
W „Przedszkolu w parku” trwa wyjaśnianie sprawy wypadku sześcioletniej Wiktorii, w wyniku którego dziewczynka ma złamany wyrostek łokciowy. Właściciele placówki nie dopatrzyli się uchybień w zachowaniu personelu ani w wyposażeniu placu zabaw, rodzice wprost przeciwnie
Do zdarzenia z udziałem sześcioletniej Wiktorii doszło 7 sierpnia, na terenie placu zabaw niepublicznego „Przedszkola w Parku”. Dziewczynka uczęszcza bowiem do tej placówki. O fakcie poinformowała nas mama dziecka. Pani Agnieszka zamieściła też w sieci swoisty apel do rodziców przedszkolaków z parku o niebezpiecznym, jej zdaniem, placu zabaw. 6-letnia Wiktoria doznała na tym placu złamania wyrostka łokciowego kości lewej.
Rozbieżne wersje zdarzenia
– Wiktoria choruje na autyzm dziecięcy, posiada orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, w którym jest zapis, iż może brać udział w zajęciach z grupą przy udziale nauczyciela wspomagającego – wyjaśnia Agnieszka Woźniak, mama Wiktorii. – Z tego powodu przedszkole za opiekę nad nią otrzymuje około 4300 złotych miesięcznie. W czasie wypadku nauczyciel wspomagający przebywał na urlopie. Mam poważne zastrzeżenia do postępowania pani, która zastępowała nauczyciela wspomagającego. Według opiekunki wypadek wydarzył się tuż po godzinie 15. Mimo, iż tego dnia temperatura na dworze wynosiła 29 stopni, moja córka w dalszym ciągu ubrana była w bluzkę na długi rękaw, czyli tak jak ją ubrałam rano, kiedy było 19 stopni. Po wypadku dziecko zostało zaprowadzone do łazienki w celu umycia rąk, nie wezwano pogotowia mimo płaczu i krzyku dziecka, gdyż opiekunka uznała, że skoro umyła ręce to nic jej nie jest. Zarówno moja córka jak i opiekunka podają inne miejsce wypadku, jak też miejsce gdzie przebywała osoba, która miała się nią opiekować. Po zmierzeniu odległości, według opiekunki jest to 9,5 metra, a według dziecka 23 metry. Kiedy ojciec dziecka przyjechał do przedszkola, Wiktoria płakała, była bardzo spocona i spragniona. Następnego dnia rano osobiście poinformowałam panią p.o. dyrektora o skutkach wypadku. Poprosiłam o okazanie w dniu następnym nagrań z monitoringu. Pani twierdziła, iż zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz jest monitoring i zostaniemy z nim zapoznani. Po 3 godzinach pani p.o. dyrektora skontaktowała się ze mną telefonicznie twierdząc, iż jednak nie ma żadnego nagrania z zewnątrz, gdyż 3 dni wcześniej kamera została zdemontowana w celu wymiany na nową. Dziwne że nie pamiętała o tym wcześniej. Po okazaniu nam przez dziecko miejsca wypadku nabraliśmy podejrzeń co do stanu nawierzchni na placu zabaw i stanu technicznego urządzeń. Dotychczas się nad tym nawet nie zastanawialiśmy, gdyż wszystko z daleka wygląda dobrze. Po dokonaniu analizy przepisów dotyczących placów zabaw stwierdzam, iż ten plac stanowi zagrożenie dla naszych dzieci.
Agnieszka Woźniak wykonała zdjęcia na placu zabaw „Przedszkola w parku”, dokonała swojej analizy nieprawidłowości i ustaleń. Poszukuje również osób, które widziały wypadek jej córki lub przebywały w przedszkolu niedługo przed nim.
Niebezpieczny plac zabaw
Mama Wiktorii wśród nieprawidłowości zastanych przez nią na placu zabaw wymienia niewłaściwą nawierzchnię czy strefę bezpieczeństwa. Analizie poddała poszczególne urządzenia znajdujące się na placu zabaw.
– Na placu zabaw niedopuszczalne są lokalne wgłębienia, wystające korzenie, wystające fundamenty urządzeń, nieusunięte korzenie po ściętym drzewie, leżące kamienie czy kostki brukowe – wymienia Agnieszka Woźniak. – Strefa bezpieczeństwa to obszar pod i wokół urządzenia zabawowego, w którym nie mogą znajdować się żadne przeszkody i inne urządzenia, tak aby w razie upadku z urządzenia nie doszło do zderzenia z innym obiektem. Wielkość strefy bezpieczeństwa uzależniona jest od wysokości potencjalnego upadku, czyli wysokości, na której dzieci mogą się bawić. Przyjmuje się, że dla urządzeń o wysokości upadku do 150 cm, strefa bezpieczeństwa powinna wynosić 150 cm, jednak należy pamiętać, że w przypadku niektórych urządzeń kołyszących oraz huśtawek 150 cm liczone jest od miejsca, w którym sprzęt jest najbardziej wychylony w trakcie użytkowania. Wymiary stref bezpieczeństwa urządzenia powinny być podane przez producenta urządzeń w karcie technicznej produktu. Zgodnie z obowiązującymi normami pod urządzeniami o wysokości wyższej niż 60 cm oraz w strefie bezpieczeństwa huśtawek, karuzeli oraz zjeżdżalni należy zapewnić odpowiednią nawierzchnię, czyli taką, która zamortyzuje ewentualny upadek. Na placu zabaw Niepublicznego „Przedszkola w Parku” w Lipnie, biorąc pod uwagę znajdującą się tam nawierzchnię, nie powinny znajdować się żadne urządzenie, gdzie wysokość potencjalnego upadku wynosi ponad 1 metr. Na tym placu zabaw jest takich urządzeń 3. Warto również podkreślić, iż podłoże w postaci trawy jest dopuszczalne w miejscach gdzie wysokość potencjalnego upadku wynosi do1 metra, gdy jest dobrze utrzymana, a na pewno nie można tego powiedzieć o podłożu z licznymi nierównościami.
Mama Wiktorii stwierdza też, że każdy plac zabaw powinien być poddawany kontrolom. I tak oględziny okresowe mają odbywać się co 1 do 7 dni, kontrola funkcjonalna co 1 do 3 miesięcy, do tego dochodzi kontrola coroczna.
Wątpliwości mamy Wiktorii
– Posiadam uzasadnioną wątpliwość, czy jakakolwiek kontrola kiedykolwiek się odbyła na tym placu zabaw, gdyż większość stwierdzonych przeze mnie nieprawidłowości zapewne istnienie od września 2012 roku, czyli daty powstania tego przedszkola – informuje Agnieszka Woźniak. – Wystąpiłam do pani p.o. dyrektora o okazanie mi dokumentów potwierdzających przeprowadzanie tych kontroli oraz instrukcji montażu każdego z tych urządzeń. Zobaczymy, czy dyrekcja okaże mi te dokumenty. Pewnie znalazłabym jeszcze więcej nieprawidłowości, gdyż sami producenci czasami określają większe strefy bezpieczeństwa niż przepisy ogólne lub bardzo szczegółowe wytyczne dotyczące montażu urządzenia aby było bezpieczne. Na stronie Niepublicznego Przedszkola „Przedszkole w Parku” można przeczytać, iż „mają piękny i duży ogród przedszkolny wyposażony w certyfikowany sprzęt do zabaw ruchowych na świeżym powietrzu’’, chyba zapomniano o dodaniu, że ten certyfikowany sprzęt nie został prawidłowo zamontowany. Jeśli otrzymam dane producenta sprzętu to prześlę mu zdjęcia, jak sprzęt jest zamontowany. Prawda jest taka, że dyrekcja tego przedszkola nie zachowuje tak elementarnych zasad bezpieczeństwa jak sprzątnięcie kamieni i kostek brukowych z obszaru, gdzie biegają dzieci. Robiąc zdjęcia sama się potknęłam, zrobiłam krok do tyłu i wpadłam w dziurę.
O wyjaśnienie okoliczności wypadku Wiktorii i ustosunkowanie się do zastrzeżeń zgłoszonych przez panią Agnieszkę poprosiliśmy właściciela przedszkola.
Zgodnie z procedurami
– Mamy określoną procedurę postępowania przy wypadkach z dziećmi, mamy też biuro odpowiadające za wszelkie bhp-owskie sprawy, dokumentację i zgodnie z tą procedurą zawsze natychmiast wtedy, gdy wydarza się wypadek, w pierwszej kolejności zabezpieczamy dziecko i wzywamy lekarza czy pogotowie lub nie – wyjaśnia Krzysztof Mróz, właściciel „Przedszkola w parku”. – W drugiej kolejności informuję o tym zawsze rodziców lub opiekunów. W tej sytuacji, z protokołu stworzonego przy udziale świadków, wynika o ile dobrze pamiętam, że na placu zabaw była piątka lub szóstka dzieci i czwórka nauczycieli.
Są dowody
Jest protokół, są nagrania z kamer, a więc zgodnie z zapewnieniami właściciela przedszkola, zdarzenie jest dobrze udokumentowane.
– Ojciec dziecka przyszedł kilka minut po wypadku, a więc to zgłoszenie odbyło się dynamicznie –mówi Krzysztof Mróz. – To nie było otwarte złamanie, nie było krwawienia. Mamy nagrania, kiedy to dziecko z tatą spokojnie wychodzi, ale niestety po jakichś dokładniejszych oględzinach okazało się, że ma uszkodzony łokieć, złamanie, ale to już jest w dokumentacji matki dziecka, my do niej wglądu nie mamy. Zgodnie z naszą procedurą wszczęte zostało całe postępowanie wyjaśniające.
I jest to protokół z wypadku, świadkowie, zespół z udziałem osób z zewnątrz, fachowców z dziedziny bhp. W ciągu dwóch tygodni od wypadku będzie stworzony protokół, który zostanie przedstawiony organowi prowadzącemu przedszkole. Zastrzeżenia do niego będą mogli zgłosić też rodzice dziecka.
Wszystkie możliwe kontrole
– Równocześnie rodzice zgłosili sprawę do innych organów, które nas teraz kontrolują, występując miedzy innymi o dokumentację placu zabaw, a dokumentacja jest w tej chwili w nadzorze budowlanym – informuje Krzysztof Mróz. – W momencie, kiedy różne organy zakończą kontrolę, ja będę mógł przedstawić wyniki tej kontroli.
Trwa więc zarówno przewidziane przedszkolnymi procedurami sprawdzanie przebiegu zdarzenia jak i kontrole instytucji uprawnionych do kontrolowania sobie przypisanych dziedzin.
– Bardzo nam przykro, że wydarzyło się to u nas. Dziecko może przewrócić się wszędzie, w drodze do szkoły, na podwórku, ale z naszej strony naprawdę dopilnowanie było maksymalne, bo rzadko zdarza się, by tylu nauczycieli było naraz z dziećmi. Ale my tego właśnie pilnujemy najbardziej, bo przedszkole w pierwszej kolejności oparte jest na bezpieczeństwie dzieci, później na wychowaniu i wykształceniu – podkreśla Mróz. – Co nam jednak po wykształceniu, gdy nie ma bezpieczeństwa i dlatego my na to szczególnie zwracamy uwagę, co roku wykonujemy kolejne inwestycje takie jak zmiana dachu, ogrodzenia, rozbudowa placu zabaw, założenie odgromników, wentylacji. Wszystkie elementy placu zabaw mamy kupione od renomowanych firm, za ciężkie pieniądze, z certyfikatami.
Personel zaszczuty
Zdarzenie obiegło lotem błyskawicy środowisko, co niewątpliwie wpłynęło na samopoczucie nauczycieli i pracowników przedszkola. Właściciele placówki zapewniają, że nie jest ich celem i nigdy nie było zamiecenie sprawy pod dywan. Nie chcą niczego ukrywać, odpowiadają na wszelkie pytania, przedkładają dokumenty, prowadzą swoje wyjaśnienia i aktywnie uczestniczą we wszelkich kontrolach odbywających się w ich placówce.
– Nasz zespół, nasi pracownicy zostali za szybko osądzeni, nie chcę powiedzieć, że nawet znieważeni, że nie przypilnowali dziecka, że nie zadbali – mówi Krzysztof Mróz. – Co nas nie zabije, to nas wzmocni, a wypadek może zdarzyć się wszędzie. Matka dziecka twierdzi, że nauczyciel wspomagający powinien być dwa metry od dziecka, ale gdyby tak było, to my chyba w ogóle byśmy nie podejmowali się opieki nad dziećmi niepełnosprawnymi, bo na placu zabaw chodzi bardziej o integrację, a nie o założenie szelek dzieciom. Powtarzam, że mówimy o ogrodzonym, certyfikowanym placu zabaw. Ja zapewniam, że dzieci niepełnosprawne u nas mają opiekę jak nigdzie, bo specjalnie dla nich prowadzimy dogoterapię, hipoterapię, mamy wszystkich specjalistów, w tym również sprowadzanych z Włocławka. Wszystko co jest w orzeczeniach realizujemy, nasi nauczyciele mają wszelkie uprawnienia. Specjalnie dla dzieci niepełnosprawnych przebudowaliśmy salę, zakupiliśmy sprzęt specjalistyczny. Na dzieci niepełnosprawne otrzymujemy wyższą dotację, ale i w związku z tym zatrudniamy specjalistów z zewnątrz. Ta właśnie mama na przykład zażyczyła sobie konkretnych specjalistów, wskazanych z imienia i nazwiska, i nam udało się ich ściągnąć do naszego przedszkola. Oni realizują wskazania, jakie są w orzeczeniu, spędzają z tymi dziećmi czas mimo, że nasi nauczyciele mają identyczne uprawnienia. My jednak robimy wszystko dla dzieci niepełnosprawnych i, jeśli było takie życzenie i są tego efekty, konkretne zajęcia z dzieckiem prowadzą specjaliści z zewnątrz. Większość rodziców jest szczęśliwa z tego, że dzieci mają taką ofertę i że są tego efekty. I ja wiem, że nie jest łatwe utrzymanie dwóch kucyków w centrum miasta, i żadne dotacje czy subwencje oświatowe nie zwrócą nam tych kosztów, ale my to wszystko robimy dla dzieci niepełnosprawnych. Musimy kupić siano, zapewnić opiekę kucykom 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu, a gdy nasz dozorca idzie na urlop, to przyjechać i go zastąpić.
Gdy emocje opadną…
Krzysztof Mróz przypomina, że jest nie tylko właścicielem przedszkola, ale i nauczycielem z 30-letnim stażem pracy w zawodzie. Służy doradztwem pedagogicznym i nauczycielskim okiem nadzoruje funkcjonowanie przedszkola. Zapewnia, że bezpieczeństwo dziecka jest dla niego najważniejsze. W placówce wprowadził system wejść i wyjść w celu podwyższenia poczucia bezpieczeństwa. Placówka dysponuje własną kuchnią, więc przygotowanie potraw jest sanitarnie bezpieczne i dostosowane do potrzeb przedszkolaków.
– Ja rozumiem rodzica, bo gdyby mojemu dziecku coś się stało, to też pewnie na początku zareagowałbym bardzo emocjonalnie – mówi Krzysztof Mróz.
– Mam nadzieję, że z czasem przyjdzie jakieś wyrównanie emocji, a z drugiej strony myślę też, że ta pani nie znajdzie lepszego przedszkola w okolicy i będzie chciała, żeby to dziecko u nas zostało. Nasi nauczyciele nie patrzą na zegarek i nawet w czasie wakacji nie tylko zapewniają opiekę, ale prowadzą normalne zajęcia ze wszystkim terapiami. Kiedy już opadną emocje, ja też będę chciał pewnego sprostowania od tej pani na facebooku, bo ja jestem przyzwyczajony z racji pełnionego urzędu do różnych ataków, ale nasi nauczyciele naprawdę źle to znoszą. Staram się zrozumieć mamę i proszę tu o wyrozumiałość dla niej, bo to są emocje. My nie mamy nic do ukrycia.
Krzysztof Mróz zapewnia, że sprawa wypadku Wiktorii zostanie wyjaśniona dogłębnie i kompleksowo. Do tematu wrócimy i poinformujemy o wynikach kontroli i toczącego się postępowania wyjaśniającego.
Tekst i fot. Lidia Jagielska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie