
Rafał Gołębiewski zlecił swojemu prawnikowi prześledzenie wypowiedzi byłej dyrektor szkoły w Wólce, bowiem rozważa podjęcie wobec niej kroków prawnych. Magdalena Grzelak zawiadomiła o sprawie nauczycielskie NSZZ "Solidarność" i ma ich pełne poparcie, także w prawnym dochodzeniu racji, wydała oświadczenie i czeka na przeprosiny od włodarza.
– Odbieram to osobiście jako gorzkie żale osoby, która w wyniku własnych działań i kroków, które poczyniła, ustąpiła ze stanowiska – odnosi się do wypowiedzi Magdaleny Grzelak, byłej dyrektor Szkoły Podstawowej im. Sejmu RP w Wólce burmistrz Skępego Rafał Gołębiewski. – Nie były to kroki, które były personalnie wyrażone ode mnie w jej kierunku. Ja nie powiedziałem pani Grzelak, żeby zrezygnowała ze stanowiska. Moja ocena jej funkcjonowania i prowadzenia szkoły w Wólce była chłodna, niestety to, co działo się w tej szkole, doprowadziło do bardzo dużego kryzysu. Uważałem więc, że najlepszym rozwiązaniem będzie, gdy szkołą będzie kierował ktoś inny. Ja jej do ustąpienia ze stanowiska nie zmuszałem. Ja nie mam swoich ludzi, nie ma niewolników, nie jestem dyktatorem, każdy jest wolny. Publicznie wielu zdań nie można powiedzieć, my z panią dyrektor wiele razy rozmawialiśmy tu w gabinecie, ale wiele tych rozmów jest objęte tajemnicą służbową. Ja w artykule oceniłem pracę pani dyrektor, mnie wiele osób ocenia, ale ja każdą krytykę przyjmuję, bo mam taki obowiązek, przekuwam krytykę na konstruktywne zmiany. Na stanowiskach burmistrza, kierownika, dyrektora trzeba mieć grubszą skórę, trzeba informacje zwrotne umieć przeanalizować. Rozumiem, że pani Grzelak jest niezadowolona z faktu, że dyrektorem już nie jest. Przypominam jednak, że na stanowiskach się bywa, nie jest się dyrektorem z zawodu. Każdy powinien to uszanować. I proszę jeszcze o jedno, niech pani Grzelak nie cytuje biblii. Po ukazaniu się jej wypowiedzi, zadzwoniło do mnie wiele osób, bym wystąpił na drogę prawną, choćby o ujawnienie tajemnicy. Przekazałem artykuł mojej prawniczce, po analizie, zdecydujemy. Potwierdzam jednak jeszcze raz, w szkole w Wólce źle się działo za czasów pani Grzelak i potrzebna była zmiana. Nie było chętnych w konkursie, z trojga nauczycieli, którym proponowałem objęcie stanowiska, zgodziła się pani Agnieszka Wykrętowicz, która już tam dyrektorem była wcześniej.
Magdalena Grzelak zdecydowała się odpowiedzieć na "zarzuty" postawione jej przez włodarza miasta i gminy Skępe Rafała Gołębiewskiego na łamach naszej gazety. Zarzuty te były oceną pracy byłej już pani dyrektor, która zrezygnowała ze stanowiska przed upływem swojej kadencji dyrektorskiej. Z samej już rezygnacji wynikało, że w szkole nie działo się dobrze, że współpraca na linii dyrektor Grzelak – burmistrz Gołębiewski nie układa się, było widać choćby podczas organizacji wycieczki do sejmu czy uroczystości nadania sztandaru. Niejasności, o które zapytaliśmy włodarza, zamieniły się w rozbieżności. Każda ze stron otrzymała od nas możliwość wypowiedzenia się, dzięki czemu Czytelnicy poznają racje i burmistrza, i byłej dyrektor. Burmistrz myśli o podjęciu kroków prawnych za słowa Magdaleny Grzelak. A chodzi o tę wypowiedź, która była, przypominamy, odpowiedzią na ocenę jej pracy jako dyrektora szkoły w Wólce przez burmistrza Gołębiewskiego.
– "Po przeczytaniu artykułu, w którym wywiadu udzielił burmistrz Gołębiewski, zastanawiałam się, jakim trzeba być człowiekiem, żeby z taką łatwością poniżyć, opluć, zniszczyć drugiego człowieka, a potem spokojnie patrzeć w lustro" – odnosi się do wypowiedzi medialnych włodarza miasta i gminy Skępe Magdalena Grzelak, do końca czerwca b. r. dyrektor szkoły w Wólce. – Jak to w ogóle możliwe przy tak „bardzo długim nosie”, bo nie muszę nikomu tłumaczyć, że wszystkie opisane przez burmistrza wydarzenia wyglądały zupełnie inaczej. Wystarczy przywołać tu jego próbę odwołania w czerwcu ważnej uroczystości przekazania szkole sztandaru, ogromne starania, aby uczniowie szkoły nie pojechali na wycieczkę do sejmu, czy jedno z ostatnich wydarzeń, a mianowicie jego zakaz święcenia sztandaru, a publicznie tak ubolewał, że sztandar nie został poświęcony. Na początku naszej „współpracy” usłyszałam, że nie jestem jego człowiekiem i postara się, abym sama zrezygnowała ze stanowiska. Nadmienię, że nie można było mnie tak po prostu odwołać, gdyż byłam po prawdziwym konkursie. Nigdy nie usłyszałam słów: dziękuję czy gratuluję, za to słyszałam, że jestem problemem, którego trzeba się pozbyć. Na początku liczyłam na to, że burmistrz zobaczy moją pracę i zaangażowanie, a wtedy zmieni zdanie, ale miał on inne plany. Gdy po udanej uroczystości przekazania szkole sztandaru zapytałam, czy jest w końcu ze mnie zadowolony, odpowiedział, że nie, bo ta uroczystość w ogóle nie powinna się odbyć, a ja poniżyłam go i pokazałam, że go nie szanuję. Wywiad w lokalnej prasie sprawił, że upadłam, jednak jak się okazało tylko na chwilę, gdyż wkrótce zasypały mnie telefony wsparcia ze słowami, że jako dyrektor zrobiłam dla szkoły więcej niż ktokolwiek do tej pory, że dokonałam rzeczy niemożliwych. Jestem wdzięczna wszystkim, którzy skierowali w moją stronę dobre słowo. To pokrzepienie było mi wtedy bardzo potrzebne. Nie miejsce, abym szczegółowo opisywała i prostowała każde wydarzenie, gdyż poniżyłoby to burmistrza w oczach Czytelników i Wyborców, a tego nie chcę. Nauczono mnie szacunku do drugiego człowieka i nie potrafię inaczej, ale chyba nikt nie uwierzył na w to, że na „liście Burmistrza” potencjalnych kandydatów na stanowisko dyrektora szkoły w Wólce były trzy osoby, a nie jedna albo że sama z siebie potrafiłam nałożyć na nauczyciela karę porządkową, „bo mam takie predyspozycje”. Dziękuję moim przyjaciołom. Ci przyjaciele to: Wy – nauczyciele, którzy ze mną wytrwaliście, wspierając się i pomagając sobie wzajemnie; Wy – rodzice, na których zawsze mogłam liczyć, wspanialszych nie mogę sobie wyobrazić, Wy – mieszkańcy Wólki, którzy nigdy mnie nie zawiedliście, reagowaliście na każdą prośbę, dziękuję straży pożarnej i kołu gospodyń. Prawdziwie jesteście ludźmi honoru. Wiedziałam, że razem możemy wszystko. I udało się! Podnieśliśmy szkołę z kolan i rozsławiliśmy ją w całej Polsce. Chwytając mnie za ręce, pomagaliście przeskakiwać przeszkody, które fundował nam z takim zawzięciem organ prowadzący. Szkoła rozwija się, uczniowie zdobywają sukcesy, dobrze się tu czują, znakomicie piszą egzamin, odwiedzają ich ważni goście. I pomimo, że moja rezygnacja była wymuszona i suto zakrapiana trującym jadem, to parafrazując słowa naszego pana prezydenta powiem tak: Jako chrześcijanin ze spokojem serca i z głębi serca wybaczam całą tę pogardę i to, co się działo w czasie mojego dyrektorowania. Najbardziej zdumiały mnie słowa wypowiedziane przez burmistrza: „Dobro dzieci, dobro szkoły, nauczycieli, a na końcu moje”. Polemizowałabym z tą kolejnością. Czy tak mówi człowiek, który ironicznie komentuje każde nowe orzeczenie z poradni, którego trzeba błagać, żeby dziecko mogło zostać zapisane do naszej szkoły, który lekceważy wszelkie zaproszenia na uroczystości szkolne, który manipuluje ludźmi? Z pewnością nie pomogło to w kreowaniu pozytywnego wizerunku szkoły. Zakładam, że nie przejdą burmistrzowi przez gardło słowa przeprosin, ale jako cywilizowany człowiek i osoba pełniąca tak ważną funkcję powinien zaprosić mnie do gabinetu, ponieważ mamy o czym porozmawiać. A na pytanie: kto tak naprawdę sobie poradził, a kto nie, Czytelnicy z pewnością znają odpowiedź. Jak się okazało –dyplom uznania od ministra edukacji za zasługi w zarządzaniu oświatą (…) dla dyrektora Szkoły Podstawowej im. Sejmu RP w Wólce – to dla burmistrza Skępego za mało".
Sytuację Magdaleny Grzelak znają oświatowe NSZZ "Solidarność". Szef regionu Wojciech Jaranowski zapewnia, że w pełni popierają oświadczenie byłej dyrektor szkoły w Wólce opublikowane na łamach naszej gazety w odpowiedzi na słowa i działania burmistrza Skępego, przyglądają się sprawie i w razie ewentualnych kolejnych kroków, także prawnych, będą wspierać Magdalenę Grzelak i służyć jej pomocą.
Tekst i fot. Lidia Jagielska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie