
Taki mecz można zobaczyć raz na dekadę, a może jeszcze rzadziej. Goście z Baruchowa przyjechali do Tłuchowa w siódemkę! To minimalna ilość piłkarzy potrzebna do gry. Wytrzymali jednak tylko 17 minut, po których jeden z nich zgłosił kontuzję i sędzia zakończył zawody. Tłuchowia wygrała 3:0, a piłkarze nawet nie zdążyli się spocić.
Tego nie mógł nikt przewidzieć, bo zapowiadało się na normalną rywalizację w ramach 26. kolejki ligi okręgowej. Ale rozgrzewka przed spotkaniem wszystko wyjaśniła. GKS Baruchowo dotarł w zaledwie 7-osobowym składzie. Oficjalnym powodem według gości były problemy z kartkami. Nie będziemy dociekać, czy sprawa miała drugie dno, skupiamy się na przepisach. A te mówią, że aby móc przystąpić do gry, trzeba mieć minimum... 7 piłkarzy. I Baruchowo do meczu przystąpiło.
Ale już na starcie wątpliwym było rozegranie choćby 45 minut. Gra wyglądała iście sparingowo, goście pozorowali obronę, zamknięci praktycznie w polu karnym. Tłuchowia atakowała, zdobywając gola już po sześciu minutach za sprawą najlepszego strzelca ligi Dawida Kieplina. Kilka chwil później ten sam zawodnik podwyższył na 2:0. Dokładnie tak samo wyglądały kolejne minuty, goście ani razu nie potrafili wyjść z własnej połowy, grając – przypomnijmy – w 7 na 11.
Gdy w 16. minucie ładnym strzałem z dystansu Paweł Gaul trafił na 3:0... był to ostatni akord w to niedzielne południe. Natychmiast po tej bramce kapitan GKS-u Daniel Dorsz zgłosił sędziemu kontuzję, a ten zakończył spotkanie, bo goście nie mieli kim zastąpić swojego obrońcy, a co za tym idzie kontynuowanie zawodów było niemożliwe. W sytuacji, gdy zespół zwycięski wygrywa minimum 3:0 i z powodu zdekompletowania rywala mecz jest przerwany, utrzymany zostaje wynik z boiska. Dodajmy, że gdyby GKS do meczu w ogóle nie przystąpił, przyznany zostałby walkower również w stosunku 3:0.
Z jednej strony gościom należą się brawa, że w ogóle wyszli na murawę. Z drugiej jednak pozostał pewien niesmak, bo kibice przyszli na stadion zobaczyć 90 minut walki, a ujrzeli 17 minut lekkiego sparingu. Żeby choć częściowo zrekompensować to swoim fanom, piłkarze Tłuchowii rozegrali dodatkową gierkę między sobą. Na zmniejszonym boisku rywalizowali dwa razy po 20 minut, grając całkiem serio i nie odstawiając nogi. 6:3 wygrała ekipa „zielonych”, która miała w swoim składzie Dawida Kieplina, a ten zdobył 3 gole.
Tłuchowia utrzymała 10 punktów przewagi nad drugą w tabeli Notecią Łabiszyn. Jako, że do końca mamy już tylko cztery kolejki, a w najbliższą sobotę podopieczni Pawła Bielickiego podejmą u siebie ostatnią w tabeli Pogoń II Mogilno, szykuje się wielka feta i świętowanie awansu do IV ligi. Wystarczy, że Tłuchowia wygra ten mecz, wtedy bez oglądania się na innych, na trzy kolejki przed końcem zapewni sobie mistrzostwo. Początek o godz. 11.00. Czy tak będzie? Przekonacie się, czytając kolejne CLI.
Tekst i fot. (ak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie