Reklama

Spadkobiercy Lecha Bramorskiego przed sądem

Gazeta CLI
28/11/2025 11:05

15 października w Sądzie Rejonowym w Lipnie odbyła się pierwsza rozprawa cywilna z powództwa pacjentki nieistniejącej już prywatnej kliniki położniczo-ginekologicznej Bra-med przeciwko spadkobiercom nieżyjącego właściciela szpitala Lecha Bramorskiego.

Chodzi o zasądzenie comiesięcznej renty w wysokości 1200 złotych na rzecz dziewczynki, która przy urodzeniu doznała porażenia barku typu Erba.

– Nie jestem krzywdzicielem dzieci, tego dziecka, tej dziewczynki, której nawet nie znam – podkreśla pozwany w sprawie Piotr Bramorski, jeden z dwojga spadkobierców. – Otrzymałem pozew, wcześniej wezwania, były też telefony delikatnie mówiąc nieprzyjemne w treści, w których wyliczało się mój majątek otrzymany w spadku po rodzicach. Z kliniką nie miałem nic wspólnego, nie jestem lekarzem, wiem jednak i mam na to potwierdzenia w dokumentach, że działalność medyczna jaką prowadził mój ojciec, była ubezpieczona. Mam oryginały polis. Nie jestem przeciwny wsparciu tego dziecka czy jakiegokolwiek dziecka potrzebującego. Ja sam jestem osobą chorą. Od urodzenia jestem niepełnosprawny, opiekowali się mną rodzice, teraz zostałem w domu rodzinnym, który jest dla mnie wszystkim ze względów sentymentalnych. Dziewczynce chętnie pomogę, jeżeli jest taka potrzeba, ale forma, w jakiej żąda się ode mnie, starego i chorego człowieka, który nie może samodzielnie wyjść z domu, nie mówiąc o pójściu do sądu, jest dla mnie przerażająca, upokarzająca. Dzisiaj odbyła się rozprawa, na którą musiałem opłacić prawnika, bo sam nie byłem w stanie stawić się na sali rozpraw, 26 stycznia będzie kolejna, a to wszystko są koszty. Te pieniądze, które wydaję na prawnika, już mógłbym przeznaczyć dla pani Oliwii. Szkoda, że tak to wszystko wygląda. Chciałbym też, żeby odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną temu dziecku, za błędy przy porodzie, poniosła osoba, która ten poród odbierała.

Piotr Bramorski to syn Lecha Bramorskiego, właściciela prywatnej lecznicy ginekologiczno-położniczej, która funkcjonowała w Lipnie. Mieszka w domu odziedziczonym po rodzicach, dysponuje dokumentacją pozostawioną przez ojca, w tym pismami procesowymi z rozpraw w sprawie powódki, a także polisą ubezpieczeniową zawartą między Bra-medem a PZU. Na rozprawę, wyznaczoną na 15 października, Piotr Bramorski jako jeden ze spadkobierców i pozwanych w sprawie o wypłatę renty dla 19-letniej pani Oliwii, nie był w stanie dotrzeć. Najpierw uczestniczył w procesie zdalnie, a potem w jego imieniu do sądu w Lipnie dotarł pełnomocnik syna właściciela kliniki.

Zamknęli drzwi

Na sali rozpraw obecna była córka Lecha Bramorskiego, lekarz ginekolog-położnik, Katarzyna Bramorska Lendzion, druga z pozwanych przez panią Oliwię i druga ze spadkobierców. Była w obecności swojego pełnomocnika, którego ustami zażądała, by rozprawa odbyła się przy drzwiach zamkniętych i z którego ust usłyszeliśmy, że pełnomocnik pozwanej zgadza się w tym aspekcie, czyli wyłączenia jawności, ze zdaniem powódki.

– Wnoszę o wyłączenie jawności tej rozprawy, uzasadniam to poważnym interesem mandantki, którą reprezentuję – wnioskowała pełnomocnik powódki. – Jest ona osobą bardzo młodą, nie ma ukończonych 19 lat, ma poważną niepełnosprawność, po raz pierwszy jest w sądzie, jest bardzo przerażona. Jeżeli będzie przesłuchana, a to jest planowane, będzie musiała przedstawić szczegóły funkcjonowania dnia codziennego, dotyczące również zabiegów higienicznych. Powódka jest osobą niedosłyszącą, ma wszczepiony implant i w związku z tym mogą wystąpić trudności w przekazie.

Pełnomocnicy powódki jak i pozwanej kategorycznie nie zgodzili się na utrwalanie wizerunku ani dźwięku z przebiegu rozprawy, chociaż zabiegała o to w ważnym interesie społecznym Telewizja Polska, jak i nasza redakcja jako obserwator, osoba trzecia w procesie, bez utrwalania obrazu czy dźwięku. Szpital Bra-med, chociaż prywatny, to świadczył usługi medyczne mieszkańcom naszego regionu, a więc także naszym czytelnikom. Miał podpisany kontrakt z NFZ i tak jak szpitale publiczne za świadczone usługi, w tym porody, otrzymywał środki z Funduszu. Interes społeczny i interes stron, naszym zdaniem, a szczególnie powódki, aż prosił się o udział w procesie czynnika społecznego, medialnego lub osób trzecich. Błędne było wnioskowanie prawnika pozwanej o możliwości uznania "medialnie za błąd lekarski", bo ten proces toczy się nie w sprawie błędu lekarskiego, tylko w sprawie renty dla poszkodowanej tym błędem przed 19 laty w klinice Bra-med w Lipnie, której spadkobiercą jest Katarzyna Bramorska Lendzion. Wniosek (o wyłączenie jawności, a więc faktyczny zakaz pisania o tej sprawie w ogóle) chociaż nie w związku z tą akurat całkiem nietrafną argumentacją, jest dla pozwanej, czynnej lekarki i wtedy, i teraz, być może na rękę, o ile ma zamiar odpierać żądania powódki w sposób nielicujący z zawodem lekarza.

Zaskakująca zgoda

– Ja tutaj wyjątkowo zgadzam się z pełnomocnikiem powódki – wnioskowała pełnomocnik pozwanej. – Wnoszę o wyłączenie jawności z uwagi na interes mojej mandantki, biorąc pod uwagę to, że jest lekarzem, prowadzi czynną praktykę, przyjmuje pacjentki w szpitalu, natomiast sprawa tak naprawdę medialnie może być uznana za błąd w sztuce lekarskiej, z którą moja mandantka nie ma nic wspólnego, to jest zupełnie inna sprawa. Jest też tu ważny interes powódki, która jest osobą młodą i dotyczy to tak osobistej sfery jej funkcjonowania, i może to narazić cały przebieg tego postępowania na szwank, że obecność osób trzecich na sali może wpłynąć na treść składanych zeznań. Zarówno w interesie pozwanej, jak i powódki nie leży to, żeby utrwalać i relacjonować przez media przebieg tej rozprawy.

Pełnomocnik Piotra Bramorskiego, drugiego pozwanego w sprawie przyznał, że nie miał zamiaru wnioskować o wyłączenie jawności rozprawy, ale jeżeli są w tym żądaniu zgodne i powódka, i jedna pozwana, to on w imieniu drugiego pozwanego pozostawia decyzję sądowi. Przewodniczący składu przychylił się do wniosku stron i rozprawa odbyła się za drzwiami zamkniętymi. Z wokandy każdy mógł dowiedzieć się w jakiej sprawie i z czyim udziałem toczy się proces. Powodem jest pani Oliwia (nazwisko znane redakcji), pozwanymi spadkobiercy Lecha Bramorskiego: Piotr Bramorski i Katarzyna Bramorska Lendzion. Świadkiem w sprawie była pani Małgorzata (nazwisko znane redakcji). Tyle z jawności procesu rozpoczętego 15 października w lipnowskim sądzie. Resztę zakryły zamknięte drzwi sali rozpraw, za którą spotkały się strony lub/i ich pełnomocnicy. Argumentów stron za i przeciwko wypłacaniu renty nie znamy więc, bo o to toczy się sprawa, a nie o błąd lekarski, jak mylnie podnosiła jedna z prawniczek obecnych na sali.

To, co już było

Sprawa jednak nie zaczęła się 15 października. Był poród w Bra-medzie, były procesy sądowe w dwóch instancjach, była renta wypłacana przez PZU, były pisma po zaprzestaniu wypłacania świadczenia przez ubezpieczyciela i pozew sądowy przeciwko spadkobiercom. Sprawa wygląda bowiem tak, do 15 października, gdy strony zechciały zamknąć drzwi, że pozwani przez 19-letnią już teraz dziewczynę urodzoną w Bra-medzie w 2006 roku zostali spadkobiercy, a więc dwoje dzieci Lecha Bramorskiego. Przypomnijmy, że od pięciu lat nie żyje właściciel szpitala i lekarz ginekolog położnik Lech Bramorski, od lat nie funkcjonuje już także placówka Bra-med przy ulicy Księżycowej 18 w Lipnie. Budynek został sprzedany, obecnie jego właścicielem jest lipnowski ratusz, a ma powstać tam dom opieki dla seniorów. W niepublicznym szpitalu Bra-med w Lipnie przez wiele lat jednak leczyły się pacjentki z Lipna, Rypina, Włocławka i nie tylko, i odbywały się porody.

I to właśnie przy ulicy Księżycowej 18 urodziła się dziewiętnaście lat temu także powódka. I to właśnie w jej przypadku doszło do błędu w sztuce lekarskiej, co orzekły sądy: okręgowy i apelacyjny.

– Przez okres dzieciństwa, dojrzewania, wchodzenia w dorosłość, wiek średni i starość będzie borykała się ze swoim kalectwem i w ślad za tym ze wszystkimi problemami, które wiążą się z tego rodzaju niepełnosprawnością – czytamy teraz w pozwie przeciw Piotrowi Bramorskiemu. – Kalectwo to przełoży się zarówno na jej zmniejszoną atrakcyjność jak i funkcjonowanie w środowisku, które niejednokrotnie nie akceptuje odmienności wynikającej z niepełnosprawności. Przy wymiarze zadośćuczynienia trzeba zatem uwzględnić cierpienia psychiczne, które będą towarzyszyć powódce w związku z jej niepełnosprawnością. Atrakcyjność z reguły wiąże się z wyglądem zewnętrznym, tymczasem niespełniająca swych funkcji kończyna górna będzie miała ogromny wpływ na postrzeganie powódki, a w konsekwencji jej poczucie własnej wartości związane z wyglądem zewnętrznym. Powódka wymaga leczenia rehabilitacyjnego i to zarówno w zakresie stopnia niepełnosprawności kończyny górnej jak i korekcji wady postawy. Jej stan neurologiczny będzie towarzyszył jej całe życie. W okresie wzrastania może nasilić się wada postawy. Kończyna wymaga codziennej rehabilitacji. Doznany podczas porodu uraz zdeterminował życie powódki.

Błędy lekarzy z 2006 roku

Poród odbył się w lipnowskim Bra-medzie 13 listopada 2006 roku. Nie przebiegł prawidłowo i sprawa trafiła do sądu. Zeznawali świadkowie, personel medyczny Bra-medu nie wniósł istotnych zeznań, twierdząc, że pacjentki ani przebiegu porodu nie pamiętają. Sąd opierał się więc na dokumentacji medycznej i opinii biegłych. Pozwany natomiast, właściciel i szef szpitala Lech Bramorski kwestionował w procesie podstawę swojej odpowiedzialności, twierdząc, że poród przebiegał prawidłowo. Doktor Bramorski w sądzie zaprzeczył, aby w przebiegu porodu wystąpiło jakiekolwiek powikłanie, w tym w postaci dystocji barkowej (czyli porodu drogą pochwową w położeniu główkowym, który wymaga dodatkowej ręcznej pomocy, aby uwolnić barki dziecka, porodu zahamowanego po urodzeniu się główki na skutek nieprawidłowego położenia lub nadmiernej wielkości barków) i aby były wobec rodzącej stosowane opisane przez nią rękoczyny.

Dla ustalenia podstaw odpowiedzialności za wystąpienie szkody u pacjentki istotny dla sądu okazał się materiał przygotowany przez biegłych z zakresu ginekologii i położnictwa. Sądy, zarówno okręgowy jak i apelacyjny, uznały, że Lech Bramorski jako szef szpitala ponosi odpowiedzialność w związku z przeprowadzeniem porodu wyłącznie w zakresie skutków związanych z uszkodzeniem stawu barkowego powódki – porażenie Erba (porażenie splotu barkowego typu Erba jest wynikiem nadmiernego pociągania głowy i karku dziecka o np. dużej masie urodzeniowej lub zastosowania kleszczy w przebiegu porodu, według statystyk porażenie splotu barkowego typu Erba występuje u 0,1-0,2 procenta wszystkich noworodków – red.).

Sąd we Włocławku w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że nie ma żadnych podstaw do przyjęcia, iż przebieg porodu ma wpływ na problemy ze słuchem dziewczynki, które zostały ujawnione po dwóch latach. Podobnie rzecz się ma do innych urazów. Jedynym powikłaniem jest porażenie prawego splotu barkowego. Sąd Okręgowy we Włocławku uznał bowiem, że porażenie splotu barkowego prawego u dziewczynki urodzonej w 2006 roku w Bra-medzie stanowi uraz okołoporodowy i jest wynikiem błędu w sztuce lekarskiej. Okoliczności porodu i jego ocena jednoznacznie wskazują, że między działaniem lekarza a szkodą doznaną przez dziecko istnieje związek przyczynowo-skutkowy powodujący przypisanie niepublicznemu szpitalowi Bra-med w Lipnie odpowiedzialności. Sąd Apelacyjny w Gdańsku podzielił ustalenia sądu okręgowego.

Odszkodowania i renta dla pacjentki

Wyrokiem wydziału cywilnego Sądu Okręgowego we Włocławku z 10 stycznia 2018 roku zasądzone zostało od pozwanego Lecha Bramorskiego, prowadzącego niepubliczny szpital Bra-med w Lipnie na rzecz powódki kwotę 80 tysięcy złotych odszkodowania wraz z odsetkami, renta w wysokości po 350 złotych miesięcznie płatna od 25 listopada 2013 roku (płatna do 10. dnia każdego miesiąca z góry).

Sąd okręgowy w wyroku ustanowił także, co jest istotne z punktu widzenia prawnego, odpowiedzialność pozwanego za szkody, jakie mogą powstać w przyszłości "w związku z błędnym przeprowadzeniem porodu w dnu 13 listopada 2006".

Lech Bramorski po uprawomocnieniu się wyroku skierował jego wykonanie do ubezpieczyciela, czyli PZU. Zakład w marcu 2018 roku z tytułu realizacji świadczeń z umowy ubezpieczenia i w oparciu o prawomocny wyrok sądu wypłacił małoletniej powódce kwotę z tytułu zabezpieczenia 80 tysięcy złotych z odsetkami w kwocie ponad 12 tysięcy złotych oraz ponad 22 tysiące złotych tytułem renty za okres od listopada 2013 do marca 2019 roku oraz odsetki od renty w kwocie 2800 złotych. Potem już PZU comiesięcznie wypłacał powódce rentę po 350 złotych miesięcznie, aż do marca 2022 roku.

Pismem z 29 marca 2022 roku PZU poinformował o zaprzestaniu wypłaty renty z uwagi na fakt, iż placówka Bra-med nie posiadała na dzień urodzenia powódki ubezpieczenia OC, co jak zapewnia Piotr Bramorski, jest wierutnym kłamstwem. Powódka wniosła więc w tej sytuacji pozew o wypłatę renty od spadkobierców i PZU, do czego uprawniają ją przepisy obowiązującego prawa.

PZU już nie zapłaci

Lech Bramorski nie żyje, PZU nie zastępuje już go w wypłacie renty, są jednak spadkobiercy i z zapisów polskiego prawa wynika jasno, że to oni odpowiadają za długi spadkodawcy. Spadek to bowiem i aktywa, i pasywa.

Pełnomocnik jednego z pozwanych, Piotra Bramorskiego, wystąpił do PZU z zapytaniem o zaistniałą sytuację i okazało się, że realizacja wyroku sądu z 10 stycznia 2018 roku i wypłata zasądzonych należności na rzecz pokrzywdzonej wynikła z błędnego zapisu w systemie obsługowym.

Z kazusów ubezpieczeniowych wynika, że na długość i wartość wypłacanego odszkodowania czy renty wpływ ma suma, na jaką ubezpieczana jest dana placówka, także np. medyczna. Czy o to chodzi w tym przypadku?

Faktycznie przed sąd na 15 października wezwani zostali jako pozwani spadkobiercy właściciela Bra-medu, jego dwoje dzieci: Katarzyna i Piotr. Co powiedziała pozwana przed sądem, nie wiemy, bo nie chciała, by ktoś się o tym dowiedział. Pozwany mówi wprost i prosi o upublicznienie sprawy.

– Nie jestem w stanie wykonywać samodzielnie prac, między innymi konserwacyjnych w obrębie nieruchomości, którą zamieszkuję, utrzymania ogrodu, ale także codziennego funkcjonowania, robienia zakupów, przygotowania posiłków, dlatego sam korzystam stale z pomocy osób trzecich – opowiada nam pozwany Piotr Bramorski. – Mój stan zdrowia nie pozwala mi na swobodne opuszczanie domu. Wizyta np. w sądzie wymaga pomocy opiekunki i kierowcy. Z domem rodzinnym, w którym mieszkam od 55 lat, jestem bardzo silnie związany, ten dom zbudował mój ojciec, ten dom otrzymałem w spadku i czuję się w obowiązku jego utrzymania z szacunku dla moich rodziców i pamięci o nich. Dla mnie jako rencisty samo utrzymanie takiego domu jest i kosztowne, i wymagające wsparcia innych osób. Ja też potrzebuję rehabilitacji i leczenia. Z związku z tym nie pozostaje mi nic innego, jak w odpowiedzi na pozew wystąpić o odrzucenie żądań powódki w całości. Sąd okręgowy i sąd apelacyjny przecież wyraźnie wskazały, są na to wyroki, które przedstawiam, że inne oprócz uszkodzenia prawego splotu barkowego urazy czy problemy zdrowotne nie wynikają z porodu przeprowadzonego w szpitalu mojego ojca. Nie mogę więc odpowiadać za coś, za co nie był odpowiedzialny szpital mojego ojca. To, co ustalił sąd, ojciec uregulował zgodnie z prawem za pośrednictwem swojego ubezpieczyciela. Przedstawiam również polisę ubezpieczenia placówki medycznej ważnej w tym czasie, w którym odbył się poród i przez cały czas funkcjonowania szpitala. Czytam w pozwie, że powódka ma niedosłuch, wadę wzroku, korzysta z implantów słuchowych, a na baterie do nich ponosi wydatki, że dwa razy w roku jest konsultowana w centrum okulistyki w Warszawie, że to kosztuje 600 złotych. Mój tata nie ponosi odpowiedzialności za inne schorzenia dziewczynki, to ustalił sąd, wobec tego ja jako spadkobierca nie mogę odpowiadać za coś, za co nie ponosił odpowiedzialności mój tata. Do pozwu załączone zostały różne rachunki, ale one nie dotyczą barku prawego, więc o co tu właściwie chodzi? Dla mnie jest bolesne to, że pozywa mnie jakieś dziecko, skoro ja nigdy żadnego dziecka nie skrzywdziłem. Nie jestem lekarzem i z kliniką nie miałem nic wspólnego. Czekam jednak na sprawiedliwy wyrok sądu, wtedy ustosunkuję się i podejmę stosowne kroki, także finansowe.

1200 złotych renty chce Oliwia

Powódka urodzona w Bra-medzie 13 listopada 2006 roku wnosi w pozwie o zasądzenie renty solidarnie od pozwanych (dwojga spadkobierców Lecha Bramorskiego zmarłego 13 kwietnia 2020 roku) w wysokości 350 złotych miesięcznie za okres od 1 kwietnia 2023 roku do 31 grudnia 2023 roku oraz 1200 złotych od 1 stycznia 2024 roku.

– W czasie porodu doszło do uszkodzenia splotu barkowego prawego dziecka – czytamy w pozwie. – Ponownie w dniach 21-25 listopada 2006 roku dziecko przebywało w tymże szpitalu z powodu hiperbilirubinemii (żółtaczka – red.), natomiast w 17. dobie umieszczono ją w szpitalu wojewódzkim we Włocławku na oddziale neonatologii z intensywną terapią noworodka, gdzie przebywała od 13 do 18 grudnia 2006 roku. Została wypisana z rozpoznaniem zapalenia pęcherzowo-złuszczającego skóry, bakteriemią, niedokrwistością i narastającą żółtaczką oraz porażeniem splotu barkowego prawego. Małoletnia obecnie ma niepełnosprawność prawej kończyny górnej. Uszkodzenie ma charakter trwały, wymaga stałej rehabilitacji, ze względu na niesprawność prawej kończyny górnej u powódki występuje odstawanie łopatki i wada postawy. Wymagała i nadal wymaga ona pomocy w ubieraniu się i wszelkich czynnościach wymagających współdziałania obu kończyn.

Sprawą teraz zajmuje się sąd. Kobieta pokrzywdzona błędem lekarskim w Bra-medzie przed 19 laty żąda renty. Czy spadkobiercy będą ją płacić, a jeżeli tak, to w jakiej wysokości? Czy strony zdecydują się na ugodę, mediację, czy o wszystkim zdecyduje sąd? Czas pokaże. Nie zapewnimy Czytelników, że o sprawie poinformujemy, bo istnieje prawdopodobieństwo, że na kolejne rozprawy także osoby trzecie nie zostaną, na wniosek stron, wpuszczone i że jawna pozostanie tylko wokanda na drzwiach sali sądowej. Dobrze, że mogliśmy napisać, że w ogóle taka sprawa ma miejsce, w końcu Bra-med to jedna z placówek medycznych naszego regionu, w której leczyli się jego mieszkańcy. Być może o sprawie będziemy jeszcze informować, ale to zależy od dobrej woli stron.

Tekst i fot. Lidia Jagielska

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo lipno-cli.pl




Reklama
Wróć do