
Bez najlepszego zawodnika musiała sobie radzić w kolejnym meczu ligowym Tłuchowia, bo kontuzjowany jest Dawid Kieplin. W strzelaniu goli wyręczyli go Kamil Nowicki i Mariusz Cichowlas. Niestety nasz zespół nie ustrzegł się błędów w defensywie i tylko zremisował 2:2 ze Startem Pruszcz.
Tłuchowianie liczyli, że w sobotę wreszcie wygrają przed własną publicznością, czego nie udało im się zrobić w dwóch wcześniejszych meczach domowych (porażka z Chemikiem Bydgoszcz i remis z Pomorzaninem Serock – red.). Do spotkania ze Startem Pruszcz przystąpili jednak mocno osłabieni. Na kilka tygodni wypadł z powodu kontuzji Dawid Kieplin, za kartki pauzował Adrian Bieńkowski, tylko na ławce był etatowy kapitan Paweł Gaul. Mecz był wyjątkowy również dla nowego trenera Tłuchowii Artura Wyczałkowskiego, który na początek wygrał w Pakości, ale teraz debiutował w starciu na własnym boisku.
Na stadionie w Sierpcu panował przenikliwy chłód, było deszczowo i te trudne warunki najwyraźniej nie pomagały piłkarzom, bo pierwsze pół godziny było niezbyt ciekawe. Dopiero końcówka pierwszej połowy przyniosła lepszą postawę Tłuchowii i sporo emocji. W 43. minucie gospodarze przeprowadzili popisową akcję. Prostopadłym podaniem błysnął Donovan Ferreira, który uruchomił Dawida Marciniaka. Ten ograł bramkarza i wyłożył piłkę Kamilowi Nowickiemu. Drugi najlepszy po Kieplinie strzelec beniaminka IV ligi nie miał problemu ze zdobyciem gola i na przerwę obie ekipy schodziły przy wyniku 1:0.
Początek drugiej odsłony mocno zaskoczył miejscowych. Śmielej zaatakowali goście. Po wrzucie z autu na wysokości pola karnego i przedłużeniu podania przez jednego z graczy gola na remis zdobył Mateusz Zbiranek. Po tym ciosie Tłuchowia postanowiła jeszcze mocniej zaatakować i nadziała się na kontrę. Na kwadrans przed końcem gola na 1:2 strzelił rezerwowy Patryk Jarantowicz. Kilka minut wcześniej też było bardzo groźnie, ale bardzo groźny strzał wybronił Krystian Krupa.
Zanosiło się na sensacyjną porażkę, ale nasi piłkarze grali do końca. W 89. minucie świetnym prostopadłym podaniem tym razem popisał się Dawid Klepczyński, który uruchomił... środkowego obrońcę Mariusza Cichowlasa. Popularny „Cichy” w końcówce mógł przypomnieć sobie początki swojej kariery, gdy grał w ataku, bo tak też był ustawiony w ostatnich minutach. Ta zagrywka się opłaciła, bo Cichowlas z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem gości, doprowadzając do remisu 2:2. Gospodarze mieli jeszcze szansę w ostatnich sekundach, gdy po strzale głową Staniszewskiego piłka omal nie przekroczyła linii bramkowej, ale mimo protestów całej ławki Tłuchowii, sędzia nie wskazał na środek boiska. Chwilę później arbiter zagwizdał po raz ostatni i podział punktów stał się faktem.
Choć remis z zespołem z dołu tabeli jest rozczarowujący, to gra w osłabieniu jest pewnym usprawiedliwieniem, a gol w samej końcówce osłodą. Tłuchowia z 40 punktami jest szósta w tabeli IV ligi, ze stratą 10 oczek do liderującej Włocłavii. Ta może stopnieć do 7 punktów, bo w środę (po zamknięciu wydania CLI – red.) podopieczni trenera Wyczałkowskiego rozegrają zaległy mecz w Chełmnie. W sobotę 22 kwietnia pojadą zaś na mecz do Rypina. Relacja z obu spotkań w kolejnym CLI.
Tekst i fot. (ak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie