
Kradzież tablic pamiątkowych z alei gwiazd na Bulwarze Poli Negri przelała czarę goryczy w zakresie dewastacji mienia komunalnego. Potrzebne jest niewątpliwie większe wsparcie stróżów porządku publicznego. Okazuje się jednak, że nie ma chętnych do pracy w lipnowskiej straży miejskiej
– Ostatnio mieliśmy jedną kradzież skuteczną, bo tablica na bulwarach lipnowskich została wymontowana, wyrwana – mówi Paweł Banasik, włodarz Lipna. – Sądziliśmy, że to odbyło się w godzinach nocnych, a okazało się, że to było w godzinach porannych, o godzinie 6.30. Facet przy mieszkańcach Lipna przechodzących przez bulwary wymontował tę tablicę i się z nią oddalił, a później zachęcony tym, że nie było żadnej reakcji, że nikt mu nie zwracał uwagi, pojawił się ponownie o godzinie 13.00 i próbował wymontować drugą tablicę, i został w tym momencie ujęty na gorącym uczynku, złapany, tablica została odzyskana. Pan, który to robił, przyjechał do nas na występy gościnne z Włocławka. To, że z Włocławka, pomińmy, ale dla mnie przerażające jest to, że mówimy o działalności policji, zachowaniu mieszkańców. Trudno, żeby policja przypuszczała, że gość, który siedzi na bulwarach, ma zamiary usunąć taką tablicę i ją ukraść. To było śmieszne bardzo, bo patrol był zrobić oględziny po tej pierwszej tablicy i udał się do urzędu, żeby zobaczyć to na monitoringu i się z tym facetem mijał. Kiedy oni weszli do urzędu i zobaczyli monitoring, jeden z policjantów powiedział, że ma wrażenie, że gdzieś tego faceta widział. Dosłownie dziesięć minut wcześniej. To sprawca pilnuje policji. My borykamy się nie tylko z wyrywanymi tablicami, za które chciał uzyskać pieniądze, ale też z wyrywanymi kostkami wyrzucanymi do rzeki, co jest bez sensu. Wyrywane są ławki. Oczywiście strażnicy miejscy próbowali to ogarnąć, pojechali do punktu skupu złomu, pojechali zgłosić to na policję. Ze strażnikami mamy mały problem, bo teraz jeden złożył wypowiedzenie z pracy, a nie ma ludzi chętnych do tej pracy. Nie bardzo chcą chodzić, egzekwować, karać, bo to jest rola trochę niewdzięczna. Stanowiska te są bardzo potrzebne, bo mamy szereg zadań związanych z utrzymaniem porządku, także ze sprawami kotków, piesków, bo tym też zajmuje się straż miejska. Ubiegaliśmy się i dostaliśmy dofinansowanie przez wojewódzki fundusz ochrony środowiska na patrol ekologiczny. Były też kontrole spalania w piecach, były wezwania, bo nie mamy uprawnień, żeby jeździć od mieszkania do mieszkania. Reagujemy na każde zgłoszenie mieszkańców, sygnalistów.
Lipno jest miastem monitorowanym, kamery są na bulwarach. W mieście istnieje straż miejska, pracują policjanci. Kradzież mosiężnej tablicy pamiątkowej z nazwiskiem laureata Politki, nagrody corocznie przyznawanej przez Lipnowskie Towarzystwo Kulturalne im. Poli Negri gwiazdom świata kina czy teatru, dobrze wmurowanej w chodnik biegnący nad rzeką Mień, w centrum miasta, może niepokoić. Zadziwiające jeszcze bardziej jest to, że zdarzenia nie miały miejsca bynajmniej nocą. Jak to możliwe, że o godzinie 6.30 ani potem, aż do 13.00, kiedy złodziej znowu zabrał się do kradzieży, nikt nie zwrócił uwagi na dewastującego kostkę brukową czy chodnik mężczyznę, ani na ubytek w bulwarze, który widać wyraźnie, co dzisiaj sprawdziliśmy i pokazujemy na zdjęciach. Kamery zamontowane na bulwarze mogą spełnić swoją rolę właściwie, jeśli ma kto mieć podgląd nie tylko dopiero wtedy, gdy występek już zaistnieje. W Lipnie strażników miejskich jest na lekarstwo i to widać choćby po wyczynie na bulwarze.
Sprawcą okazał się 44-letni włocławianin, na szczęście po interwencji mieszkańca i policjantów został zatrzymany. Bulwar czeka na naprawę, tablice na wklejenie, sprawca na osądzenie i ukaranie. Powołana kilka lat temu w Lipnie straż miejska miała być panaceum na takie przypadki, wsparciem dla policji, pierwszym interweniującym w razie zagrożeń. Tymczasem okazuje się, że nie spełnia swojej roli w wystarczającej mierze, bo strażnicy pracują jak urzędnicy, do godziny 16.00, a teraz jest ich po prostu za mało i chętnych, jak informuje włodarz miasta, nie ma. W innych miastach to strażnicy miejscy reagują na zakłócenia porządku, wzywają policję wtedy, gdy ich kompetencje kończą się, ale są. Niewątpliwie w Lipnie istniejąca straż miejska wymaga wsparcia personalnego, by patrolować miasto i być dla mieszkańców dostępnymi nie tylko w godzinach pracy ratusza.
– Od kilku lat pytam o straż miejską i nie chodzi mi o to, żeby straż likwidować – zauważa radny Zbigniew Napiórski. – Powołaliśmy straż miejską, bo nie mogliśmy powołać patrolu ekologicznego, więc straż miejska miała zajmować się spalaniem w piecach śmieci. Jak teraz przejrzałem sobie raport straży miejskiej, większość interwencji to są pojazdy. Opalanie plastikiem i śmieciami zaczyna się o godzinie 16.00. Trzeba chociaż zmienić godziny pracy straży miejskiej, bo każdy wie, że oni pracują do 16.00. Trzeba się temu przyjrzeć. Niech chociaż losowo pracują po południu, wtedy ludzie zaczną się bać, niech się przejadą, sprawdzą, może wtedy niektórzy przestaną palić śmieciami. Niech w końcu straż miejska zacznie spełniać to, do czego ją powołaliśmy, bo chodziło o to, żeby to był patrol ekologiczny.
Do tematu wrócimy.
Tekst i fot. Lidia Jagielska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie