
Sławomir i Jerzy Żurawscy zameldowani są w Szczekarzewie, na zgliszczach ojcowizny, która spłonęła ponad rok temu. Mieszkają w Skępem na targowisku miejskim w budynku, który mieszkaniem nie jest
Rodzinny dom braci Jerzego i Sławomira Żurawskich ze Szczekarzewa spłonął doszczętnie 27 grudnia 2014 roku. Wtedy stracili wszystko, co mieli. Dom odziedziczyli po rodzicach, niestety na ubezpieczenie pieniędzy już nie starczało, nie mogli więc liczyć na odszkodowanie. Jeden z braci choruje, otrzymuje zasiłek chorobowy z KRUS-u i czeka na operację nogi. Drugi poszukuje pracy, jest zarejestrowany w pośredniaku, żyje z zasiłku z pomocy społecznej i wsparcia ludzi dobrej woli.
– Zaraz po spaleniu staraliśmy się o mieszkanie socjalne – przypomina Ewa Matyjasik, siostra Żurawskich. – Burmistrz wtedy dał do Szczekarzewa barakowóz, ale to nie zdawało egzaminu, bo jak przyszły mrozy, to wewnątrz była szadź, a w czasie odwilży kapało braciom na łóżka. Wiedziałam, że kolejna zima może zakończyć się dla nich tragicznie i prosiłam o coś innego, jakieś mieszkanie. Po wielu staraniach burmistrz w końcu listopada 2015 roku pozytywnie rozpatrzył ten wniosek. Jeden brat ledwie chodzi, operację ścięgien ma wyznaczoną na 2017 rok. Dobrze, że drugi brat przyniesie wody i jakoś zaopiekuje się Sławkiem. Jerzy liczy na jakąś pracę, ma nadzieję, że coś dostanie.
Bracia mieszkają teraz w Skępem, na targowisku miejskim, w lokalu zastępczym. Zameldowani są nadal w Szczekarzewie, bo zajmowane przez nich lokum nie jest formalnie mieszkaniem. Faktycznie też raczej nie jest, bo dwaj pogorzelcy mają do dyspozycji jedno niewielkie pomieszczenie, które służy im za kuchnię, pokój, sypialnię, przedpokój, łazienkę, suszarnię. Do toalety lub po wodę muszą przejść kilkadziesiąt metrów, wokół budynku.
Myją się w miskach
– Zimą jest to dokuczliwe, a teraz mrozy dają się we znaki, poza tym zdrowie też już nie to – mówią bracia Żurawscy. – Myjemy się w miskach. To wszystko to tylko wegetacja, bo tu przecież nawet jest za wąsko na rozłożenie fotela do spania. Jak jeden rozłoży łóżko, drugi musi spać skulony na złożonym. Grzejnik olejak musi stać, a przesunąć nie ma gdzie. O praniu nawet mowy nie ma. Siostry zabierają pranie i przywożą czyste, ale ile możemy być dla nich takich ciężarem? Pomagają jak mogą, ale my sami byśmy sobie jakoś poradzili, żeby tylko trochę większy ten kąt dostać.
Lokum ogrzewane jest elektrycznie. Pogorzelcy obawiają się rachunków, które na pewno nie będą niskie. Mrozy dawały się im we znaki, bracia mówią, że czuli się jak w lodówce, tylko o większych rozmiarach, ale i tak jest lepiej niż w barakowozie. Dbają o ten swój mały kąt. Pomieszczenie lśni czystością, jest zadbane i umeblowane. Cieszą się z każdego otrzymanego przedmiotu domowego użytku, bo ogień strawił wszystko: budynek, meble i ubrania. Rodzinny dom nie nadaje się do odbudowy, a na wybudowanie nowego nie mają pieniędzy ani siły.
– Ja cieszyłam się, jak dostali to mieszkanko, bo już przynajmniej jestem pewna, że nie zamarzną – nie kryje troski o braci Ewa Matyjasik. – Dowiedziałam się jednak od radnego Krzysztofa Suchockiego, że jest budynek na ulicy Sportowej, większy, murowany, pusty. Bardzo proszę o pomoc w imieniu braci, my niczego innego nie chcemy, tylko dla nich kąt do życia. Może jeden z braci dostanie pracę i jakoś sobie poradzą. My pomagamy z siostrą na ile możemy, ale mieszkania im nie wybudujemy.
Możliwości gminy ograniczone
Sprawę braci Żurawskich zna zarówno burmistrz Piotr Wojciechowski, jak i sekretarz Zbigniew Małkiewicz. Twierdzą, że gmina pomogła w miarę swoich możliwości, a te są ograniczone, bo zasobów mieszkaniowych w Skępem praktycznie nie ma i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie sytuacja ta zmieniła się. Pieniędzy ani planów na remont pomieszczenia na Sportowej też nie ma.
– Na stadionie mamy zaplecze sportowe, to nie jest mieszkanie, a więc dostosowanie do warunków mieszkaniowych nie jest takie proste – tłumaczy sekretarz Zbigniew Małkiewicz. – Nie wiem też, czy w ogóle będzie przerabiane na mieszkanie socjalne zastępcze, bo były też plany sprzedaży tej nieruchomości. Decyzja będzie należała do radnych.
Sekretarz przypomina, że bracia Żurawscy zaakceptowali lokal na targowisku i to specjalnie dla nich gmina go wyremontowała. Nakłady pieniężne i robocze poniósł ratusz. Zdewastowane pomieszczenie jest ogrzewane elektrycznie, ale Zbigniew Małkiewicz zapewnia, że rachunki nie będą dla pogorzelców obciążeniem, bo koszty częściowo lub w całości pokryje gmina (pomoc społeczna).
– Wszystko zrobiliśmy naszymi siłami gminnymi po to, żeby panowie mieli godne warunki do przezimowania. Jest to przecież lokal zastępczy, bo to nawet nie jest mieszkanie. Nie posiadamy lokali socjalnych – wyjaśnia sekretarz Małkiewicz i po szczegółowe informacje na temat procedury mieszkaniowej w ratuszu odsyła nas do Krzysztofa Małkiewicza z działu spraw komunalnych i mieszkaniowych ratusza.
Nic nie wskazuje na to, żeby w Skępem lokali socjalnych w najbliższym czasie przybyło. Nie ma planów budowy domu komunalnego, nie ma co liczyć na rotację, bo zasób mieszkań jest znikomy. Nie ma też podobno dużej liczby oczekujących na lokal gminny, do gminy wpływają co jakiś czas podania, ale nie jest to wielki problem.
Wszystkie socjalne zajęte
– Płacimy odszkodowania za cztery lokale, które musieliśmy zapewnić rodzinom z wyrokami eksmisyjnymi – mówi Krzysztof Małkiewicz. – Nasze mieszkania socjalne są zajęte. Mamy tylko pięć lokali takich w całej gminie: w Czermnie, Boguchwale, Wiosce, Kukowie. Jeden jest zdewastowany. Wybudowanie budynku socjalnego kosztuje i nawet licząc na wsparcie, trzeba mieć wkład własny. Panowie Żurawscy chwalili sobie to mieszkanie na targowisku, nie wiem, skąd ta nagła zmiana.
Zgodnie z zapowiedziami sekretarza, decyzja w sprawie dostosowania do warunków mieszkaniowych budynku przy Sportowej należy do radnych. Jeżeli zdecydują się przeznaczyć ten lokal na cele socjalne i znajdą się pieniądze na remont, pogorzelcy będą mieli szansę na normalne lokum. Zyskają swoje miejsce na ziemi z adresem. A może znajdzie się miejsce jeszcze dla innych? Nie tylko Żurawscy narzekają na lokale na targowisku przeznaczone na mieszkania.
– Mieszkam na targowisku już ze cztery lata i rozmyślam, kiedy stąd się wyprowadzę – mówi sąsiad pogorzelców z targowiska Dawid Rumiński. – Ogrzewam prądem, gazem, ale trudno to ogrzać. Gdybym mógł sobie coś kupić własnego, ale… Mam nadzieję, że wyniosę się stąd. Chętnie przyjmę każdą ofertę mieszkania z prawdziwego zdarzenia. Tu żyje się ciężko.
Pogorzelcy nie są jedynymi lokatorami budynku na targowisku, który mieszkaniem nie jest. Kolejka do mieszkania socjalnego w Skępem pewnie też nie jest więc faktycznie krótka. Przed radnymi i władzami spore wyzwanie, by zmienić ten stan rzeczy.
Bracia Żurawscy szukali pomocy za pośrednictwem ogólnopolskiego programu telewizyjnego Elżbiety Jaworowicz, ale ta nie nadeszła. Teraz liczą już tylko na gminę.
Do tematu wrócimy.
Tekst i fot. Lidia Jagielska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie