
Rajcy uchwalili program opieki nad zwierzętami bezdomnymi, ale nie wszystkie psy udaje się odłowić i umieścić w schronisku. Znowu w gminie Lipno pojawiły się groźne watahy.
– Mam już kilka zgłoszeń, bo niestety kiedy przychodzi lato, zaczyna się problem z bezdomnymi psami – mówi radny Józef Górnicki. – Apeluję do całego społeczeństwa, bo psy są zostawiane także przy szosach, nie są tylko z wysypiska, problem staje się uciążliwy. Teraz już kukurydza rośnie i psy tam siedzą, nie widać ich, wyskakują i są niebezpieczne. Ja bym chciał, żeby to monitorować wspólnie z miastem Lipnem, żeby nalegać, naciskać, bo oni też sobie nie dają rady i ja się nie dziwię, bo to jest nie do ogarnięcia. Będziemy się starać razem działać, wyłapywać te psy. Zimą był spokój, teraz już znowu problem nasila się, dzieci boją się, jest niebezpiecznie.
O problemie informowaliśmy w ubiegłym roku. Wtedy alarmowali mieszkańcy, że boją się wychodzić czy wyjeżdżać rowerami, by nie narazić się na atak bezdomnych psów mieszkających na skraju Lipna. Kroki podejmował włodarz gminy Lipno i prezes lipnowskiego Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, bo istniały przypuszczenia, że bezdomne zwierzęta może przyciągać miejskiej składowisko odpadów.
– My w ubiegłym roku tych zwierzaków sporo wyłapaliśmy, więc zimą było spokojnie – wyjaśnia Marek Wysocki z Urzędu Gminy Lipno. – Teraz są już nowe mioty i mamy problem ponownie, jak co roku. Współpracując z miastem, wynajęliśmy nawet specjalistyczną firmę, ale niestety nie podziałali za dobrze, nie udało im się nic zrobić. My jesteśmy sami skuteczniejsi. Bardzo nam zależy na współpracy ze schroniskiem w Toruniu, bo z ich strony mamy ogromną pomoc przy takich akcjach.
Ważne jest natychmiastowe zgłoszenie do urzędu gminy czy ratusza miejskiego miejsca pobytu watahy bezdomnych psów, bo tylko szybka interwencja daje szanse na skuteczne odłowienie czworonogów i umieszczenie w bezpiecznym schronisku.
– My próbujemy uporać się z tym problemem, rozmawiamy z przedstawicielami miasta, z prezesem PUK-u i oni też wiedzą, że to jest poważna sprawa – wyjaśnia Andrzej Szychulski, wójt gminy Lipno. – Każdy z nas zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, nie może być mowy o żadnych zaniechaniu, my nie ignorujemy żadnego sygnału mówiącego o tym, że znajdują się psy bezdomne. Mamy klatki, korzystamy ze specjalistycznych firm, które wykonują takie zadania, ale to nie jest rzeczą łatwą, żeby złapać nieoswojonego, bezpańskiego psa, tym bardziej, jeżeli żyje w watasze. Każdy z nas kocha zwierzęta, dbamy o nie, ale ja ubolewam nam tym, że w przypadku zagrożenia życia, wilka w lesie można odstrzelić, a w przypadku bezpańskiego psa nie zrobi tego nikt i dochodzi do takich absurdalnych sytuacji. Niekiedy traci się i czas, i środki publiczne tylko na okoliczność pilnowania biegającego, bezpańskiego psa. W mojej ocenie powinny być inne regulacje, bo gdy jest zagrożenie i duża odległość od budynków mieszkalnych, regulacje powinny być inne. My mieliśmy sytuacje, że psy atakowały, a policjanci nie mogli zrobić nic. A jak my mamy sobie z tym poradzić, jeżeli dysponujemy tylko referatem, a nie wyspecjalizowanymi służbami. Gdziekolwiek taka sytuacja się zdarzy, my interweniujemy i autentycznie odławiamy te psy, umieszczając je w schronisku. Reagujemy i w święta, i w nocy, korzystamy też ze wsparcia sołtysów. Skuteczna interwencja natychmiastowa nie jest łatwa, bywały sytuacje, że nawet kilka prób nie poskutkowało odłowieniem.
Radni przyjęli jednomyślnie 23 czerwca program opieki nad zwierzętami bezdomnymi i zapobiegania bezdomności w 2022 roku, dzięki któremu na bezdomne zwierzęta czeka opieka weterynaryjna, miejsce w schronisku w Toruniu, odławianie, etc.
– W tym roku przyjmujemy ten program z lekkim opóźnieniem, ale wynika to z procedury przetargowej naszego schroniska dla bezdomnych zwierząt w Toruniu, a bardzo nam zależy, żeby z tym schroniskiem współpracować, bo nasza umowa jest ryczałtowa – wyjaśnia Marek Wysocki z Urzędu Gminy w Lipnie. – My płacimy opłatę ryczałtową i dodatkowe koszty związane z samym odłowieniem zwierzęcia, transportem i godzinami pracy pracowników. Analizując rynek wiem, że nie ma innego schroniska, które by miało w taki sposób rozwiązane finansowanie. Koszty wyniosłyby nas 20-30 tysięcy złotych miesięcznie w innych schroniskach, tu zamykamy się kwotą 84 tysięcy złotych na rok. W tym roku mamy znowu spory wysyp zwierząt bezdomnych, ale mamy nadzieję, że drugie półrocze będzie lepsze niż pierwsze. Ryczałt obejmuje i wyżywienie zwierzęcia, i chipowanie, pobyt, kastrację, sterylizację. Współpraca z tym schroniskiem układa się nam bardzo dobrze.
Lidia Jagielska, fot. ilustracyjne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie