
We wtorek 10 maja wieczorem pożar strawił budynek gospodarczy oraz garaże przy ul. Wiejskiej. Nadpalił się również dach części mieszkalnej. Dom trzeba zburzyć i zbudować na nowo
– W przeszłości nie wiodło nam się najlepiej, jednak już teraz sądziliśmy, że wyszliśmy na prostą. W poprzednią niedzielę mój syn przystąpił do pierwszej Komunii Świętej. Po tym całym zamieszaniu usiadłyśmy z siostrą we wtorkowe popołudnie, by wypić kawę. Powiedziałam: no, teraz w końcu można odpocząć. Nie sądziłam, że wkrótce stracę dobytek mojego życia – mówi Anna Bukowska. Kilka miesięcy temu wzięła kredyt na umeblowanie mieszkania. Niestety, krótko cieszyła się nowym sprzętem.
Pożar wybuchł 10 maja ok. 19.00. W domu było wtedy osiem osób, w tym sześcioro dzieci. Na szczęście nikt nie doznał poważnych obrażeń.
– To prawdziwy cud, że nikomu nic się nie stało i wszyscy żyjemy – ocenia Grażyna Bukowska, właścicielka gospodarstwa. – W płomieniach stanęły trzy drewniane garaże. Doszczętnie spłonął budynek gospodarczy, nadpaliła się również więźba dachowa zamieszkiwanej części domu. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Niewiele zdołaliśmy zabrać. Nie zdążyliśmy wyprowadzić z obory całego inwentarza.
W akcji ratowniczej udział brało pięć jednostek OSP z gminy Tłuchowo oraz PSP Lipno. Strażacy walczyli z żywiołem i starali się uratować część mieszkalną. Dodatkowe niebezpieczeństwo stanowiły dwie butle gazowe znajdujące się w budynku, które natychmiast zostały zabezpieczone i wyniesione na zewnątrz. Po ugaszeniu ognia służby rozebrały konstrukcję dachu, która groziła zawaleniem.
Jak wynika ze wstępnych ustaleń, za pożar odpowiada wadliwa instalacja elektryczna.
Zwierzętaspłonęły żywcem
Rodzina Bukowskich straciła sporą część swojego dorobku. Doszczętnie spłonęła obora, a wraz z nią część zwierząt. – Pozostałego inwentarza nie mamy gdzie trzymać. W ostatnich dniach temperatura jest bardzo niska, szczególnie w nocy, a bydło, kury i kaczki muszą stać pod gołym niebem – mówi pani Grażyna.
Bukowscy mieszkają, póki co, w przyczepie kempingowej kupionej przez samorząd. Najmłodszym lokatorem jest niespełna dwutygodniowe dziecko. – Jest bardzo ciasno. Pogorszyła się pogoda, strasznie wieje. By zatrzymać ciepło w przyczepie, zatykam szpary w drzwiach ręcznikami, a dzieciom każę okrywać się kocem – opowiada pani Anna.
W środę pogorzelcy przenieśli ocalałe rzeczy do podstawionego przez gminę kontenera. – Na szczęście nie spaliło się wszystko. Mamy ubrania, sprzęt gospodarstwa domowego – dodaje Dorota Bukowska.
Mieszkańcy okazali serce
– Budowlańcy stwierdzili, że dom trzeba będzie zburzyć. Mury są zbyt słabe, żeby wytrzymały napór nowych ścian – informuje Marzenna Jaglińska, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tłuchowie.
Władze gminy zwróciły się do miejscowego przedsiębiorcy o rabat podczas zakupu materiałów budowlanych oraz rozłożenie płatności na raty.
Kilka dni po pożarze w szkole w Tłuchowie została przeprowadzona zbiórka odzieży oraz przedmiotów codziennego użytku. Dary trafiły do rodziny. W czerwcu odbędzie się także koncert charytatywny, z którego dochód zostanie przekazany dla państwa Bukowskich. Tygodnik CLI przyłącza się do tego przedsięwzięcia, przekazując gadżety na licytację.
Grażyna Bukowska: – Budowlańcy zapewniają mnie, że do jesieni prace zostaną zakończone i będziemy mogli wprowadzić się do nowego domu.
Tylko jak do tego czasu mamy żyć w tej przyczepie z kilkorgiem małych dzieci?
Tekst i fot. (mb)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie