Reklama

„Drzewka niezgody” podzieliły mieszkańców

Gazeta CLI
17/12/2025 10:40

Po opublikowaniu w poprzednim CLI artykułu pt. „Kto pod kim dołki kopie” w Wielgiem zawrzało. Efektem tego było wiele telefonów do naszej redakcji. Zgłaszający się mieszkańcy wsi mają zgoła odmienne zdanie od bohatera ww. publikacji – pana Krzysztofa.

Przypomnijmy pokrótce. W poprzednim wydaniu naszej gazety opisaliśmy problem, który już we wrześniu br. zgłosił nam pan Krzysztof (nazwisko znane redakcji – przyp. AK), mieszkaniec posesji przy ul. Starowiejskiej w Wielgiem. Inicjator tej historii posiada działkę, którą w tym roku udało mu się odrolnić i uzyskać w gminie pozwolenie na zalesienie. Postanowił zadbać o ten teren, ogrodził go i posadził kilkadziesiąt różnych drzewek. Niestety ktoś, prawdopodobnie pod osłoną nocy, zdewastował mu znaczną część z nich, narażając gospodarza na straty rzędu kilku tysięcy złotych.

Tak przynajmniej zrelacjonował nam sprawę zgłaszający. Zaznaczmy, że nie wskazał nikogo z nazwiska, ani nawet nie posądził oficjalnie sąsiadów, czy kogokolwiek. – Nie wiem kto to zrobił, ale mam pewne podejrzenia, choć za rękę nikogo nie złapałem – przyznał nam podczas wizji lokalnej pan Krzysztof.

Po rzeczonej publikacji natychmiast rozdzwonił się nasz telefon. W czwartek i piątek 20-21 listopada zadzwoniło pięć osób. Wszystkie zbulwersowane tym co przeczytały. Każdej z tych osób poświęciliśmy po kilkanaście minut, wysłuchując szczegółowych wyjaśnień. Aby nie zaogniać sytuacji, nie operujemy nazwiskami. Wszyscy to mieszkańcy Wielgiego. Wszyscy wypowiedzieli się w podobnym tonie, nalegając także na ponowną publikację, gdyż ich zdaniem pan Krzysztof mija się z prawdą i to wyraźnie.

– To konfliktowy człowiek, od kilku lat nie do życia – twierdzą mieszkańcy, którzy zgłosili się do redakcji CLI. – Co do tych drzewek, to zniszczeń dokonały najpewniej sarny, bo ogrodzenie to on zrobił, ale dopiero po tym fakcie. Poza tym wtedy, gdy posadził drzewka, była susza to i miały prawo uschnąć.

Dodatkowo niektórzy zgłaszający podnoszą problem „śledzenia ich” przez kamerę, którą pan Krzysztof zamontował na działce. Dodatkowo też dodają, że w gminie wcześniej nie protestowali przeciwko odrolnieniu tej działki, bo miały tym być iglaki, takie miało być ustne ustalenie z poprzednim wójtem, a okazało się, że pojawiły się różne drzewka. Zapytaliśmy bohatera całej sytuacji, jak odniesie się do krytycznych głosów innych mieszkańców wsi.

– Ja nie jestem konfliktowy, a skoro do redakcji zadzwoniło pięć osób, to na pewno były to telefony z jednego źródła. W pozwoleniu z gminy nigdzie nie mam napisane, jakie drzewka mam posadzić, a więc to moja sprawa. Co do kamery, nikogo nie śledzi, jest skierowana na moją działkę i dla bezpieczeństwa – odnosi się do zarzutów pan Krzysztof.

Obserwując reakcję, jaką wywołała pierwsza publikacja, wnioskujemy, że istotnie muszą występować w odniesieniu do sprawy jakieś sąsiedzkie zaszłości. Jednak nikogo nie oceniamy, ani nie operujemy personaliami. Dziennikarze nie są też od rozstrzygania, kto mówi prawdę, a jedynie od relacjonowania tego, co ustalą. Od oceniania wiarygodności są odpowiednie organy i nie jest wykluczone, że ta sprawa do nich trafi.

Tekst i fot. Andrzej Korpalski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo lipno-cli.pl




Reklama
Wróć do