Reklama

Uchodźcy nadal potrzebują pomocy

Gazeta CLI
05/05/2022 08:32

Dotychczas w naszym mieście uchodźcy wojenni znaleźli schronienie w 35 domach. Dzieci chodzą do szkół, dorośli uczą się języka polskiego w domu kultury, samorząd nadaje numery PESEL i wypłaca wsparcie finansowe oraz pomaga w integracji. Ale potrzeb jest nadal dużo.

Tymczasem pustkami świecą magazyny z darami dla Ukraińców. Potrzebne jest wciąż wsparcie rzeczowe i żywnościowe mieszkańców. – 300 złotych wynosi świadczenie pieniężne jednorazowe dla każdego uchodźcy, który zgłosił się na terenie miasta Lipna i otrzymał PESEL, a 40 złotych wynosi świadczenie dla osób, u których przebywają uchodźcy i którzy świadczą uchodźcom wyżywienie i utrzymanie – wyjaśnia skarbnik miasta Mariola Michalska. – Jest to kwota 40 złotych na osobę za jeden dzień.

Przypomnijmy, że 24 lutego o godzinie 3.45 wojska rosyjskie wkroczyły na terytorium Ukrainy. Wojna toczy się nieprzerwanie, mieszkańcy kraju, głównie kobiety i dzieci oraz seniorzy ewakuują się, szukając pokoju i schronienia, także w Lipnie. Z pomocą ruszyli samorządowcy, lekarze, mieszkańcy.

– My od pierwszego dnia wojny objęliśmy opieką medyczną uchodźców z Ukrainy – mówi Maria Bautembach, lekarz i radna miejska. – Nawet jak nie mieli PESEL-i, my staraliśmy się pomagać, bo sytuacja nagliła nas. Jeśli dziecko jest chore, nie można czekać, aż będzie miało PESEL. Jeśli chodzi o stan zdrowotny, muszę powiedzieć, że mamy wśród uchodźców i osoby z cukrzycą, chłopca z białaczką, kobietę z depresją, jest dużo infekcji, stresu, traumy. Wszystkie potrzebne im leki my finansujemy, kupujemy w przychodni, nie muszą martwić się, że czegoś im zabraknie. Mamy także na wstępnym zatrudnieniu pielęgniarkę z Ukrainy jako pomoc, bo potrzebne są dokumenty. Ja mam sytuację ciężką z młodą dziewczyną, którą przyjęliśmy do mojej rodziny. Dziewczyna 25-letnia straciła przytomność, zostaliśmy z 6-tygodniowym dzieckiem. Ona leży w szpitalu, w tej chwili w Aninie, będzie musiała mieć kardiowerter, przyczyna choroby nie jest znana, ale prawdopodobnie przeszła w czasie ciąży covid, potem uciekała i musiała przejść bardzo długą drogę z dzieckiem do granicy, być może stres i przemęczenie spowodowało taki stan zdrowia. Gdyby nie zbieg okoliczności, być może dziewczyna by już nie żyła, a maleńkie dziecko by zostało. Idzie ku dobremu, jestem uskrzydlona moimi kolegami lekarzami, którzy zrobili wszystko, by nie trzeba się składać, NFZ w dużej części sfinansuje, a kardiowerter kosztuje dużo. Problemów medycznych jest bardzo dużo wśród uchodźców. Trzeba się nimi opiekować, bo oni nie są w swoim kraju, gdzie mają spokój, przeżywają dramat, traumę. My jesteśmy moralnie odpowiedzialni za każdego człowieka. Jesteśmy dumni, że Polacy tak pomagają. Nasza lipnowska sytuacja medycznie jest więc opanowana. Będziemy taki stan utrzymywać, pomagamy, kupujemy co trzeba, dzieciom robimy przyjemności. Dziecko dostało ode mnie klocki lego, to całowało te klocki. Takie zachowanie trzeba doceniać. Ja kocham dzieci, całe życie z nimi pracuję. Musimy być razem w tej pomocy. Cieszę się, że teraz te dzieci już poszły do szkół. Uchodźcy są przyjmowani u nas bez kolejki, bo oni już bardzo dużo wycierpieli.

Zajęcia integracyjne dla dzieci odbywają się także w domu kultury. Uchodźcy sukcesywnie uczą się języka polskiego. Lekcje odbywają się w centrum kulturalnym i są bezpłatne. Ratusz zorganizował też wyjazd do cerkwi dla uchodźców na uroczystości związane z Wielkanocą. Dużym zainteresowaniem cieszyło się spotkanie integracyjne uchodźców z władzami miasta na Placu Dekerta.

– Skala dzieci, które pojawiły się w szkołach, nie jest duża – mówi burmistrz Paweł Banasik. – Są to przypadki pojedyncze. Pracuje u nas także w ramach robót publicznych Ukrainka, która pomaga w tłumaczeniach.

W szkole nr 3 uczy się sześcioro uczniów z Ukrainy, w "piątce" jedenaścioro, w "dwójce" jedno dziecko, w przedszkolu miejskim czworo dzieci, jedno dziecko zostało przepisane z przedszkola niepublicznego, dwoje ma rozpocząć edukację przedszkolną. Liczby jednak zmieniają się z dnia na dzień, więc należy traktować je tylko orientacyjnie. Dzieci wyjeżdżają, przyjeżdżają, zmieniają miejsca pobytu, a poza tym nie wszystkie są w stanie chodzić do szkoły, niektóre kontynuują naukę zdalną w ukraińskich szkołach.

– Sytuacja jest bardzo dynamiczna, dlatego że po okresie spokoju znowu widzimy napływ kolejnych rodzin, głównie z Odessy, która jest zagrożona – wyjaśnia sekretarz miasta Renata Gołębiewska. – W sumie 18 uczniów z Ukrainy rozpoczęło edukację w naszych szkołach na 32 uprawnionych do tego. Tam, gdzie są miasta, w których nie ma nalotów, ataków bombowych, zagrożenia, prowadzona jest edukacja zdalna i niektóre dzieci z tego korzystają, ale w dużej części takiej edukacji zdalnej nie ma. W szkołach średnich niektóre dzieci i studenci mają edukację zdalną. Dzieci są straumatyzowane, te które przyjechały na początku wojny, które wojny nie widziały, są w dobrym stanie emocjonalnym, one nadają się dla szkoły, do grupy, ale dzieci, które przyjechały z terenów zajętych przez Rosję, nie są w stanie, oni za dużo widzieli, nie nadają się do szkoły, będą kontynuować naukę w domu. Liczba dzieci jest bardzo ruchoma. Mamy bardzo różne problemy, od załatwiania lekarza, po robienie zakupów, załatwianie formalności, nadawanie numeru PESEL. Przez pierwsze dwa tygodnie pracowaliśmy do godziny 17.00 łącznie z sobotą, żeby te rodziny jak najszybciej mogły PESEL uzyskać i jak najszybciej dostać pomoc. Uchodźcy chorują, leki kosztują, zderzenie ich sytuacji finansowej z tym, co dzieje się w Polsce, jest zupełnie niewspółmierne. Staramy się pomagać jak możemy. Dziękujemy wszystkim mieszkańcom Lipna za pomoc, odpowiedź na nasz apel była duża, ale dzisiaj już tego zrywu nie ma. Nastąpiło wygaszenie pomocy i emocji, a my w dalszym ciągu potrzebujemy pomocy, bo przyjeżdżają rodziny, które nic nie mają. Przyjeżdżają z reklamówką rzeczy, a my musimy im zapewnić podstawowe rzeczy, na start musimy coś mieć, a nasze magazyny już prawie świecą pustkami. Nikt nie wie, ile to będzie trwało. Proszę o pomoc, o jedzenie, produkty, o przynoszenie do strażnicy na Bulwarną 1 darów.

W Lipnie uchodźcy wojenni z Ukrainy znaleźli schronienie w 35 domach, ale ta liczba też zmienia się z dnia na dzień.

Do 22 kwietnia do Polski dotarło 2,9 mln uciekających przed wojną Ukraińców. Działają punkty recepcyjne przy granicy i w każdym z województw, a uchodźcy wojenni są rozlokowywani w całej Polsce, także na Kujawach i Pomorzu. Już milion uchodźców otrzymało w Polsce numer PESEL, a 600 tysięcy rodzin otrzymało wsparcie finansowe na pomoc w zapewnieniu schronienia i wyżywienia uchodźcom przyjętym pod swój dach.

Napływ ludności jest tak duży, że można sądzić, iż każda pomoc, także indywidualna będzie na wagę złota. Lipnowski ratusz włączył się w pomoc od pierwszego dnia. Trwała zbiórka materiałów opatrunkowych, wyposażenia apteczek pierwszej pomocy, nowych koców, śpiworów. Teraz, jak informuje sekretarz miasta Renata Gołębiewska, emocje nieco ostygły i pomoc przestała płynąć od mieszkańców. Tymczasem dary wciąż są potrzebne. Materiały można zostawiać w budynku strażnicy OSP w Lipnie przy ulicy Bulwarnej 1.

Ukraińcom potrzebne są koce zwykłe i termiczne, śpiwory, podkładki pod materace do spania z wodoodpornej folii aluminiowej, nowe ubrania, nowe płaszcze przeciwdeszczowe, materace. Potrzebne są materiały opatrunkowe, leki przeciwbólowe, przeciwgorączkowe, zestawy pierwszej pomocy, środki higieny i czystości, ręczniki, bielizna, żywność.

Mieszkańcy Lipna, którzy wyrażają gotowość pomocy rzeczowej czy przyjęcia rodzin z Ukrainy pod swój dach, mogą kontaktować się w tej sprawie z urzędem miejskim. Szczegółowe i aktualne, bo sytuacja wciąż jest dynamiczna, informacje o możliwości udzielenia pomocy poszkodowanym w wojnie toczącej się w Ukrainie dostępne są w lipnowskim ratuszu.

Do tematu będziemy wracać.

Tekst i fot. Lidia Jagielska

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo lipno-cli.pl




Reklama
Wróć do