Reklama

Klubowe challenge dla Lenki

Gazeta CLI
16/06/2021 09:08

Społeczność "Klubu malucha" przyjęła wyzwanie wsparcia w walce z glejakiem nerwu wzrokowego dla Lenki Borkowskiej z Obrowa. Wykonała przysiady, otworzyła serca i dorzuciła się do zbiórki oraz nominowała kolejnych darczyńców.

– Nominowało nas przedszkole "Słoneczko" w Czernikowa, dziękujemy bardzo za nominację – mówi Iwona Kwaśniewska, dyrektor przedszkola "Klub malucha" w Lipnie. – Robimy przysiady dla małej Lenki, która walczy z glejakiem. My nominujemy Urząd Miejski w Lipnie, Parafię WNMP w Lipnie, Starostwo Powiatowe w Lipnie i przedszkole "Fantazja" w Lipnie.

Przysiady w poniedziałkowe południe wykonali milusińscy z niepublicznego przedszkola "Klub malucha" w towarzystwie swoich wychowawczyń, dyrektor Iwony Kwaśniewskiej, ks. Mirosława Korytowskiego z lipnowskiej fary, burmistrza Lipna Pawła Banasika i sekretarz miasta Renaty Gołębiewskiej. Tym samym dołączyli się do armii ludzi dobrych serc pomagających Lence. Challenge polega na wykonaniu przysiadów, wpłacie 100 złotych i nominowaniu kolejnych instytucji. To łańcuszek życia Leny.

Lenka Borkowska z Obrowa ma 3 lata. Choruje na glejaka nerwu wzrokowego. Jest to nowotwór złośliwy, w walce z którym chemioterapia to za mało.

– Do niedawna wierzyłam, że plan przyjęty przez lekarzy zadziała, kilkadziesiąt dawek chemioterapii, regularne wlewy, które bardzo osłabiały, ale dawały szansę na zatrzymanie rozwoju choroby – opowiada mama dziewczynki. – Niestety ostatnie badania brutalnie zabiły nadzieję. Guz nie zareagował na leczenie, a to powoduje, że zagrożenie rośnie każdego dnia. Moje dziecko ma w głowie tykającą bombę.

Choroba u Lenki zaczęła się całkiem niewinnie. Początkowo nic nie zapowiadało tak poważnego wroga. Diagnoza – glejak nerwu wzrokowego spowodowała, że ziemia osunęła się spod stóp mamie dziewczynki.

– Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę – mówi mama Leny. – Świadomość tego, że moja 2-letnia córeczka będzie musiała pokonać potworną chorobę, była dla mnie przerażająca. Zanim uderzyła we mnie fala rozpaczy, pojawiły się pełne strachu myśli, w których dominowało jedyne pytanie: co teraz, jak walczyć? Czy ta diagnoza to wyrok dla mojej córeczki?

Standardowe leczenie tej choroby zakłada chemioterapię, dla Lenki Borkowskiej zaplanowano aż 70 wlewów. To dawka, która miała pomóc w walce z guzem. Każda taka dawka osłabia mały organizm, jednocześnie coś daje i coś odbiera dziecku. Niestety leczenie w przypadku Lenki okazało się nieskuteczne.

– Dzięki informacji od innych rodziców dowiedziałam się o istnieniu amerykańskiej kliniki, która pomaga dzieciom takim jak Lenka – mówi mama dziewczynki. – W moim sercu pojawiła się nadzieja, wreszcie pojawiło się światełko w tunelu. Niestety koszt realizacji marzenia o zdrowiu jest zupełnie poza naszym zasięgiem. Kwota, której potrzebujemy, by zapewnić Lence bezpieczeństwo to ponad 1 milion złotych. Ogromny okup za zdrowie i życie. W tym momencie zdaje się to zupełnie nieosiągalne i niewyobrażalne, ale my nie mamy innej możliwości, musimy jak najszybciej zdobyć te środki, liczy się każdy dzień. Jeśli guz nagle zacznie rosnąć, szansa na ratunek przepadnie. Ja nie proszę, ja błagam o ratunek dla mojego dziecka. Czasami głaszczę Lenkę i staram się przełykać łzy, by moja córeczka nie wyczuła, jak bardzo się boję. Boję się, że nie zdążę pokazać jej świata, że jej rzeczywistość będzie niekończącym się cierpieniem. Strach nie zniknie, póki nie skorzystamy z terapii, terapii ostatniej szansy.

Leczenie Lenki Borkowskiej można wesprzeć na stronie www.siepomaga.pl. 1 czerwca na koncie było 879 tysięcy złotych, czyli 75 procent, brakuje jeszcze 295 tysięcy złotych.

Tekst i fot. Lidia Jagielska

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo lipno-cli.pl




Reklama
Wróć do