
Sąd Rejonowy w Radziejowie uznał za winnego byłego policjanta KPP w Lipnie Kamila K. i skazał go na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres próby wynoszący 3 lata. Wyrok jest nieprawomocny.
– W sprawie Kamila K., byłego policjanta Komendy Powiatowej Policji w Lipnie, został wydany wyrok, w którym uznano Kamila K. za winnego popełnienia występku z art. 53 ust. 1 w zbiegu z art. 63 ust. 1 i 2 ustawy z dnia 29 lipca 2005 roku o przeciwdziałaniu narkomanii, w związku z art. 11 par. 2 Kodeksu Karnego, w związku z art. 12 par. 1 KK i za ten czyn wymierzono mu karę 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres próby wynoszący 3 lata oraz karę grzywny w wysokości 5 tysięcy złotych, a nadto orzeczono nawiązkę na rzecz stowarzyszenia Monar w wysokości 5 tysięcy złotych i zakaz wykonywania zawodu funkcjonariusza policji na okres 3 lat od dnia uprawomocnienia się orzeczenia – informuje nas sędzia Lilianna Ratajczak, prezes Sądu Rejonowego w Radziejowie. – Jednocześnie obciążono oskarżonego kosztami postępowania. Wyrok w przedmiotowej sprawie nie jest prawomocny.
Zgodnie z art. 53 ust. 1 kto wbrew przepisom ustawy wytwarza, przetwarza albo przerabia środki odurzające lub substancje psychotropowe albo przetwarza słomę makową, podlega karze. Artykuł 63 ust. 1 i 2 penalizuje uprawę maku z wyjątkiem maku niskomorfinowego, konopi, z wyjątkiem konopi włóknistych lub krzaków koki oraz zbieranie mleczka makowego, opium, słomy makowej, liści koki, żywicy, ziela konopi innych niż włókniste. Zgodnie z art. 11 KK jeżeli dany czyn wyczerpuje znamiona określone w dwóch albo więcej przepisach ustawy karnej, sąd skazuje za jedno przestępstwo na podstawie wszystkich zbiegających się przepisów, a w myśl zapisu art. 12 KK dwa lub więcej zachowań podjętych w krótkich odstępach czasu w wykonaniu z góry powziętego zamiaru uważa się za jeden czyn zabroniony.
Wyrok jest nieprawomocny. Przypomnijmy: do zdarzenia doszło pod koniec 2020 roku. Lotem błyskawicy region obiegła wiadomość o działaniach biura spraw wewnętrznych bydgoskiej policji u jednego z funkcjonariuszy, sprawa trafiła do prokuratury.
Postępowanie przeciwko Kamilowi K. nadzorowała Prokuratura Rejonowa w Radziejowie, po tym jak 4 listopada do prokuratury w Lipnie wpłynęły materiały z biura spraw wewnętrznych policji w Bydgoszczy. W toku prowadzonych czynności służbowych wydział ten uzyskał informacje, że funkcjonariusz policji mógł być w posiadaniu nasion konopi indyjskich, środków odurzających, substancji psychotropowych oraz urządzeń służących do produkcji substancji narkotycznych.
Początkowo sprawę tę prowadziła prokuratura w Lipnie, ale dla zapewnienia bezstronności została ona przekazana do prowadzenia Prokuraturze Rejonowej w Radziejowie. Wobec funkcjonariusza natychmiast zastosowane środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji, poręczenia majątkowego i zawieszenie w czynnościach służbowych oraz zakaz opuszczania kraju. Działania niezwłocznie podjęła także komenda powiatowa policji.
– Policjantowi ogniwa patrolowo-interwencyjnego z Lipna prokuratura postawiła zarzuty i w związku z tym, zgodnie z przepisami, tego samego dnia komendant powiatowy policji w Lipnie zawiesił funkcjonariusza w czynnościach służbowych – informowała nas wówczas Małgorzata Małkińska, oficer prasowy KPP w Lipnie. – Czy doszło do zdarzenia, ustali prokuratura i sąd – mówiła.
W oparciu o zebrane dowody prokurator przedstawił Kamilowi K. zarzuty posiadania przyrządów służących do wytwarzania środków odurzających i hodowania krzewów konopi innych niż włókniste, dokonywania ich zbioru, ścinania i suszenia, wytwarzania w ten sposób środka odurzającego w postaci marihuany.
Prokurator informował, że przesłuchany w charakterze podejrzanego Kamil K. przyznał się do pierwszego z czynów, ale jedynie częściowo, natomiast nie przyznał się do drugiego zarzutu. Zabezpieczone w toku postępowania urządzenia i substancje zostały poddane badaniom daktyloskopijnym i fizykochemicznym, na których w większości zostały ujawnione ślady linii papilarnych Kamila K.
– Badania fizykochemiczne również wykazały, że większość zabezpieczonych substancji to susz w postaci marihuany uzyskany z konopi innych niż włókniste, stąd prokurator nie mógł dać wiary wyjaśnieniom Kamila K., gdyż były one sprzeczne z materiałem dowodowym zebranym w tej sprawie, w szczególności biorąc pod uwagę wyniki przeprowadzonych ekspertyz – wyjaśniał nam wówczas prokurator rejonowy w Radziejowie Waldemar Kwiatkowski. – Oględziny zabezpieczonych u podejrzanego tabletów i telefonów również wskazały, że odwiedzał on strony internetowe dotyczące hodowli i wytwarzania środków odurzających w postaci marihuany.
Śledczy w postępowaniu ustalili, że do 4 listopada 2020 roku w Skępem, Kamil K. posiadał namiot z zielonym logo i stelażem metalowym oraz stelaż drewniany z trzema żarówkami i przewodem, panel świetlny led z kablem, dwie sztuki wentylatorów, wagę elektroniczną ze szklaną tacą, dwa czujniki elektroniczne temperatury z przewodem, włącznik czasowy, obudowę komputera wraz z przewodem zasilającym, młynek oraz sześć lufek szklanych, czyli urządzenia służące do wyrobu narkotyków. Kamil K., według ustaleń prokuratury, do 4 listopada 2020 roku, w krótkich odstępach czasu uprawiał krzewy konopi indyjskich, zbierał, suszył i wykonywał środek odurzający w ilości co najmniej 27,28 gr netto. Prokurator zebrał taki właśnie materiał, postawił zarzuty i skierował akt oskarżenia do sądu. Kamil K. nigdy wcześniej nie miał kolizji z prawem.
Dzisiaj wiemy już, co ustalił sąd. Wiemy też, że sąd rejonowy uznał za winnego Kamila K. i skazał go na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata, grzywnę, nawiązkę, koszty postępowania i zakaz wykonywania zawodu funkcjonariusza policja przez 3 lata od uprawomocnienia się orzeczenia za wytwarzanie środków odurzających. Póki co wyrok jest nieprawomocny.
Pan Kamil natomiast ujawnił się w mediach internetowych i obszernie opowiedział w jednym z serwisów o swojej sprawie, o problemach ze zdrowiem psychicznym, o leczniczym stosowaniu konopi i o odbiorze społecznym zdarzeń z jego udziałem w małej społeczności.
– Jeszcze kilka lat temu byłem przeciwnikiem marihuany, jednak z biegiem lat i doświadczeniem bycia policjantem, które nabyłem przez 8 lat służby, zdecydowanie zmieniłem moje poglądy, zauważyłem, że konopie pod każdą postacią nie są problemem, z którym powinniśmy walczyć – mówi w serwisie internetowym pan Kamil. – Jako funkcjonariusz prewencji nigdy nie uczestniczyłem w interwencji, która była spowodowana paleniem marihuany. W 2018 roku trafiłem z własnej woli do świetnej pani doktor, bo uznałem, że czas, aby zacząć robić coś z tym, co zostaje po służbie. My spotykamy się praktycznie codziennie z przemocą i traumatycznymi przeżyciami. To nie pozwala nam nawet po służbie zapomnieć. Czułem się dziwnie, kiedy czekałem w kolejce do lekarza. Miałem 26 lat. W gabinecie opowiedziałem o swoich problemach i okazało się, że ciężki stres spowodowany jest służbą. Fizycznie czuję się doskonale, ale trzeba dbać także o zdrowie psychiczne. Po pierwszej wizycie zostały wdrożone delikatnie leki, wizyty były kontynuowane, a przełomowym momentem mojego leczenia była sytuacja z poprzedniego roku, kiedy to zostałem zawieszony w służbie i zatrzymany. Wtedy zacząłem brać leki regularnie, nie doraźnie, jak wcześniej. I wtedy poczułem skutki uboczne tych leków, a jest ich dość sporo. I wtedy dopiero zacząłem interesować się konopiami, ale już tymi THC, bo CBD brałem już wcześniej, chyba trzy lata wcześniej, na początku w postaci suszu. Moja wiedza nie była na początku zbyt duża na temat konopi, dlatego CBD nieumiejętnie zażywałem. Nie znałem wtedy polskich upraw. CBD było już w moim życiu. Funkcjonariusze służby wewnętrznej zdobyli informacje, że ja mogę posiadać w swoim domu susz konopi bądź przyrządy do wytwarzania tych konopi – mówi pan Kamil. – Chcę walczyć i będą walczył do samego końca, nie może tak być, że pacjent medycznej marihuany jest karany. Nie widzę sensu walki z konopiami. Jestem pierwszym, już byłym policjantem, aktualnie cywilem, który tak otwarcie mówi o tym. Moje życie zawodowe legło w gruzach, życie prywatne zmieniło się, ale na szczęście pozytywnie. Sprawy przeciągają się w czasie. Moim głównym celem jest powrót do służby. Mam w sobie energię i moc, wspierają mnie znajomi, powiedziałem adwokatowi, że będziemy walczyć do końca, bez względu na to, ile to będzie trwało. Moje dobre imię zostało zhańbione. Teraz ja się ujawniłem i daję wszystkim jasny przekaz, jak to było w rzeczywistości. Nie mam sobie nic do zarzucenia, więc będę walczył o swoje dobre imię, o przywrócenie do służby i o dobre imię całej formacji. Mieszkam w tak małej miejscowości i pracowałem w komendzie powiatowej nie na tyle dużej, żebyśmy się tam wszyscy nie znali. Używanie więc mojego imienia i pierwszej litery nazwiska w artykule prasowym doskonale wskazuje, że byłem to ja. Przeszkodziło mi to, nikt mnie nie wytykał palcami, bo ci, którzy mnie znali, nie zmienili o mnie zdania, ale środowiska niszowe, patologiczne miały nie lada gratkę. Odczułem to więc bardzo mocno. Staram się nie myśleć o tym, ale nie da się.
Do tematu zapewne wrócimy.
Lidia Jagielska, fot. ilustracyjne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To jest śmieszny wyrok, ale jak widać "swoi" mogą liczyć na lekki wymiar kary i jeszcze opowiadać banialuki o tym, że narkotyki są w porządku oraz kreować się na ofiarę i opowiadać o problemach psychicznych, skoro ten pan miał/ma takowe to czy jego koledzy ze służby tego nie zauważyli i nie zareagowali? Taki człowiek nie powinien być funkcjonariuszem publicznym.