
Bezdomne psy żywiące się na składowisku miejskim w Lipnie stały się postrachem mieszkańców Jankowa, Trzebiegoszcza, Maliszewa, Złotopola i innych okolicznych miejscowości.
– Wataha psów grasuje na terenie naszej gminy, ale też na terenie miasta Lipna i gminy Kikół – informuje Józef Górnicki, radny gminy Lipno. – Sołtysi i mieszkańcy robią wszystko, co w ich mocy, ale to nie pomaga. Te psy potrafią wyjeść karmę wokół klatek, a w klatkach zostawią, przemieszczają się. Problem jest ogromny, a największym kłopotem jest wysypisko śmieci w Lipnie. Są potrzebne rozmowy z burmistrzem miasta, żeby ten problem bezdomnych zwierząt wyeliminować.
Składowisko zlokalizowane jest w Lipnie, na skraju miasta, przy ulicy Wyszyńskiego, przy drodze do Trzebiegoszcza. Ze spostrzeżeń mieszkańców i władz gminy Lipno wynika, że to właśnie wysypisko śmieci stało się zarzewiem gromadzenia się niebezpiecznych dla otoczenia zwierząt.
– Cieszy mnie spostrzeżenie innych radnych na temat lipnowskiego wysypiska – zauważa Edward Celmer, radny gminy Lipno. – To wysypisko nie jest dobrze ogrodzone, są przerwy w ogrodzeniach, a na terenie naszej skromnej gminy zbiera się wszystko, i zwożone śmieci, i psy. Za pośrednictwem wójta konieczny jest kontakt z osobami nadzorującymi to wysypisko. Temat trzeba podjąć i rozmawiać.
Takie spotkanie odbędzie się, bo o problemie wiedzą zarówno władze gminy Lipno jak i miasta oraz zarządca wysypiska, czyli spółka PUK. Problem do rozwiązania łatwy jednak nie jest, a zagrożenie dla ludzi ogromne.
– Zdajemy sobie sprawę z problemu, jaki mamy z wałęsającymi się psami w miejscowościach okalających wysypisko śmieci – wyjaśnia wójt Andrzej Szychulski. – Instalacja regionalna znajduje się na terenie miasta Lipna, a nie w naszej gminie. Oczywiście te problemy, tkj. bezpańskie psy, dotykają naszej gminy. Pan prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych też widzi problem i jest otwarty. Ja mam nadzieję, że w najbliższym czasie dojdzie do spotkania prezesa PUK-u, burmistrza Lipna ze mną i pracownikami, którzy mogą dać cenne wskazówki. My jako gmina współpracujemy ze schroniskiem miejskim z Torunia, współpraca układa się bardzo dobrze i nie ma żadnego zaniechania z naszej strony dlatego, że my każdego roku wyłapujemy od 50 do 80 psów. To wiąże się z wydatkami, nasze koszty rosną.
Tyle, że te psy są większym problemem niż pojedyncze przypadki wyłapywania bezdomnych zwierząt wałęsających się na terenie gminy Lipno. Tym razem problem jest duży, tak jak strach okolicznych mieszkańców. Wataha liczy kilkanaście czy kilkadziesiąt psów, których celem jest walka o pożywienie i przetrwanie, a które z tych właśnie powodów połączyło składowisko odpadów komunalnych jako miejsce łatwego znalezienia resztek żywnościowych.
– W mojej ocenie błędne jest prawo w tej kwestii, bo jeżeli zdarzają się sytuacje zagrażające życiu, to nawet w przypadku wilków, które są pod ochroną, generalny dyrektor ochrony środowiska może wydać zgodę na odstrzał, i tak się dzieje – dodaje wójt Andrzej Szychulski. – W przypadku wałęsających się psów nie można zrobić nic innego, jak po prostu je złapać. Oczywiście my to robimy, bo w każdej miejscowości okalającej tę regionalną instalację (wysypisko w Lipnie przy ulicy Wyszyńskiego – red.), czyli w Maliszewie, Trzebiegoszczu, Jankowie, Złotopolu, wystawiane były klatki i przez nas, i przez samych rolników, przez sołtysów i radnych. Skutek tego był bardzo mierny, bo oczywiście złapaliśmy w tych miejscowościach kilka psów, ale nie z tej watahy. Mogę zadeklarować, że będziemy na ten temat rozmawiać, bo uznaję, że jest to bardzo poważny problem i chodzi nam o to, żeby nie doszło do nieszczęścia. Spotkamy się i spróbujemy rozwiązać wspólnie problem dotyczący naszej gminy, ale też miasta.
Mieszkańcy gminy przyrównują watahę psów do wilków grasujących w innych terenach kraju i nie kryją obaw o zdrowie i życie. Psy żywiące się na wysypisku przemieszczają się do wsi, gospodarstw i stanowią poważne niebezpieczeństwo dla ludzi i zwierząt domowych.
– Pamiętamy, że były kiedyś dokonywane odstrzały wałęsających się psów, oczywiście pod pewnymi warunkami – przypomina radny Stanisław Strużyński. – Tutaj próbuje się łapać, ale to nic nie daje, bo te zwierzęta są za cwane. Ja zwracam się do przewodniczącego Rady Miejskiej w Lipnie (Grzegorz Koszczka – red.) o podjęcie próby zwrócenia się do władz wyższych o wydanie zgody na taki odstrzał. Myśliwi z obwodu łowieckiego by odstrzelili, a korzyść byłaby także dla zwierzyny leśnej, bo przecież te psy nie tylko na śmieciach żyją, ale też zagryzają np. zające. Obecnie jest to także zagrożenie dla dzieci. Trzeba z tym walczyć i zwrócić się o odstrzał.
Indywidualne działania gminne nie przyniosły skutku, bo takie już zostały podjęte. Problem bowiem narasta z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. O ile gmina Lipno doskonale radzi sobie z bezdomnymi zwierzętami, którym zapewnia schronienie w Toruniu, ponosząc oczywiście koszty zarówno odłowienia zwierząt, jak i ich utrzymania potem w schronisku, to z watahą psów poradzić sobie nie jest w stanie.
– My nie mamy większego problemu z odławianiem psów bezdomnych czy takich, które uciekły z gospodarstwa – mówi Marek Wysocki, kierownik referatu rolnictwa Urzędu Gminy w Lipnie. – Ta wataha terroryzująca nasz teren to są natomiast psy najczęściej urodzone dziko, na terenie składowiska lub w okolicznych lasach. Te psy są bardzo zdziczałe i nieufne, dlatego te nasze polowania i pułapki są na nie nieskuteczne. Wiele razy próbowaliśmy ustalić to miejsce, ale wygląda to tak, że ta bardzo duża wataha jest jeden dzień widziana w danym miejscu, a potem nie pojawia się tam kilka tygodni czy miesiąc. Bardzo trudno dlatego to stado odłowić.
Mamy nadzieję, że problem zostanie niezwłocznie rozwiązany i powzięte będą środki zaradcze na przyszłość, bo zagrożenie jest ogromne. Do tematu wrócimy.
Tekst i fot. Lidia Jagielska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie