
Ceny energii cieplnej dostarczanej do mieszkań lipnowian przez Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych rosną o 60 procent, a spółka przymierza się do wybudowania instalacji OZE, by zapewnić niższe ceny za ciepło pozyskiwane z odpadów.
Gazowo zdecydowanie za drogo
– W ubiegłym roku wybudowaliśmy stację gazu i zainstalowaliśmy kocioł gazowy szczytowo-rezerwowy, który stanowi rezerwę dla naszej ciepłowni. W przypadku, gdy są bardzo niskie temperatury, ten kocioł jest uruchamiany – mówi Marcin Kawczyński, prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych w Lipnie. – Do tej pory uruchomiliśmy go raz, bo na szczęście zima była lekka, a ceny gazu skoczyły tak drastycznie, że ogrzewanie gazem było 6-krotnie droższe niż węglem.
Cena gazu wynosiła 30 złotych w chwili projektowania przez lipnowską spółkę miejską instalacji gazowej jako wspierającej ciepłownię. I wtedy ogrzewanie gazem było opłacalne. Potem cena wyniosła 80 złotych, ale teraz jest to 750 złotych.
– Wysyłamy zapytania ofertowe do ośmiu firm na zakup węgla – mówi prezes Kawczyński. – Jesteśmy w kontakcie z Urzędem Regulacji Energetyki, bo zmieniliśmy taryfę, wejdzie podwyżka cen za dostarczanie ciepła, ale z taryfą za 850 złotych, podczas gdy w URE są już wnioski z taryfą za 1500 złotych. A to był kwiecień.
Węgiel szybko w górę
W grudniu 2021 roku PUK za tonę węgla płacił 325 złotych, w marcu 650 złotych, w kwietniu 950 złotych, obecnie do końca czerwca 950 złotych, a oferta na lipiec to prawie 1500 złotych.
– Będzie to wzrost cen energii cieplnej o 60 procent – zapowiada prezes Marcin Kawczyński. – Dla porównania powiem, że obecnie cena ciepła przez nas dostarczanego odpowiada ogrzewaniu domu ekogroszkiem kupowanym po 1100 złotych, gdy dołożymy 60 procent, będzie to 1800 złotych. Taryfa, która aktualnie weszła w życie, jest bardzo atrakcyjna w stosunku do tego, co dzieje się na rynku. Boję się, że lepiej nie będzie, sytuacja jest bardzo trudna.
Jeżeli oferta 1500 złotych utrzyma się za tonę węgla kupowanego przez PUK, to cena ciepła będzie musiała odpowiadać ogrzewaniu domu indywidualnie opałem, np. ekogroszkiem po 2400 złotych. Cena dla odbiorców indywidualnych np. ekogroszku to już 3 tysiące złotych, więc i tak będzie opłacalne ciepło z PUK-u. Rząd co prawda zapowiada 3 tony węgla dla każdego domu w cenie niespełna 1 tysiąca złotych, ale po pierwsze nie dla każdego budynku to może wystarczyć, a po drugie ustawa jeszcze nie weszła w życie i nie wiemy jak ona będzie funkcjonowała w praktyce.
Drożej, ale i tak taniej
– I tak ta nasza oferta jest dobra – mówi Marcin Kawczyński. – Mamy inne źródło, czyli gaz, ale on jest jeszcze droższy niż miał nawet po 1500 złotych. W związku z tym chcemy produkować energię z odnawialnych źródeł, mamy dokumentację, mamy pozwolenie na budowę już od trzech lat na instalację OZE produkującą energię z odpadów. Ta instalacja nigdy nie była tak potrzebna jak teraz, bo ona spowoduje, że w 65 procentach będziemy mogli zamienić węgiel na to paliwo z odpadów w cenie nieporównywalnej. Ze względów proceduralnych, bo ministerstwo było przeciwne budowie tego typu instalacji, nie otrzymaliśmy dotacji i straciliśmy dwa lata, nie zostaliśmy wpisani w plan wojewódzki, odwoływaliśmy się do sądów. W tej chwili przedsiębiorstwo podjęło kroki i już jesteśmy na finiszu rozmów z instytucjami finansowymi, chcemy się zadłużyć.
Wartość inwestycji szacowana jest na 55 milionów złotych. To dużo. Przedsiębiorstwo rozważa kredyty, pożyczki, może częściowo umarzalne jak z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska.
OZE ratunkiem na wysokie ceny
– Chcemy, żeby do tego celu była stworzona spółka celowa, której 100-procentowym właścicielem jest PUK i miasto, żeby ryzyka nie brała cała firma – zapowiada prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych. – Plan ten spina się przy obecnych cenach energii. Możemy kupić energię od naszej spółki zależnej, jeżeli wybudujemy instalację, bardzo tanio.
Proces budowy instalacji OZE potrwa do 3 lat. Pozwolenia na budowę i projekty już są, problemem mogą być zabezpieczenia dla banków. Kapitał zakładowy PUK-u to 40 milionów złotych, a instalacja ma kosztować około 55 milionów złotych, pożyczek trzeba zaciągnąć na 45 milionów złotych, około 10 milionów złotych PUK zamierza wyłożyć z własnych środków, co i tak będzie ogromnym wysiłkiem finansowym dla spółki miejskiej.
– Obecnie za węgiel płacimy o 5 milionów więcej w skali roku, jeżeli cena zwiększy się do 1500 złotych, to będzie to kolejne 5 milionów więcej – wylicza Kawczyński. – Przychody całego działu nie przekroczyły w ubiegłym roku 6 milionów złotych. Chcę chronić mieszkańców, ale nie damy rady rocznie dokładać 10 milionów złotych. Chcemy zaoszczędzić po 3 miliony złotych rocznie na tę inwestycję, chcemy ograniczyć liczbę naszych inwestycji, ale firma jest rozpędzona, budujemy stację uzdatniania wody, do której musimy dołożyć 1,5 mln złotych z własnych środków. Wybudowaliśmy ponad 20 kilometrów sieci ciepłowniczej od 2010 roku.
Coraz więcej odbiorców
Rocznie do sieci miejskiej podłącza się ponad 30 nowych nieruchomości. Ponad 130 wniosków czeka na wykonanie instalacji. W tym roku ma być podłączonych 41 domów. Podłączane są nieruchomości położone najbliżej sieci. Firma zatrudnia 12 pracowników zajmujących się tylko podłączeniami do sieci ciepłowniczej, oni kosztują spółkę 700 tysięcy złotych rocznie i dlatego przedsiębiorstwo kontynuuje nowe przyłączenia, mimo że obecnie nie jest to dla spółki opłacalne.
– W Polsce będzie brakowało węgla dla odbiorców indywidualnych i takich ciepłowni jak nasza – wyjaśnia prezes lipnowski spółki PUK. – Zrobię wszystko, aby ta instalacja OZE powstała przez trzy lata i ceny dla mieszkańców były mniejsze. Teraz będzie drożej, musimy ceny zmieniać, ale i tak będziemy atrakcyjni cenowo.
Przez prawie 14 lat istnienia PUK notował z roku na rok coraz lepsze wyniki finansowe, dzisiaj prezes spółki przyznaje, że ten rok będzie pierwszym z gorszym do poprzedniego wynikiem. I to spowodowały ceny węgla.
Bez szans na dotację na OZE
– Jeszcze cały czas liczę, że z Krajowego Programu Odbudowy będzie jakaś furtka, z której będziemy mogli skorzystać – zauważa Paweł Banasik, burmistrz Lipna. – My jeździmy wszędzie, zarówno ja osobiście jak i prezes PUK-u, prowadzimy rozmowy z różnymi podmiotami i staramy się szukać możliwości dofinansowania.
Prezes Marcin Kawczyński wyjaśnia, że obecnie szans na dofinansowanie inwestycji nie ma, a niezbyt spółkę miejską i lipnowian stać na czekanie na otwarcie się ewentualnych konkursów czy projektów pomocowych.
– Naszą polską gospodarkę powinno się przestawić, bo w Polsce jeszcze nie ma ani jednej takiej instalacji, buduje się w Nysie, my jesteśmy drugą albo trzecią instalacją w Polsce, która może powstać. W Szwecji jest ich np. bardzo dużo – wylicza prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych w Lipnie Marcin Kawczyński. – Sprawdziliśmy i wiemy, że będziemy produkować energię cieplną tanio i będzie nas stać na spłatę tych kredytów, największym naszym zmartwieniem teraz jest to, żeby wystarczyło nam na zabezpieczenie. Ja osobiście żałuję, że od razu nie wzięliśmy kredytu i nie wybudowaliśmy instalacji, bo po pierwsze byłoby to 20-30 procent taniej, po drugie byśmy mieli już tę instalację. Pan burmistrz jeszcze ma nadzieję na dofinansowanie, ja dużo mniejszą. Ja wiem jak wyglądają wnioski do funduszu ochrony środowiska. My otrzymaliśmy w ubiegłym roku, w marcu, promesę, do dzisiaj nie mamy umowy, a inwestycja jest w grudniu oddana, wybudowana, zapłacone jest 1,5 miliona złotych naszych środków, ale musiałem budować, bo gdyby nam zabrakło ciepła zimą, miasto by zamarzło. Podłączamy rocznie 30-40 nowych nieruchomości, potrzebujemy coraz więcej energii, nasze kotły, które mamy, nie dają już rady, musimy mieć alternatywę. Nas nie stać na to, żeby czekać. Od trzech lat mamy pozwolenie na budowę, rozpoczęliśmy już budowę, a plany zaczęły się więcej niż osiem lat temu, już z panem burmistrzem Dobroszem jeździliśmy, spółkę (celową – red.) powołaliśmy w 2015 roku. Banki pytają, czy miasto poręczy.
Plany lipnowskiego Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych zakładają, że po zbudowaniu nowoczesnej instalacji 65 procent ciepła pochodzić ma z instalacji OZE o mocy 5 megawatów.
Alternatywy ratunkowe
– Chcieliśmy całkowicie odejść od węgla, ale teraz już wiem, że dwa kotły zostawię i będę je utrzymywał i remontował – wyjaśnia prezes Kawczyński. – Mamy zainstalowany kocioł rezerwowo-szczytowy (gazowy – red.) i mamy alternatywę z gazu, byśmy mogli spokojnie spać. Rok temu złożyłem wniosek i już dostałem pozytywną decyzję o dofinansowaniu instalacji kogeneracyjnej na gaz, ale ten układ w początkowej wersji kosztował 4,5 mln złotych, teraz jest to już 7,5 mln złotych, dofinansowanie to 50 procent. Poprosiliśmy o przedłużenie terminu do przyszłego roku, jeszcze nie zrezygnowaliśmy z tego, ale nieopłacalność tego jest obecnie wysoka. W 2023 roku wchodzą obostrzenia dotyczące emisji i prawdopodobnie będziemy musieli płacić kary za emisję do środowiska. Nasz plan był taki, żeby tego uniknąć i przejść na gaz, no ale ze względu na cenę gazu nie decydujemy się, bo opłacalność jest niska. Mamy więc układ gazowy, mamy złożony wniosek o dotację i środki te zostały nam już nawet przyznane na układ kogeneracyjny, mamy dokumentację na instalację OZE i w tej chwili jesteśmy bardzo zaawansowani, weszliśmy na teren budowy, rozpoczynamy tę inwestycję. Sytuacja jest trudna, ale myślę, że wiele miejscowości chciałoby być w naszym położeniu. Zrobię wszystko, aby instalacja powstała i za trzy lata została otwarta, a ceny energii dla mieszkańców były mniejsze. Mamy pomysły i plany jak to zrobić. Musimy ceny zmieniać teraz, nie będzie tanio, ale i tak będziemy atrakcyjni cenowo.
Jak widać, dostawca energii cieplnej do miejskiego ciepłociągu ma wiele pomysłów na utrzymanie konkurencyjnych cen dla mieszkańców za ogrzewanie domów i mieszkań. Wszystkie plany wiążą się jednak z dużymi nakładami finansowymi. Wybór nie jest łatwy, do tematu będziemy zapewne wracać. Póki co odbiorcy ciepła z miejskiego ciepłociągu muszą przygotować się na podwyżki, podobnie jak każdy kto indywidualnie ogrzewa swój dom.
Tekst i fot. Lidia Jagielska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie