
W ostatnim czasie gołoledź dała się mocno we znaki kierowcom. Niektórzy dzwonili z pretensjami odnośnie działań drogowców z ZDP w Lipnie. Ci się bronią.
Najtrudniejszymi dniami były czwartek i piątek, 19 i 20 stycznia. Marznąca mżawka sprawiła, że jezdnie były pokryte lodem, przez co szczególnie rano warunki do jazdy były ekstremalne. Do naszej redakcji dzwonili czytelnicy, narzekając na drogowców. - To jak są utrzymywane drogi powiatowe, to wstyd. Jest bardzo niebezpiecznie i nic się z tym nie robi. Na co więc idą publiczne pieniądze – pyta Edward Celmer.
O drogi powiatowe dba Zarząd Dróg Powiatowych z siedzibą w Lipnie. Jednostka podległa starostwu kieruje się określonymi wytycznymi. - My mamy uszorstniać nawierzchnie, a nie całkowicie usuwać śnieg czy lód. Działamy wg piątego standardu zimowego utrzymania dróg. Oznacza to, że posypujemy drogi o spadku pow. 4 procent, łuki zbliżone do kątów prostych, skrzyżowania, a więc miejsca decydujące o odbywaniu się ruchu – wyjaśnia Mirosław Grodaszewski z ZDP w Lipnie.
Jak wyjaśnił Grodaszewski, w dniach, gdy warunki były szczególnie trudne, na drogach powiatowych cały czas pracowały tzw. pługosolarki. To samochody odgarniające śnieg oraz posypujące jezdnie mieszanką piasku i soli. Jeden wyjazd siedmiu pługosolarek kosztuje ZDP 9 tysięcy złotych. Taka maszyna, jeżdżąc w pętli, może posypać fragmentami ok. 150 km nawierzchni. Dodajmy, że dróg powiatowych w regionie jest 358 km.
Tekst i fot. (ak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie