
Mieszkańcy regionu zaniepokoili się medialnymi informacjami o zniknięciu z lipnowskiego szpitala przeciwbólowych środków opioidowych pod postaciami morfiny i fentanylu. – To news odgrzany z marca – uspokaja Anna Smużewska, przewodnicząca Rady Powiatu w Lipnie.
– Pomagamy szpitalowi, w tym roku podnieśliśmy swoje udziały o niebagatelną kwotę – mówi Krzysztof Baranowski, starosta lipnowski. – W Polsce szpitale pozadłużały się, nawet te sąsiednie, my to widzimy. Nasz szpital jest finansowo wyzerowany. Nie wiem jak będzie w przyszłym roku, będzie to tematem rozmów z dyrektorem Narodowego Funduszu Zdrowia. Wielu sytuacji związanych ze szpitalem byśmy nie chcieli, ale nie mamy na to wpływu, bo zawsze znajdzie się jakaś jedna czy dwie osoby, które zaszkodzą temu podmiotowi. Chodzi mi o nieszczęsny proceder leków, ale wyjaśniam, że to szpital wewnątrz, sam stwierdził w wyniku kontroli wewnętrznej ten fakt i zawiadomił stosowne organy ścigania. Nikt z zewnątrz o tym nie zawiadamiał, tylko sam szpital. Mam nadzieję, że to będzie do końca wyjaśnione. Wprowadzono również takie mechanizmy, które jeszcze bardziej będą skutecznie broniły tego podmiotu przed takimi sytuacjami. Szpital to duży podmiot, dużo się w nim dzieje, jest tez dużo problemów i trudno każdemu patrzeć codziennie, kiedy przychodzi do pracy, na ręce. Pracuje tam ponad 600 osób. Kiedy jest otwarty oddział pediatrii, jeden z nielicznych w województwie kujawsko-pomorskim i w Polsce, to nikt za bardzo się tym nie interesuje i nie informuje, że funkcjonuje neurologia, na której leczą się ludzie nawet spod Wejherowa czy Gdańska, że mamy rehabilitację poneurologiczną i ogólnoustrojową, i rada powiatu dokłada środków do dobrego funkcjonowania tego szpitala, że mamy nadwykonań prawie na 4 miliony złotych, że z własnych środków leczymy ludzi. Możemy podjąć decyzję, że zawieszamy oddziały, bo wykonały już swoje limity. Nam jednak nie o to chodzi. Płacimy ze swoich pieniędzy za usługi po wykonaniu ryczałtu, za prąd czy ogrzewanie. Dobrze się stało, że rada powiatu ma na uwadze ten podmiot, tak ważny dla ludzi, jakim jest szpital w Lipnie. Sytuacja z lekami wystąpiła w marcu, odpowiednie organy tym się zajmują, czekamy na efekty, a teraz gdzieś o tym mówią i piszą. Toczy się postępowanie, organy ścigania są skuteczne i poradzą sobie ze sprawą, materiały zostały przekazane. Trzeba do końca czekać. Z szacunkiem dla mediów, ale szuka się małego złego, a nie widzi się dużego dobrego.
W ostatnich tygodniach rzeczywiście media regionalne i krajowe donosiły o sprawie. Chodziło o postawienie zarzutów pracownikom lecznicy, którzy to mieli dopuścić się kradzieży morfiny i fentanylu, czyli środków odurzających w rozumieniu polskiego prawa, z miejscowego szpitala. Są to silne środki przeciwbólowe stosowane zgodnie ze skrupulatnymi wytycznymi lekarzy. Morfina i jeszcze mocniejszy fentantyl pomagają w leczeniu silnego bólu chorym, np. na nowotwory, ale są także pożądanym środkiem narkotycznym w środowisku uzależnionych. I rzeczywiście morfina i fentanyl ze szpitala zniknęły, ale wykryła je kontrola wewnętrzna i to za sprawą zawiadomienia prezesa sprawa ujrzała światło dzienne. Tyle, i to jest najbardziej zaskakujące, że miało to miejsce w marcu tego roku.
– Jest to odgrzany news z marca – mówi szefowa Rady Powiatu w Lipnie Anna Smużewska. – Ja sama już dzisiaj miałam pytania, dlatego ważne jest wyjaśnienie społeczeństwu, że to nie jest nowa sprawa, jest to sprawa, którą wykrył właściciel poprzez kontrolę w marcu i skierował do odpowiednich organów.
Ze szpitala zniknęło około 7 tysięcy ampułek opioidów wartych niewiele ponad 7 tysięcy złotych. Sprawę dokładnie wyjaśnia również dyrektor szpitala, zwracając uwagę na kwoty rzekomych strat lecznicy padające w przestrzeni medialnej.
– Media operują informacją, że chodzi o ćwierć miliona złotych – wyjaśnia Andrzej Wasielewski, prezes lipnowskiego szpitala. – Nie mówi się 250 tysięcy złotych, tylko ćwierć miliona złotych, bo brzmi to groźniej. Tyle, że o ile informacja dotyczy kwoty 250 tysięcy złotych, to są tam zawarte materiały, środki okołomedyczne, które były na wyposażeniu oddziału covidowego. Zdaniem moim wydane one zostały na potrzeby pacjentów i personelu, natomiast pracownik odpowiedzialny z powodów zamierzonych lub nie, w odpowiednim czasie nie zdjął ze stanu. Z pracownikiem rozwiązała się umowa o pracę i pracownik ten odszedł, do rozliczenia tego stanu nie podszedł. Przed odejściem poinformował mnie, że stan magazynowy z oddziału przekazany będzie w miarę potrzeb na inne oddziały. I rzeczywiście kilka tysięcy zostało z tego na inne oddziały przekazane, a reszta została przekazana protokołem na izbę, jedną z komórek w szpitalu. Osoba odpowiedzialna za stan potwierdziła stan przekazania. W spisach z natury na koniec roku 2021 stany się zgadzały, natomiast w związku z różnego rodzaju domysłami czy innymi formami działań, podjęliśmy działania i okazało się, że z tego asortymentu nie rozliczone są środki, o których mowa, czyli leki o charakterze narkotycznym. I żeby była pełna jasność, wyjaśniam, że w naszym przypadku koszt jednej fiolki takiego leku to jest kwota 1,4 zł-1,7 zł. Ja oczywiście nie zdawałem sobie sprawy, że czarnorynkowa wartość fiolki to około 100 złotych, ale poinformowany zostałem o tym dopiero w czasie postępowania. Nie miałem innego wyjścia, stwierdzając, że taka sytuacja miała miejsce, poinformowałem o fakcie prokuraturę. Nie ma wątpliwości co do podanych ilości, że w sposób dziwny one zniknęły ze szpitala i jaka jest ich dalsza droga, to jest zadanie organów, natomiast co do środków, które powinny być rozliczone, niech się bronią osoby, które powinny w odpowiednim czasie je ze stanów zdjąć i udokumentować całą procedurę właściwego lub niewłaściwego wydawania. Wartość leków narkotycznych to około 7 tysięcy złotych.
Tekst i fot. Lidia Jagielska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dziwne-remanent na koniec 2021 jest ok, a po 3 m-cach okazuje się,że to lipa?Ktoś tych ludzi przecież pozatrudniał?Poza tym nadzór jakiś powinen chyba to sprawdzać?
Niedobór 7000 ampułek narkotyków w powiatowym szpitalu to na pewno nie jest male zło!To gigantyczna afera.Zastanawia jedynie dobre samopoczucie osób wypowiadających się.Szef lecznicy nie miał świadomości co się dzieje?Przewał roku!
Nie 7000 ampułek tylko za 7000 zł - jak byk napisane wartość ampulki miedzy 1,4 a 1,7 zł - to daje okolo 4000 pozycji. I nie jednego leku a róznych, w jednym opakowaniu jest miedzy 10 a 20 sztuk to daje srednio jakieś 300 opakowań - w 3 msc. To daje jakieś 4 opakowania dziennie i to nie takie same a rózne. To jak na szpital w którym leki wydaje się tonami to 3-4 opakowania dziennie to żadna skala.
Oj, to chyba będzie wierzcholek góry lodowej.Tylko czekać kolejnych rewelacji
Pora czekać na wyniki kolejnych remanentów. No i oczywiście ustaleń Prokuratury. Może niejako przy okazji wyjdą na jaw inne ciekawe sprawy...
"Ze szpitala zniknęło około 7 tysięcy ampułek opioidów...." czyli mówiąc krótko narkotyków.Ich wartość księgowa zapewne jest taka jak podano,ale czarnorynkowa pewnie ze 100x większa.Na taki szpital taka ilość-to jakby ze spożywczaka tonę cukru ukradli. Ale nic się nie stało-dobre samopoczucie to podstawa sukcesu!