
Około sto osób pojawiło się na sobotnim spotkaniu z przedstawicielami inwestora na terenie dawnej ubojni w Piasecznie. Zgodnie z przewidywaniami dominowali przeciwnicy budowy fermy trzody chlewnej
O sprawie pisaliśmy już dwukrotnie w CLI. Przypomnijmy, że chodzi o wartą co najmniej 80 milionów zł inwestycję budowy chlewni na 20 tysięcy warchlaków oraz fermy tuczu macior. Mimo, że nie zapadły jeszcze żadne decyzje, a obecny etap jest mocno wstępny, temat już wzbudza duże kontrowersje. W związku z tym włodarze gminy zaprosili przedstawicieli potencjalnego inwestora oraz obecnego właściciela terenu w Piasecznie na spotkanie informacyjne. Mimo dokuczliwego mrozu mieszkańcy odpowiedzieli licznie na apel i pojawili się w liczbie ok. 100 osób. Z ramienia samorządu obecni byli zastępca wójta Jan Wadoń oraz sekretarz Krzysztof Kalka. Pojawiło się też kilkoro radnych.
Spotkanie stricte informacyjne
– Na tę chwilę nie zapadły żadne decyzje. Firma Gobarto wystosowała jedynie zapytanie do wójta. Rada i sołtysi zostali z nim zapoznani. Potencjalny inwestor nie jest nawet właścicielem tego obiektu. Gmina także nie ma tu żadnej własności. Nasza rola dotyczyć będzie ewentualnie odpowiednich decyzji administracyjnych. Jeśli do tej inwestycji dojdzie, to najkrótszy okres przejścia procedur to 3 lata plus kolejne 2 na budowę. Ponadto pozwolenie na budowę wydaje starostwo, nie gmina. Teraz nie zapadną żadne decyzje, to spotkanie wybitnie informacyjne – mówił na początku Jan Wadoń.
Ze strony firmy Gobarto pojawiły się dwie osoby. Chodziło przede wszystkim o wyjaśnienie od podstaw planowanej inwestycji. Spotkanie było też okazją do sprostowania wielu pogłosek.
Ucinają kontrowersje
– Jeszcze nic się nie rozpoczęło, a już narosło wiele kontrowersji i nieprawdziwych informacji. Jesteśmy tutaj po to, by rozwiać wątpliwości. Grupa Gobarto jest notowana na giełdzie. Jesteśmy dużym holdingiem rolnym, bijemy około miliona sztuk trzody chlewnej rocznie. Ilość pogłowia w kraju spada, a nam jest ono potrzebne do funkcjonowania. Dlatego szukamy w kraju lokalizacji pod nowe inwestycje. Planujemy wybudowanie fermy tylko wtedy, gdy uda się spełnić wszelkie wymogi, przede wszystkim odnośnie ochrony środowiska.
Chcę też uspokoić, że jesteśmy firmą w 100 procentach z polskim kapitałem. Działamy w ramach prawa i jeśli decyzje środowiskowe będą dla nas negatywne, odstąpimy od inwestycji – zapewnia Jacek Jagiełłowicz, przedstawiciel potencjalnego inwestora, firmy Gobarto.
Jego zdaniem nie chodzi o budowę fermy w centrum wsi, a wyłącznie w kompleksie leśnym, aby nie wchodzić do centrum miejscowości. Gobarto chce wybudować fermę loch, by produkować prosięta o wadze do 25 kg. Będą one wyjeżdżać bądź na inne fermy, bądź na pozostałe budynki w tym kompleksie. Docelowo ma ich być 20 tysięcy sztuk. Poza zatrudnieniem na stałe na dobrych warunkach 50-60 osób potencjalny inwestor gwarantuje wybudowanie biogazowni w celu neutralizacji nieprzyjemnego zapachu.
- Produkt, który powstaje po fermentacji jest praktycznie bezwonny, poza tym jest to dobry produkt rolniczy, który tutejsi gospodarze będą mogli od nas nabywać po preferencyjnej cenie. Nasze obiekty są szczelne i bezpieczne dla ludzi i środowiska. Obiekt nie będzie w żaden sposób oddziaływał na wodę, las, przyrodę. Jeśli są w okolicy producenci trzody chlewnej, zapewniam, że nie wpłynie to negatywnie na tę produkcję. Jesteśmy w stanie podpisać umowy i odbierać od państwa zwierzęta – dodaje Jagiełłowicz.
Biogazownia od razu
Po części wstępnej przyszedł czas na otwartą dyskusję. Pierwsze pytanie padło ze strony radnego Franciszka Jankowskiego. - Czy biogazowania będzie od razu? – zapytał Jankowski.
- Powstanie biogazowni będzie warunkiem powstania fermy. Nie ma możliwości, że najpierw uruchomimy produkcję, a dopiero potem będziemy budować biogazownię. To są procesy zależne – wyjaśnił Łukasz Tomaszewski z firmy Gobarto.
Z kolei radna i sołtys Czarnego Marianna Zaborowska zapytała o to, co będzie z drogami. W odpowiedzi usłyszała, że wszędzie tam gdzie Gobarto ma obiekty, funkcjonuje bardzo dobrze z lokalnymi społecznościami. Firma pomaga finansowo, towarowo, nie odżegnuje się od napraw dróg, jeśli będzie taka potrzeba. Ponadto zapewniono, że są alternatywne dwa wjazdy na nieruchomość. Rozważane jest, który będzie najmniej uciążliwy. Poza tym pamiętajmy, że zarządca drogi ma prawo zmusić tego, kto drogi niszczy, do ich naprawy.
Co z zatrudnieniem?
Kolejna paląca kwestia to obiecywane etaty. - Zapewniacie zatrudnienie kilkudziesięciu osób, ale fermy są dziś zautomatyzowane. Do czego będą potrzebni pracownicy? – pytała radna Bożena Karbowska.
- Fermy są zautomatyzowane po to, by mogło na nich pracować tylko 50 osób. Gdyby nie to musiałoby to być 120-140 osób. Bardzo wiele rzeczy robi za nas komputer, ale są potrzebni też ludzie. Bardzo ważnym działem jest sektor rozrodu i tutaj muszą być ludzie. Te 50 osób będzie miało co robić – odpowiedział Jagiełłowicz.
Jak wiadomo, wśród mieszkańców gminy niekoniecznie jest wiele osób z kwalifikacjami. Jednak i na to Gobarto zdaje się mieć receptę. - Struktura na fermie wygląda tak, że jest kierownik i jedna-dwie osoby w rodzaju brygadzistów. Pozostali to pracownicy produkcji. Tak naprawdę tylko kierownika ciężko pozyskać lokalnie. Robimy szkolenia, mamy 7 ferm, na których możemy szkolić ludzi. Zależy nam na osobach, które będą chciały pracować. Wykształcenie jest sprawą drugorzędną. Podczas budowy, która potrwa dwa lat, także będziemy potrzebować mnóstwo rąk do pracy – zapewnia Łukasz Tomaszewski.
Bronią przyrody
Poza aspetkami czysto ekonomicznymi dla mieszkańców Piaseczna i okolic ważna jest ekologia. Temat jako pierwsza wywołała. Elżbieta Derlach. - Czy wycinka drzew, która już się odbywa, jest pod tę inwestycję? Co z emisją zapachową i przenikania ścieków do wód gruntowych? Czy posiadacie ocenę oddziaływania na środowisko i czy już podjęto prace projektowe? Co z naszym jeziorem, które jest obok? Co z obszarami Natura 2000? - dopytywała kobieta.
- W domyśle wycinka jest prowadzona pod inwestycję, ale właścicielem działek jest nasza spółka i bez względu na to co będzie dalej, podjęliśmy decyzję o wycince. Mamy na to zgodę, poza tym robimy nasadzenia zastępcze. Dookoła będą nowe drzewa, teren zostanie uporządkowany – tłumaczy Janusz Kasjańczuk, wiceprezes zarządu Commercial Investments S.A., właściciela terenu w Piasecznie 23.
Na pytania o zaawansowanie sprawy przedstawiciele Gobarto poinformowali, że nie ma jeszcze żadnych prac, że są na początku drogi. Nie ma zleconego raportu oddziaływania na środowisko. Jest za to rozeznanie, wiedza, że jest czyste jezioro. Dopiero przeprowadzenie całego procesu da odpowiedź, czy można będzie zlokalizować tam fermę. Potencjalny inwestor zapewnia też, że nie będzie również przenikania do wód gruntowych. Pod tym względem gwarantuje pełne bezpieczeństwo. Sama ekspertyza środowiskowa zdaniem Tomaszewskiego będzie wymagała około rocznych badań przyrodniczych
W planach jest inwestycja na 5 działkach. Trzy z nich są w kompleksie byłej ubojni. Są też dwie działki położne obok w lesie, tam planuje się fermę tuczu. Zgodnie z przypuszczeniami na spotkaniu dominowali przeciwnicy inwestycji. Jeden z nich (nie przedstawił się, zabierając głos – red.) namawiał do zablokowania inicjatywy.
Nie pozwólmy na to
- Czy zastanawialiście się co z odpadami produkowanymi przez fermę? Co z ekologią, z jeziorem? Teren okolicy jest podmokły. Nie wierzę w hermetyczne zamknięcie obiektu, gdzieś na pewno będzie się to wydostawało. Skąd wezmą wodę? Tych parę etatów i trochę pieniędzy to nieporównywalne straty względem tego co się tu będzie działo. Apeluję, absolutnie nie zgadzajmy się na tę inwestycję – mówił starszy mężczyzna.
- W jakiś sposób trzeba prowadzić produkcję. Wiem, że najlepiej robić to 100 km od zabudowań. Nie wchodźmy w tematy demagogiczne. Zapraszam na nasze obiekty, które funkcjonują od dziesiątek lat. Cały czas jest tam prowadzona produkcja. Nie ma biogazowni, a jest tam normalne życie. Nie róbmy obrazu, że stawiamy fermę, a za parę lat jest śmierć i pożoga – odpowiadał Jacek Jagiełłowicz, przedstawiciel potencjalnego inwestora, firmy Gobarto.
Zadano też pytanie co z padłymi zwierzętami. Ludzi martwią owady i przede wszystkim smród. - Przy wywozie zwierząt to jest nie do wytrzymania. Działki, które kupiliśmy, stracą na wartości – martwi się obecna na zebraniu kobieta (także się nie przedstawiła – red.).
- Jeśli chodzi o padlinę, obecnie przepisy zabraniają palenia. Przy tego typu fermach padła zwierzyna jest zbierana, przyjeżdża stosowna firma z zewnątrz i to zabiera. Jeśli chodzi o muchy, one oczywiście są, ale trzymamy to pod kontrolą. Podobnie jeśli chodzi o szczury. Na takich obiektach mamy ok. 200 stanowisk kontrolnych. Transport jest niezbędny, nikt nie wymyślił nic lepszego. Ale nie przesadzajmy, że samochody będą jeździły bez przerwy. Smród przy transporcie jest, ale mimo to wszyscy żyjemy – zakończył przedstawiciel Gobarto.
Co dalej?
Wydźwięk spotkania jest oczywisty. Mieszkańcy Piaseczna i okolic są przeciwni inwestycji. Jednak z drugiej strony trudno oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę przeciwnych jest kilka bezpośrednio zainteresowanych osób. Mogą to być właściciele pobliskich działek rekreacyjnych, niekoniecznie mieszkańcy gminy. W zasięgu wzroku w sąsiedztwie dawnej ubojni są tylko jedne zabudowania mieszkalne. Jeśli inwestycja dojdzie do skutku, zostanie tylko budynek biurowy. Pozostałe obiekty zostaną rozebrane, pobudowane zostaną nowe fermy. Realna perspektywa budowy chlewni to pięć lat.
Czy kilkadziesiąt etatów i podatki dla gminy będą ważniejsze niż spodziewane niedogodności? Czy miejscowi będą w stanie zatkać nosy i przymknąć oczy na transporty świń i jednak nie zablokują inwestycji? Czy może ekologia i estetyka będą więcej znaczyć niż wartości materialne? Przekonamy się w niedalekiej przyszłości. O sprawie będziemy informować na bieżąco.
Tekst i fot. Andrzej Korpalski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To ja proponuję zamienić się z mieszkańcami tych jedynych budynków. Wszyscy żyjemy pomimo smrodu...Ciekawe ile razy szef go poczuje. Będą mieli muchy pod kontrolą... Hahaha
to szansa dla tego biednego regionu , a świnie są wszędzie
Jwszcze inwestycja nie ruszyla a juz smierdzi. Ciekawe dlaczego jest takie przyspieszenie i na najblizszej radzie gminy 29 III bedzie rozpatrywana zmiana studium zagospodarowania przestrzennego, zaoraszamy zainteresowanych by zobaczyc kto jest kto na godz 10:00
Bardzo dobrze. Protestujcie. Pan Kasjańczuk to niezły macher, nie jednego już w pole wyprowadził. Bardzo prosze podjechać do niego pod dom na Szwoleżerów 130 w Ząbkach, tam ma niezły chlew to nie będzie różniy gdzie będzie ubojnia.
Już niedługo kasianczuk i czurgiel poznają życie z drugiej strony krat. Nie pierwsza taka inwestycja gdzie oszukano ludzi. CBA już dawno dostało donos
inwestycja będzie wam śmierdziała i dłuugo odbijała się czkawką. Nie poddawajcie się, walczcie z oszustami i wyłudzaczami gruntów.
nie ma decyzji ale pod fermę wycięto już 14 ha lasu. Od tereny fermy jest 500m w linii prostej do jeziora Orłowskiego - ostatniego czystego w rejonie. Agroturystyka i turystyka, nowe sklepy i usługi upadną - a z tego utrzymuje się połowa gminy. Dla gminy i ludzi to same straty!!!
Pan Kasjańczuk już ma zarzuty, taka ciekawostka hahaha
o Janek, ty cuckoldzie, dalej się płaszczysz przed kuflem pantoflu?