
Minęły już trzy miesiące od tragicznej śmierci ks. Dariusza Przybyłowskiego. 27-letni wikary parafii pw. św. Wojciecha w Kikole popełnił samobójstwo, a lipnowska prokuratura nadal bada okoliczności sprawy
Przypomnijmy, że wiadomość, która wstrząsnęła nie tylko Kikołem, ale i całym regionem, ujrzała światło dzienne 16 lutego. Pierwsze informacje były takie, że tamtego dnia około godziny 9.30 ks. proboszcz Marek Mrówczyński, zaniepokojony nieobecnością swojego wikariusza, poszedł sprawdzić do jego mieszkania, co się dzieje z 27-latkiem. Dokonał makabrycznego odkrycia. Młody ksiądz już nie żył, proboszcz natychmiast wezwał policję. Policja i prokuratura wstępnie wykluczyły udział osób trzecich, jasno wskazując na samobójstwo. Ksiądz Dariusz, który w Kikole pracował tylko pół roku, został po trzech dniach pochowany w rodzinnym Sompolnie (pow. koniński).
Sprawa wywołała prawdziwą burzę w Kikole, a wiele osób jako tego, który mógł pośrednio przyczynić się do śmierci wikariusza, wskazywało proboszcza. Ks. Mrówczyński z oczywistych względów sprawy komentować nie chciał. Z informacji, które uzyskiwaliśmy od prokuratury, wynikało jedynie, że wykonywane są dalsze czynności. Najnowsze wieści są takie, że nadal nie ma nowych poszlak. – Trwają czynności. Przesłuchani zostali świadkowie i koledzy księdza. Przeprowadziliśmy oględziny komputera zmarłego. Na razie nie znaleźliśmy nic zaskakującego, co miałoby rzucić na sprawę nowe światło – przyznaje Marzena Jesionowska z Prokuratury Rejonowej w Lipnie.
Oburzenie mieszkańców Kikoła i regionu wzbierało coraz bardziej. Ludzie napisali nawet do telewizji i 29 lutego przed kikolskim kościołem odbyło się nagranie programu TVN Uwaga. Reporterom stacji telewizyjnej udało się skłonić proboszcza do krótkiej rozmowy. – Jest mi bardzo przykro, bo to nie było tak, jak tutaj powiedziano. Nadal bardzo to wszystko przeżywam, boli mnie to, cierpię z tego powodu. Zrobiliśmy tutaj dużo. Nigdy się z wikariuszem nie pokłóciliśmy, nasze relacje wyglądały dobrze
– powiedział wtedy dla TVN Uwaga proboszcz Marek Mrówczyński.
Po trzech miesiącach sprawa przycichła. Jak już wspominaliśmy, prokuratura prowadzi swoje śledztwo. W tej chwili nie wiadomo, jak długo ono potrwa i tym bardziej jakie przyniesie efekty.
Tekst i fot.
Andrzej Korpalski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie