
W lutym w Sądzie Okręgowym we Włocławku odbyła się pierwsza rozprawa apelacyjna w sprawie byłego policjanta Kamila K. uznanego w pierwszej instancji za winnego i skazanego za wytwarzanie środków odurzających. W procesie uczestniczyła poseł na sejm RP Beata Maciejewska.
– Dzisiaj jesteśmy na rozprawie pacjenta, który leczył się marihuaną i za to został ukarany, pana Kamila, byłego już dzisiaj policjanta, dlatego że sąd zakazał mu po tym jak został skazany w sądzie pierwszej instancji, wykonywania swojego zawodu – mówiła na konferencji prasowej Beata Maciejewska, poseł na sejm RP z ramienia Lewicy i przewodnicząca parlamentarnego zespołu do spraw legalizacji marihuany. – Jesteśmy tu z grupą aktywistów i aktywistek z "Wolnych konopi". Zależy nam i robimy to od dłuższego czasu, żeby pokazywać jak absurdalne jest prawo w Polsce. Jak to się dzieje, że osoby, które używają marihuany, substancji, która jest legalna wtedy, kiedy kupuje się ją w aptece na receptę. Ta sama substancja może zniszczyć komuś życie dlatego, że ten ktoś tę substancję hodował na własne potrzeby, tak jak pan Kamil, który ze względu na stres związany z pracą policjanta używał konopi jako środka leczniczego, ponieważ inne środki farmakologiczne nie były w stanie pozbawić go tych rzeczy, które źle wpływały na jego zdrowie, które sprawiały, że nie mógł on dobrze pracować i dobrze żyć. Dzisiaj jesteśmy pod tym sądem dlatego, że w tej odwoławczej, apelacyjnej rozprawie mamy nadzieję, że sąd wysłucha naszych argumentów, ze sąd stanie po stronie ludzi, którzy używają marihuany do celów leczniczych i nie ma to nic wspólnego ani z handlem narkotykami, ani z tym, żeby sprzedawać komuś narkotyki, przewozić. Marihuana służy jako środek leczniczy i trzeba dzisiaj o tym pamiętać, i przestać ludzi karać za to, że chcą na własny użytek uprawiać marihuanę i jej używać. Jako parlamentarzystka i szefowa zespołu do spraw legalizacji marihuany przypominam, że my opracowaliśmy trzy projekty ustaw dotyczące prawa takich osób jak pan Kamil, żeby takie osoby, które używają marihuany na własne potrzeby, mogły mieć ten lek refundowany, bo dzisiaj jest to niemożliwe i te leki są bardzo drogie, i żeby medycy mogli się szkolić, bo wielu z nich nadal kieruje się uprzedzeniami, i żeby można było uprawiać cztery krzaki i mieć przy sobie 5 gramów na własne potrzeby, tzn. niezależnie od tego, czy się jest pacjentem, czy się to robi dla innych celów. Mimo bardzo szerokiej debaty w parlamencie w styczniu tego roku niestety te projekty nie przeszły przez Sejm. Wszystkie opozycyjne ugrupowania mówiły o konieczności zmiany tego absurdalnego prawa. Mam nadzieję, że wkrótce sądy będą mogły kierować się dobrym prawem, a dzisiaj mogą kierować się innymi wyrokami. Ja przypomnę, że w tym roku jeden z pacjentów, starszy pan Ryszard, 70-latek spod Krosna, u którego znaleziono 46 roślin, jego sprawa została warunkowo umorzona właśnie dlatego, że sąd stwierdził zgodnie z faktami, że używał marihuany w celach leczniczych. I tak samo jest w przypadku pana Kamila, więc mam nadzieję, że zapadnie w sądzie taki wyrok, który odda sprawiedliwość panu Kamilowi.
Przypomnijmy, że Sąd Rejonowy w Radziejowie uznał za winnego byłego policjanta KPP w Lipnie Kamila K. i skazał go na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres próby wynoszący 3 lata. Wyrok jest nieprawomocny.
– W sprawie Kamila K., byłego policjanta Komendy Powiatowej Policji w Lipnie, został wydany wyrok, w którym uznano Kamila K. za winnego popełnienia występku z art. 53 ust. 1 w zbiegu z art. 63 ust. 1 i 2 ustawy z dnia 29 lipca 2005 roku o przeciwdziałaniu narkomanii, w związku z art. 11 par. 2 Kodeksu Karnego, w związku z art. 12 par. 1 KK i za ten czyn wymierzono mu karę 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres próby wynoszący 3 lata oraz karę grzywny w wysokości 5 tysięcy złotych, a nadto orzeczono nawiązkę na rzecz stowarzyszenia Monar w wysokości 5 tysięcy złotych i zakaz wykonywania zawodu funkcjonariusza policji na okres 3 lat od dnia uprawomocnienia się orzeczenia – informuje nas sędzia Lilianna Ratajczak, prezes Sądu Rejonowego w Radziejowie. – Jednocześnie obciążono oskarżonego kosztami postępowania. Wyrok w przedmiotowej sprawie nie jest prawomocny.
Zgodnie z art. 53 ust. 1 kto wbrew przepisom ustawy wytwarza, przetwarza albo przerabia środki odurzające lub substancje psychotropowe albo przetwarza słomę makową podlega karze. Artykuł 63 ust. 1 i 2 penalizuje uprawę maku z wyjątkiem maku niskomorfinowego, konopi, z wyjątkiem konopi włóknistych lub krzaków koki oraz zbieranie mleczka makowego, opium, słomy makowej, liści koki, żywicy, ziela konopi innych niż włókniste. Zgodnie z art. 11 KK jeżeli dany czyn wyczerpuje znamiona określone w dwóch albo więcej przepisach ustawy karnej, sąd skazuje za jedno przestępstwo na podstawie wszystkich zbiegających się przepisów, a w myśl zapisu art. 12 KK dwa lub więcej zachowań podjętych w krótkich odstępach czasu w wykonaniu z góry powziętego zamiaru uważa się za jeden czyn zabroniony.
Wyrok jest nieprawomocny. Pan Kamil od decyzji sądu pierwszej instancji odwołał się, a w lutym odbyła się pierwsza rozprawa apelacyjna w Sądzie Okręgowym we Włocławku. Przypomnijmy: do zdarzenia doszło pod koniec 2020 roku. Lotem błyskawicy region obiegła wiadomość o działaniach biura spraw wewnętrznych bydgoskiej policji u jednego z funkcjonariuszy, sprawa trafiła do prokuratury.
Postępowanie przeciwko Kamilowi K. nadzorowała Prokuratura Rejonowa w Radziejowie po tym, jak 4 listopada do prokuratury w Lipnie wpłynęły materiały z biura spraw wewnętrznych policji w Bydgoszczy. W toku prowadzonych czynności służbowych wydział ten uzyskał informacje, że funkcjonariusz policji mógł być w posiadaniu nasion konopi indyjskich, środków odurzających, substancji psychotropowych oraz urządzeń służących do produkcji substancji narkotycznych.
Początkowo sprawę tę prowadziła prokuratura w Lipnie, ale dla zapewnienia bezstronności została ona przekazana do prowadzenia Prokuraturze Rejonowej w Radziejowie. Wobec funkcjonariusza natychmiast zastosowane środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji, poręczenia majątkowego i zawieszenie w czynnościach służbowych oraz zakaz opuszczania kraju. Działania niezwłocznie podjęła także komenda powiatowa policji.
Teraz sprawa leży w rękach sądu drugiej instancji, czyli Sądu Okręgowego we Włocławku.
– Sąd niestety zabronił udziału publiczności w rozprawie – mówi Mateusz Zbojna, lider ruchu konopnego. – Nie zniechęca to naszych aktywistów do wspierania pacjentów. Mało nas może powstrzymać, a karanie pacjenta medycznej marihuany za tak niewielką ilość jest wielkim absurdem. Farmakologia pomagała panu Kamilowi, ale pozbawiała go radości z rzeczy codziennych, a marihuana nie pozbawia tych funkcji i jest zbawienna. I tak dalej się konopiami leczy, legalnie.
Trwa oczekiwanie na kolejną rozprawę apelacyjną. Przed sądem odbyła się konferencja z udziałem aktywistów na rzecz legalizacji medycznej marihuany, którzy wysyłają maile do sądu z prośbą o uniewinnienie pana Kamila.
– Ciężko się wypowiadać, bo sytuacja jest bardzo stresująca, dla mnie to już kolejna rozprawa, drugi sąd – mówił w czasie konferencji pan Kamil. – Pierwszy sąd nie przyjął żadnych naszych wniosków dowodowych, nie zwrócił uwagi na to, że leczę się od 2018 roku. Przypominam, że zatrzymany zostałem w listopadzie 2020 roku. To jest sprawa dla mnie bardzo przykra. Uważam, że w ogólne nie powinna mieć miejsca, ponieważ marihuana jest to bardzo bezpieczny i od kilku lat środek legalny w Polsce. Przykre jest to, że pacjenci muszą cały czas obawiać się wymiaru sprawiedliwości oraz czuć się dyskryminowani tak, jak czułem się ja.
O swoje dobre imię nie tylko przed sądem, ale w mediach walczy sam pan Kamil. Opowiada o swojej sytuacji, o potrzebie legalizacji medycznej marihuany.
– Jeszcze kilka lat temu byłem przeciwnikiem marihuany, jednak z biegiem lat i doświadczeniem bycia policjantem, które nabyłem przez 8 lat służby, zdecydowanie zmieniłem poglądy, zauważyłem, że konopie pod każdą postacią nie są problemem, z którym powinniśmy walczyć – mówi pan Kamil. – Jako funkcjonariusz prewencji nigdy nie uczestniczyłem w interwencji, która była spowodowana paleniem marihuany. W 2018 roku trafiłem z własnej woli do świetnej pani doktor, bo uznałem, że czas, aby zacząć robić coś z tym, co zostaje po służbie. My spotykamy się praktycznie codziennie z przemocą i traumatycznymi przeżyciami. To nie pozwala nam nawet po służbie zapomnieć. Czułem się dziwnie, kiedy czekałem w kolejce do lekarza. Miałem 26 lat. W gabinecie opowiedziałem o swoich problemach i okazało się, że ciężki stres spowodowany jest służbą. Fizycznie czuję się doskonale, ale trzeba dbać także o zdrowie psychiczne. Po pierwszej wizycie zostały wdrożone delikatnie leki, wizyty były kontynuowane, a przełomowym momentem mojego leczenia była sytuacja z poprzedniego roku, kiedy to zostałem zawieszony w służbie i zatrzymany. Wtedy zacząłem brać leki regularnie, nie doraźnie, jak wcześniej. I wtedy poczułem skutki uboczne tych leków, a jest ich dość sporo. I wtedy dopiero zacząłem interesować się konopiami, ale już tymi THC, bo CBD brałem już wcześniej, chyba trzy lata wcześniej, na początku w postaci suszu. Moja wiedza nie była na początku zbyt duża na temat konopi, dlatego CBD nieumiejętnie zażywałem. Nie znałem wtedy polskich upraw. CBD było już w moim życiu. Funkcjonariusze służby wewnętrznej zdobyli informacje, że ja mogę posiadać w swoim domu susz konopi bądź przyrządy do wytwarzania tych konopi – mówi pan Kamil. – Chcę walczyć i będą walczył do samego końca, nie może tak być, że pacjent medycznej marihuany jest karany. Nie widzę sensu walki z konopiami. Jestem pierwszym, już byłym policjantem, aktualnie cywilem, który tak otwarcie mówi o tym. Moje życie zawodowe legło w gruzach, życie prywatne zmieniło się, ale na szczęście pozytywnie. Sprawy przeciągają się w czasie. Moim głównym celem jest powrót do służby. Mam w sobie energię i moc, wspierają mnie znajomi, powiedziałem adwokatowi, że będziemy walczyć do końca, bez względu na to, ile to będzie trwało. Moje dobre imię zostało zhańbione. Teraz ja się ujawniłem i daję wszystkim jasny przekaz, jak to było w rzeczywistości. Nie mam sobie nic do zarzucenia, więc będę walczył o swoje dobre imię, o przywrócenie do służby i o dobre imię całej formacji. Mieszkam w tak małej miejscowości i pracowałem w komendzie powiatowej nie na tyle dużej, żebyśmy się tam wszyscy nie znali. Używanie więc mojego imienia i pierwszej litery nazwiska w artykule prasowym doskonale wskazuje, że byłem to ja. Przeszkodziło mi to, nikt mnie nie wytykał palcami, bo ci, którzy mnie znali, nie zmienili o mnie zdania, ale środowiska niszowe, patologiczne miały nie lada gratkę. Odczułem to więc bardzo mocno. Staram się nie myśleć o tym, ale nie da się.
Pan Kamil prowadzi swój profil w mediach społecznościowych jako policjant aktywista, na którym można śledzić na bieżąco jego poczynania i racje.
– Jestem pierwszym w Polsce byłym funkcjonariuszem policji, który w sposób otwarty opowiada o pozytywnych i negatywnych właściwościach konopi, o specyfice pracy – podkreśla w publicznej wypowiedzi pan Kamil. – Minął już ponad rok od interwencji biura spraw wewnętrznych w moim domu. W trakcie przeszukania ujawnili 27 gramów marihuany. Z badań krwi nie wyszło, żebym był pod wpływem środków odurzających. Moja wiedza na temat konopi była już tak duża, że potrafiłem je dozować w sposób odpowiedni, żeby nie wpływały negatywnie na wykonywaną przeze mnie pracę. Dostałem bardzo surowy wyrok, który jest nieprawomocny: 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, 200 stawek dziennych po 25 złotych, kolejne 5 tysięcy złotych na Monar, kolejne 10 tysięcy złotych koszty postępowania. A to nie wszystko, bo orzeczono przepadek zabranych mi w trakcie przeszukania pieniędzy, a to jest 11,5 tysiąca złotych. Pieniądze, które miałem, były przeznaczone na początek budowy domu.
Wyrok jest nieprawomocny. Do tematu będziemy wracać.
Lidia Jagielska, fot. FB
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jaki pacjent ??? Wstyd Pani Poseł oj wstyd, przecież udowodniono że produkował marihuanę i to nie leczniczą poza tym gdzie opinia lekarza prowadzącego psychiatry, że był objęty leczeniem ??? Dodatkowo bimber. Pogrąża się pani poseł stojąc za przestępcą. Społeczeństwo nie zapomni!!!
Policja zatrzymała człowieka, który leczył swoje schorzenie rośliną, w Polsce uznaną za lek. Teraz chcą go wsadzić do więzienia. Od razu czuję się bezpieczniej...
Młody a głupi to był jeb*by dealer, do tego handlował nielegalnym alkoholem i był jeszcze policjantem. Takich jak on powinno się stawiać pod ścianą.
Niech sie leczy czym chce ale w czasie służby jesli byłby pod wpływem takich substancji to chyba coś nie halo. To nie alkohol ze wyparuje po krótkim czasie z organizmu
Warto też dodać, że ten pan pod płaszczem stróża prawa eliminował sobie swoją konkurencję w branży.
Czyli produkcja i uzywanie konopii indyjskich przez policjantow to "leczenie" a gdy to robi inny OBYWATEL to jest przestepstwo zagrozone kilkuletnim wiezieniem. Kpina z prawa. Policjant hipis. Palil za duzo, ze az uwierzyl, ze nic mu nie zrobia bo "chory"