Reklama

Spełniła swoje i pątników marzenia

Gazeta CLI
25/08/2021 11:45

Wioletta Skorupska z Łąkiego ugościła w swoim gospodarstwie 25 pielgrzymujących do Częstochowy mieszkańców Elbląga. Kolejna wizyta już jest zaplanowana na 2022 rok, a wszystko sprawił przypadek.

– Pielgrzymi z Elbląga na Jasną Górę zawsze idą przez Skępe i w zeszłym roku, ze względu na pandemię koronawirusa, dom pielgrzyma odmówił im noclegu – opowiada Wioletta Skorupska z Łąkiego. – Ktoś zorganizował tym ludziom schronienie w naszej remizie w Łąkiem. Padło więc hasło we wsi, żeby jakoś ugościć niespodziewanych gości. Ktoś wziął trzech, ktoś czterech. Ja zaproponowałam, żeby każdy kto został w remizie, przyszedł do naszego domu, tu nakarmimy, damy możliwość wykąpania się. Co miałam w lodówkach, szybko przygotowałam, miałam pół godziny, to była niedziela. Najedli się, wykąpali, do godziny 24.00 na gitarach grali i poszli. Gofrów napiekłam, ugościłam jak mogłam najlepiej. A w tym roku zadzwonili w sobotę o godzinie 17.00 z pytaniem, czy mogą nas odwiedzić w poniedziałek i wypić wspólną kawę. Odpowiedziałam bez wahania, że oczywiście mogą, że jak najbardziej zapraszam. No ale większą grupą. Zaprosiłam wszystkich.

Łąkie i gościnność Wioletty Skorupskiej zapadły w pamięć pielgrzymów z odległego Elbląga do tego stopnia, że w tym roku nie wyobrażali sobie marszu do Częstochowy bez odwiedzenia wspaniałej rodziny w okolicach Skępego. Pątnicy chcieli powspominać, spotkać się, podziękować za ubiegłoroczną spontaniczną gościnę, wspólnie pomodlić się, spotkać z seniorką rodu. I w miniony poniedziałek do trzypokoleniowego domu w Łąkiem zawitało 25 pielgrzymów z Elbląga.

– Gościnność wyniosłam z domu, tego właśnie domu, w którym mieszkam, bo moi rodzice zawsze ugościli tyle osób, ile było trzeba – wspomina pani Wioletta. – U nas zamrażarka musi być czubata i jak ktoś przyjedzie, to od razu robota wre. Z tego domu nikt nigdy nie wyszedł głodny. Dla pielgrzymów w tym roku zrobiliśmy co najlepsze, była gęsina i rosół, gołąbki, schabowe, dewolaje, pieczeń, pulpeciki w sosie, roladki. Ci ludzie byli tacy szczęśliwi, nie przeszkadzało im, że śpią na podłodze.

Tegoroczny przystanek pątników w Łąkiem zaskoczył wszystkich. Gospodyni stanęła na wysokości zadania i zgotowała wiernym z Elbląga prawdziwą ucztę staropolską. Były tradycyjne posiłki, dekoracje z kwiatów, stoły na podwórku i posiłek pod gołym niebem.

– Siedem posiłków gorących dostali i nocleg – wspomina pani Wioletta. – Wszyscy spali w tym domu, góra, dół, pozsuwaliśmy wszystko do boków, żeby zrobić miejsce na posłania. Spali na łóżkach, na podłogach. Było trudno, ale było wspaniale. To jest takie przeżycie, którego nie da się wyrazić słowami, to trzeba samemu przeżyć, żeby zrozumieć, żeby uwierzyć, że można. Śniadanie zjedli już o 4.30. Posiłki odbywały się w plenerze. Życzę wszystkim, żeby coś takiego przeżyli, bo dzięki temu człowiek zyskuje głębszą wiarę w siebie. To nie tylko to, że ja zrobiłam jedzenie dla 25 pielgrzymów, dałam nocleg, ale to wspólne siedzienie przy stołach, granie na gitarach, śpiewanie, modlitwa wspólna, no i to podziękowanie.

To wszystko było możliwe dzięki otwartemu sercu Wioletty Skorupskiej, jej pracowitości i gościnności. Kobieta znalazła wsparcie w przygotowaniu gościny dla pątników u przyjaciółki z Łąkiego Ireny Maćkiewicz i u osoby z zewnątrz, która chce pozostać anonimowa.

– Mieliśmy dobrego człowieka spoza terenu, który nam finansowo pomógł w przygotowaniu posiłków – mówi gospodyni z Łąkiego. – A ja poprosiłam znajomą z Łąkiego, Irenę Maćkiewicz, żeby mi pomogła w przygotowaniach. Do zrobienia było mnóstwo, do rosołu zrobiłyśmy krojone kluski, upiekłyśmy cztery ciasta.

Pielgrzymów najbardziej zaskoczyła otwartość i gościnność. W trasie na Jasną Górę zatrzymują się u mieszkańców wielu miast i wsi, otrzymują kanapki wyniesione przed bramę, herbatę i to jest ogromne wsparcie. Tutaj ucztowali i modlili się, i zapowiedzieli się na kolejny rok.

– Już zapowiedzieli się na przyszły rok, ale jeszcze większą grupą – zdradza nam Wioletta Skorupska. – Zgodziłam się. Powiedziałam: przejeżdżajcie, gdzie tylko będzie można, będziemy spać. W tym roku było tylko dwóch pielgrzymów z zeszłego roku i oni to wszystko nakręcili. Podsumowali ten zeszły rok, że to była taka historia, o tym roku powiedzieli, że to legenda. Byli zachwyceni ilością jedzenia, nazwali to biesiadą, a mi było bardzo przyjemnie. A gdy skończyliśmy jedzenie, to oni też pomagali, pomimo zmęczenia drogą, znosili wszystko ze stołów.

O godzinie 5.30 we wtorek pątnicy wyruszyli w dalszą wędrówkę do Częstochowy. Po śniadaniu, noclegu poprzedzonym kolacją, z prowiantem na drogę, po plenerowej modlitwie. Gościnnej rodzinie w Łąkiem pozostały spełnione marzenia, wspomnienia i własnoręcznie wyplecione przez pątników, wśród których byli także duchowni, różańce.

– Ja nigdy sama nie byłam na pielgrzymce, ale zawsze marzyłam o tym, aby przyjąć u siebie w domu i ugościć pielgrzymów – mówi pani Wioletta. – Jeszcze kiedy mój tata żył, to rozmawialiśmy, że byśmy tak po wiejsku, na podwórku rozstawili stoły i wsparli pielgrzymów w ich trudzie. I ja tak wiele lat marzyłam. Dziękuję Bogu, że mam zdrowie, mogę pomóc innym. Teraz trwamy z nimi w każdym dniu pielgrzymowania. A kiedy mi podziękowali i błogosławieństwa życzyli, i zaśpiewali sto lat na zakończenie, to łzy same ciekły po policzkach. To wzruszenie jest nie do opowiedzenia. To zostanie we mnie. Moja mamusia jest chora, więc stała na balkonie, a my wszyscy podeszliśmy i wspólnie modliliśmy się z pół godziny, a potem popłynęły te ich piękne pieśni.

Łąkie pozostanie w dobrej pamięci pątników z Elbląga. Kolejny przystanek zaplanowany jest za rok. My wtedy także zajrzymy do rodzinnego, wielopokoleniowego gospodarstwa Wioletty Skorupskiej, żeby zrelacjonować wizytę gości.

Tekst i fot. Lidia Jagielska

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo lipno-cli.pl




Reklama
Wróć do