Reklama

Dramat rolników z Wólki

Gazeta CLI
29/08/2017 08:59

Właściciele łąk sąsiadujących ze stawami w Chałaciach apelują o pomoc. – W tym roku nie skosiliśmy w ogóle traw, bo łąki są zalane – nie kryją zdenerwowania hodowcy bydła z Wólki

Trudne chwile przeżywają rolnicy z Wólki w gminie Skępe, którzy mają swoje łąki w okolicy stawów rybnych, rzeki Mień i stacji pomp.  Okazuje się, że ani wiosną, ani teraz wjechać na swoje tereny nie mogą, bo łąki są zalane.

– Czujemy się bezradni, nikt nam nie chce pomóc, nikt nie stara się nas zrozumieć, a byliśmy już w gminie i starostwie – mówią rolnicy z Wólki. – Odzewu nie ma żadnego, liczą się tylko stawy, a nie zwykli rolnicy. Zaprowadzimy bydło na skępski rynek, bo nie mamy go czym karmić. Nie możemy użytkować swoich łąk, nie mamy do nich nawet dojazdu. Naszym zdaniem odpowiedzialność za to ponoszą osoby zarządzające stawami Chałacie, które w nieodpowiedni sposób piętrzą wodę na tamach, powodując ujemne oddziaływanie na tereny przyległe. Wielokrotnie zgłaszaliśmy problem do gminy i starostwa, ale nie przyniosło to efektu.

Wszystko jest zalane

Sprawdzamy. W czwartek 17 sierpnia rzeczywiście łąki są podmokłe, niektóre zupełnie zalane wodą. Wszędzie widzimy ogromne trawy, śladów po skoszeniu jak na lekarstwo. Drobne tereny ze skoszoną trawą też nie napawają optymizmem, bo siano nie nadaje się do zebrania, gnije, leżąc w wodzie. Bo na miejscu widać wyraźnie, że nie tylko łąki pokrywa woda.

– 10-metrowa, szeroka droga gminna przypomina grzęzawisko, a nie trakt – wskazują rolnicy. – Tędy w ogóle nie można przejechać ani sprzętem rolniczym, ani samochodem. Koń też nie może na tym terenie pracować. Tu trudno przejść, a co mówić o koszeniu czy zbieraniu siana. Sprawdzamy codziennie, wyglądamy osuszenia terenów, ale od wiosny nic się nie zmienia.

Rzeczywiście droga jest. Z map wynika, że gminna. Najpierw dość zachęcająca do pokonania. Szybko jednak podróż się kończy i to w niezbyt miły sposób. Auto odmawia pokonania błotnych kolein i porośniętej chwastami trasy. O dojeździe do łąk nie ma mowy, o pokonaniu drogi również.

Nie mają czym karmić zwierząt

– Gospodarowałem na tym terenie kilkadziesiąt lat. Były lata suche i mokre, łąka lubi przekropną pogodę, ale nigdy nie było sytuacji, żebym nie wjechał przez miesiąc, a nie daj boże przez cały sezon – mówi rolnik emeryt z Wólki. – Moim zdaniem winne są stawy. Kiedyś były państwowe, do tego pracowała na pełnych obrotach stacja pomp, rzeka była oczyszczana na bieżąco. Teraz przepompownia nie pracuje, stawy raczą nas jakimiś zaporami, zastawkami, a rzeka zarośnięta jest w niektórych miejscach bardzo. Do tego droga nieprzejezdna. To się w głowie nie mieści, czego młodzi rolnicy doczekali się. Jak oni mają żyć, czym wykarmić bydło?

Z relacji rolników z Wólki wynika, że sytuacja utrzymuje się od wiosny. Łatwo domyślić się, że i straty są ogromne. Wiadomo, że właściciele łąk to i hodowcy bydła. W tym roku nie pozyskali z tych terenów w ogóle siana. Dla krów kupują kiszonkę i siano, a ich łąki są niedostępne. Rozważają wyprzedaż zwierząt, bo hodowla stała się nieopłacalna. Jest jeszcze problem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i dopłat.

Rolnicy wiedzą, że zgłaszając we wnioskach o dopłaty bezpośrednie łąki, deklarują również ich co najmniej jednokrotne skoszenie. W tym roku obowiązku, wszystko na to wskazuje, nie spełnią, a co za tym idzie, narażą się na kłopoty.  
– Dołożyliśmy jeszcze do tego interesu, bo przecież na łąki posiane były nawozy, a zbiorów nie ma w ogóle – wyjaśniają właściciele. – Poza tym warto uzmysłowić każdemu, komu wydaje się, że to żaden problem, że taka zalana łąka potrzebować będzie trzech czy czterech lat na odbudowanie. Ta trawa nie nadaje się do niczego.

Gmina może wykopać rowy

– Naszym zdaniem jedynym wyjściem z sytuacji jest wykopanie rowów przy drodze gminnej – mówią rolnicy. – To osuszy i łąki, i drogę. I o to prosimy gminę, ale bez skutku. Koparkę przecież z pieniędzy sołeckich kupiliśmy dla gminy, w czym więc problem? Chyba na paliwo samorząd ma pieniądze? Droga jest zalana, rzeka Mień niewyczyszczona, zarządcy stawów założyli znowu zastawki, trzy zapory. Błagamy o pomoc, o wykopanie rowu, który rozwiąże nasz problem, bo ze stawami nie wygramy.
Pracownicy skępskiego ratusza przyznają, że o problemie wiedzą. Byli na miejscu. Twierdzą, że działania podejmują. Rolnicy odpierają, że urzędnicy pomóc im do tej pory nie chcieli. Zgłaszali, rozmawiali i mimo upływu czasu decyzji o wykopaniu rowu lub przyczynach odmowy nie ma. Jarosław Kwiatkowski ze skępskiego ratusza uważa, że powodem problemu jest „mokry rok”, ale nie tylko.

– Jak był suchy rok, tam można było wjechać – wyjaśnia Jarosław Kwiatkowski. – Moim zdaniem gdy przepompownia pompowała wodę, problem był rozwiązany, bo ściągała maksymalną ilość wody dalej w dół. Przepompownia podlega pod zarząd melioracji. Starosta wydał pozwolenie na obiekt jako stawy, w pozwoleniu jest wszystko. My możemy tylko wnioskować. zarząd melioracji jest odrębną jednostką, oni tłumaczą, że nie mają pieniędzy. A to są tereny torfowe, bagienne. Poza tym jest jeszcze problem bobrów, one robią tamy i spiętrzają wodę, a są pod ochroną. Trzeba składać wnioski o odszkodowanie. To nie jest tak, że tam nic nie zrobiliśmy. Wnioskowaliśmy do zarządu melioracji, pompowali jeden dzień czy pół dnia. Rozmowy z właścicielami stawów też były, oni mają to na uwadze.

Konfrontacja z urzędnikami

W czwartek reprezentację rolników z Wólki skonfrontowaliśmy z urzędnikami. Padły argumenty, z problemem zapoznał się sekretarz miasta i gminy Skępe. Długość drogi przy której rolnicy widzą rowy jako panaceum na problem to 600-700 metrów. Sekretarz nie mówi „nie”. Zapowiedział zbadanie skuteczności tego rozwiązania. Ratusz szuka więc teraz najtrafniejszego rozwiązania problemu, udrożnienia traktu i, zgodnie z zapowiedzą sekretarza, urzędnicy w teren wyjechać mieli niezwłocznie w czwartek.

– Geodeta jak najprędzej zrobi niwelację i zbada, czy rów rozwiąże problem – zapewnia sekretarz miasta i gminy Skępe Zbigniew Małkiewicz. – Jeśli wykopanie tego rowu pomoże, na pewno wykopiemy. Poczekajmy więc na niwelację. Jeśli chodzi o stawy, my możemy tylko prosić, wnioskować, prawnie nie mamy do dzierżawcy stawów nic, a problemem mogą być te zapory. Starosta wydaje decyzje i rolnicy powinni monitować o to w starostwie. Nasz pracownik spotka się jednak z dzierżawcą stawów, porozmawia.
I odbędzie się spotkanie wszystkich zainteresowanych stron. Organizatorem jest Urząd Miasta i Gminy w Skępem. Właściciele gruntów i urzędnicy mają spotkać się w przyszłym tygodniu na miejscu, żeby dokładnie rozważyć wszystkie zastrzeżenia. Chociaż, jak zastrzegają ratuszowi urzędnicy, oni mogą podejmować decyzje tylko odnośnie drogi gminnej. Reszta należy do starostwa i zarządu melioracji oraz właścicieli stawów rybnych. No i samych rolników. Rola ratusza jest więc tu ograniczona, ale za to jest dobra wola.

– My rozumiemy rolników i chcemy pomóc, bo jesteśmy tu po to, żeby pomagać – wyjaśnia sekretarz Zbigniew Małkiewicz.

Wyczyszczą rzekę

O problemie poinformowaliśmy też zarząd melioracji. Kierownik biura terenowego sytuację dobrze zna, pracownicy teren wizytowali i diagnoza jest. Koryto rzeki zostanie wkrótce wyczyszczone.

– Nasi pracownicy tam byli i sprawdzali – wyjaśnia kierownik lipnowskiego biura terenowego Kujawsko-Pomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych Roman Nawrotek. – To (zalane łąki – red.) jest zależne od stawów rybnych Chałacie. Do nas należy tylko rzeka. Kiedyś, 20 lat temu, stawy rybne były państwowe. Zalewanie tych terenów jest spowodowane właśnie tymi akwenami. Nasza przepompownia jest teraz w razie powodzi, a kiedyś służyła do tego, by pompować wodę na stawy rybne. Ale żeby pompować wodę na stawy, trzeba płacić za prąd. Właściciele stawów na to nie przystają, więc nie mają pompowanej wody, chociaż część zbiorników mają nieużytkowaną, bo grawitacyjnie woda nie dopłynie do tych stawów. Musi być jedynie pompowanie rurociągami tłocznymi. Rolnicy z Wólki mają pretensje, bo oni mają pobór wody na rzece Mień od strony Likca i tam właśnie, ludzie mający łąki blisko stawów rybnych, są zalewani. Ja nie mam wpływu na tereny prywatne. Czyszczenie koryta rzeki odbywa się, jak wszystko w naszym kraju, zgodnie z przetargami. Jest już firma, która wygrała przetarg i rzeka w tym miejscu oraz 17 innych obiektów będzie wyczyszczona za miesiąc, dwa.

Muszą czekać na suszę?

O zastrzeżeniach rolników poinformowaliśmy też właściciela stawów rybnych Chałacie.

– Dlaczego rolnicy nie interweniowali w ubiegłym roku, kiedy była susza? – odbija nasze pytanie właściciel stawów rybnych Chałacie. – Ja jestem zadowolony, że pada. Rozumiem tych rolników, ale nie do mnie są pretensje, że pada. Tydzień temu była taka ulewa, że ja zauważyłem na stawie, że przybyło 5 cm wody. Można sobie policzyć, ile spadło wody. Kto jest temu winny, że są opady? W ubiegłym roku, dwa lata temu ja miałem problem, bo była susza, pompowałem wodę skąd się dało, a oni nie narzekali. Teraz jest nadwyżka wody. Mamy taki klimat. Ja mogę tylko tym rolnikom współczuć i doradzić, żeby wystąpili o odszkodowanie. Jeżeli mają plantacje ubezpieczone, to żaden problem. Są odszkodowania za suszę, są i za zalewanie. Ja też mam 13 hektarów łąk i też nie mogę ściąć traw, utopiłem dwa ciągniki i niech mi teraz Agencja Restrukturyzacji powie, że nie wypłaci. Jak mam ściąć łąki, skoro jest na nich woda i można chodzić tylko w gumowcach.

Z przyrodą nikt nie wygra, ale rolnicy dopatrzyli się zapór, które piętrzą ich problemy. Twierdzą, że wcześniej ich nie było, a to one są jedną z przyczyn ich kłopotu. Zdaniem rolników i mieszkańców Wólki sam deszcz mógłby tylko opóźnić zbiór trawy, ale w żadnym wypadku nie zablokować na cały sezon. Tzw. mokre lata zdarzały się przecież nie raz, a tereny były użytkowane bez większych problemów.

– Te zastawy, i betonowe, i metalowe należą do obiektu, z tymi urządzeniami kupiliśmy stawy od Agencji Rynku Rolnego – wyjaśnia właściciel stawów. – Są to więc urządzenia zakupione razem ze stawami, żadnych samoróbek nie ma, bo tego robić nie wolno. Wiąże się to też z innym problemem, bobrami. Ja zgłaszałem nawet te tamy bobrowe. Komisja nie pozwala jednak takiej tamy rozebrać, tylko trzeba zrobić przepust. Kiedy dowiedziałem się, jakie są procedury, odstąpiłem od tego i stwierdziłem, niech sobie ta tama tam będzie. Nie jest proste zrobić cokolwiek zgodnie z prawem, jeśli chodzi o siedliska ptaków czy na przykład bobrów. Przepusty są pootwierane, była jedna, druga komisja ze starostwa, wszystko jest ok. A gdzie ja pójdę, jak będę teraz chciał spuszczać wodę ze stawów, a w rzece jest poziom wysoki i woda mi nie zejdzie? Będę musiał pompami wypompowywać ze stawów do rzeki i tak będzie się pewnie gdzieś rozlewało, na jakichś łąkach i też będzie problem. I to są dla mnie koszty. Te stawy są tak ułożone, że woda mi napływa i ja później spuszczam ją do rzeki. Jak mam odłowić ryby, jak nie spuszczę wody? Pompami wypompowuję i odławiam ryby. I do kogo mam z tym iść? Do Boga? Gdy przepompownia obniży poziom w rzece, to woda zejdzie. Chociaż też to za wiele nie da, bo wszystkie jeziora skępskie są pełne. Nie da się tego rozwiązać. Wcześniej nigdy problemu tam nie było, bo było sucho. Współczuję rolnikom, niech czekają, może wrzesień będzie suchy. Ja w stawach mam nadmiar wody, a we wrześniu zacznę pierwsze stawy spuszczać do rzeki. Też wtedy wody będzie przybywać, ale ja muszę tę procedurę wykonać, a to nie jest tak jak w wannie, korek wyjąć i w dwie minuty wody nie ma. Tu jest powierzchnia 300 hektarów lustra wody, spuszczenie będzie trwało miesiąc lub dwa. Trzeba wykonywać to stopniowo, wyczekać na pogodę, żeby ryb nie podusić. Za miesiąc za prąd płaci się wtedy 4,5 tysiąca złotych, ale ja nie chodzę do burmistrza czy starosty, bo oni mogą mi tylko współczuć. Takie jest życie.

Naczelnik wydziału rolnictwa starostwa powiatowego w Lipnie Eliza Jałowiecka-Rudewicz nie zechciała rozmawiać telefonicznie o tym problemie, ale umówiła się z nami na spotkanie. Do tematu wrócimy więc w kolejnym numerze CLI,  by przedstawić między innymi ocenę organu, który pozwolenie wodno-prawne wydał. Nazwiska właścicieli gospodarstw wypowiadających się w reportażu są znane redakcji.
 

Tekst i fot. LiJ

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo lipno-cli.pl




Reklama
Wróć do