w rodzinnym Sompolnie. Do dzisiaj nikt nie wie, jak doszło do tego, że w minionym tygodniu postanowił zakończyć swoje życie.

Przypomnijmy, że tragiczna wiadomość obiegła Kikół we wtorek, 16 lutego. Niespełna 27-letni wikariusz parafii p.w. św. Wojciecha w Kikole ksiądz Dariusz Przybyłowski został znaleziony martwy w swoim domu przez proboszcza ks. Marka Mrówczyńskiego. Na miejscu zjawiła się policja i prokurator. Wstępnie wykluczono udział osób trzecich, a więc wszystko wskazuje na samobójstwo księdza pochodzącego z Sompolna w powiecie konińskim. Tragedia jest tym większa, że dla księdza Dariusza Kikół był pierwszą parafią. Pracował tutaj pół roku. Według mieszkańców był dobrym księdzem i pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem. Tym większa jest zagadka jego śmierci.

Nie wiadomo, co mogło popchnąć młodego człowieka do tak desperackiego kroku. Choć ewentualne samobójstwo księdza musi jeszcze potwierdzić prokuratorskie śledztwo, to mało kto wierzy, że scenariusz mógł być inny. Nie brakuje nawet głosów osób, które twierdzą, że stosunki wikariusza z proboszczem nie były najlepsze i że młody ksiądz nie był zadowolony, że nie mieszka na plebanii. – Wszyscy jesteśmy w żałobie, ja nie mogę dojść do siebie po tej tragedii. Nie wiem, jak to mogło się stać. Proszę wybaczyć, ale nie będę odpowiadał na żadne pytania – powiedział zapytany przez nas o komentarz do sprawy ks. Marek Mrówczyński.

Zanim ksiądz Dariusz Przybyłowski został pochowany, w czwartek (18 lutego) odbyła się eksporta do kościoła parafialnego w Kikole i msza św. pod przewodnictwem ks. bp. Stanisława Gębickiego. Mszę św. pogrzebową w kościele parafialnym w Sompolnie odprawił ks. bp. diecezji włocławskiej Wiesław Mering.

(ak) 

fot. diecezja włocławska