Reklama

Honorowy lipnowianin spoczął na Powązkach

Gazeta CLI
16/02/2022 09:40

Włodzimierz Wiśniewski, powstaniec warszawski i honorowy obywatel Lipna w miniony piątek został pochowany na warszawskich Powązkach Wojskowych. Zmarł 30 stycznia w wieku 94 lat.

Smutna informacja dotarła do lipnowskiego ratusza w minionym tygodniu. Pogrzeb Włodzimierza Wiśniewskiego odbył się 4 lutego na Powązkach. – Zawsze i wszędzie mówię, że jestem z Lipna – mówił Włodzimierz Wiśniewski przed trzema laty w czasie swojej wizyty w lipnowskim ratuszu. – Nadanie przez miasto tytułu honorowego obywatela Lipna jest dla mnie wielkim zaszczytem i wyróżnieniem. Dziękuję radzie miasta, że wysoko oceniła moją działalność w ruchu oporu, zarówno podczas okupacji w Lipnie jak i w Warszawie. Jestem lipnowiakiem, tu są moje i moich bliskich rodzinne strony. Tu kończyłem małą maturę.

W ubiegłym roku honorowy obywatel Lipna, pochodzący z podlipnowskiego Jastrzębia Włodzimierz Wiśniewski, pseudonim Szczerba, starszy strzelec I obwodu "Radwan" batalionu "Chrobry II", został odznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości. Głowa państwa i zwierzchnik sił zbrojnych docenił zasługi kapitana Włodzimierza Wiśniewskiego w 77. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego.

Włodzimierz Wiśniewski odwiedził przed trzema laty swoje Lipno. Były wspomnienia, spotkanie z burmistrzem Pawłem Banasikiem i złożenie kwiatów pod pomnikiem AK i lipnowską ścianą śmierci. Pozostało otwarte kolejne zaproszenie na następne spotkanie z lipnowianami zacnego powstańca, człowieka o otwartym umyśle i niezwykłym doświadczeniu życiowym, kapitana Wojska Polskiego wielokrotnie odznaczanego, które już nigdy się nie ziści.

Pozostanie jednak pamięć o Włodzimierzu Wiśniewskim, który od 17 września 2014 roku był honorowym obywatelem Lipna.

Włodzimierz Wiśniewski urodził się w 1927 roku. Jego ojciec walczył w Legionach, został dwa razy ranny i to zmusiło go do powrotu do Jastrzębia w gminie Lipno. Był powołany do 33. pułku piechoty w Łomży, gdzie przeszedł na zawodowstwo. Służbę pełnił do czasu przejścia na emeryturę w 1936 roku. Ojciec Włodzimierza wraz z rodziną powrócił do Jastrzębia, gdzie po swoim ojcu odziedziczył małe gospodarstwo rolne. W sierpniu 1942 roku ojciec honorowego lipnowianina został aresztowany i przewieziony do Grudziądza, a po przekupieniu żandarmów uciekł z więzienia i dzięki członkom organizacji pracującym w Urzędzie Gminy w Jastrzębiu otrzymał dokumenty na nazwisko Malinowski.

– Udało się nam jako Malinowskim dotrzeć do Warszawy – wspominał pan Włodzimierz. – Na krótko zatrzymaliśmy się u rodziny, a następnie z polecenia pana Różyckiego z Jastrzębia dostaliśmy schronienie u jego bratanka w majątku Leszczynka koło Warszawy.

Tak Włodzimierz Wiśniewski trafił do stolicy. Wiosną 1943 roku jego rodzice znaleźli schronienie w domu opieki na Saskiej Kępie w Warszawie, a on sam trafił do bursy przy ulicy Senatorskiej, dla młodzieży w wieku 13-17 lat pochodzącej z terenów wschodnich kraju zajętych przez Rosjan oraz z Pomorza i Wielkopolski, których rodzice byli rozstrzelani, aresztowani lub wywiezieni do obozów koncentracyjnych. Bursa była bardzo dobrze zorganizowana konspiracyjnie w ruchu oporu. Młodych szkolono i przygotowywano do egzaminów do szkoły podoficerskiej.

– Tu składałem przysięgę w ramach Szarych Szeregów – opowiadał pan Włodzimierz. – W marcu 1944 roku otrzymałem przydział do Batalionu Chrobry. Przyjąłem wówczas pseudonim "Szczerba".

Każdy z wychowanków bursy miał specjalne zadania do wykonania w czasie, gdy w Warszawie odbywały się łapanki, rozstrzeliwania. Zadaniem młodego "Szczerby" było znakowanie afiszy stemplem "Przez cierpienie i walkę do wielkiej niepodległej Polski". Śledził też agentów, dostarczał rozkazy i meldunki do punktów konspiracyjnych, rozrzucał ulotki z tramwajów i wysokich budynków.

W kwietniu 1944 roku przeniesiono Włodzimierza do innej bursy przy ulicy Siennej, w której młodzież również brała czynny udział w konspiracji. 1 sierpnia 1944 roku Włodzimierz Wiśniewski miał mieć egzamin do szkoły podoficerskiej, ale tego dnia wybuchło Powstanie Warszawskie.

– Nasza bursa była przeznaczona jako miejsce rozpoczęcia akcji przez kompanię Batalionu Chrobry, a mnie przydzielono do drużyny butelkarzy, której zadaniem było rzucanie butelek z płynem zapalającym na pojazdy i czołgi przejeżdżające ulicą Żelazną – wspominał "Szczerba". – W pierwszych dniach powstania brałem udział w ataku na Pocztę Główną Towarową, mleczarnię na Krochmalnej, znosiłem meldunki do dowództwa Batalionu Chrobry, który po zdobyciu posterunku żandarmerii na ulicy Żelaznej zdobył browar na ulicy Grzybowskiej.

Wiśniewski uczestniczył też w akcji na komisariat policji granatowej na ulicy Ciepłej, skąd jego kompania zdobyła umundurowanie do walki powstańczych. Został przydzielony do nowo powstającego batalionu szturmowego, w którym walczył do końca powstania. Brał udział w walkach, broniąc barykady na ulicy Waliców, w zdobyciu Banku Gospodarstwa Krajowego oraz w zdobyciu Hali Mirowskiej, bronił Placu Grzybowskiego.

Włodzimierz Wiśniewski był też ranny. Pocisk moździerzowy uderzył w balkon, pod którym skrył się młody powstaniec, a spadająca balustrada z tablicą reklamową rozcięła mu głowę i wybiła dwa zęby. Włodzimierz stracił na krótko przytomność, w punkcie sanitarnym założono mu opatrunek, bandażując całą głowę i zalecając przygotowanie się do wymarszu do niewoli. Wymarsz ten wyznaczono na 5 października. Szedł całą kolumną ulicą Grzybowską, pod nadzorem żandarmerii oddał resztki uzbrojenia. Po nocy spędzonej w Ożarowie znalazł się w wagonie. Jechał dwie doby, nie wiedząc dokąd. Czuł się coraz gorzej, rana na głowie ropiała. Po dojeździe do stacji piechotą doszedł do obozu i przewrócił się. Po odzyskaniu przytomności przeszedł rewizję, otrzymał numer jeniecki, został ostrzyżony i trafił pod opiekę lekarza, którym był polski oficer. Dzięki jego pomocy i trzydniowemu leczeniu Włodzimierz odzyskał siły i poczuł się lepiej. Przyszedł jednak kolejny koszmar: zawszone baraki, pluskwy, mizerne jedzenie, prymitywne warunki sanitarne i dostęp tylko rano i tylko do zimnej wody.

20 października razem z setką jeńców Włodzimierz Wiśniewski trafił na stację kolejową, a potem do kolejnego obozu jenieckiego, tym razem w Austrii. Warunki były tam znacznie lepsze, jeńcy amerykańscy i francuscy dzielili się z Polakami tym, co otrzymywali w paczkach. Tam lipnowianin pracował przy odśnieżaniu dróg czy odgruzowywaniu miasta. Sam zgłaszał się do prac poza obozem, bo za to można było otrzymać dodatkowe porcje żywnościowe. Po miesiącu pobytu w obozie otrzymali paczki z jedzeniem z PCK. Włodzimierz zamieniał papierosy na chleb, sprzedał dwa zegarki, które ukrył w czasie rewizji. Otrzymał też paczkę od siostry z Lipna. 5 maja 1945 roku obóz został oswobodzony przez wojska amerykańskie, jeńcy otrzymywali lepsze jedzenie, dostali nowe umundurowanie. Wkrótce do obozu przyjechał przedstawiciel rządu polskiego, by namówić jeńców do powrotu do kraju.

– Większość z nas, powstańców, wiedząc o szykanach jakie spotkały powracających do kraju odmówiła i decydowała się na wyjazd do armii Andersa we Włoszech – wspominał Włodzimierz Wiśniewski. – 1 sierpnia, będąc jeszcze na terenie obozu, uczciliśmy pierwszą rocznicę wybuchu powstania, paląc ognisko, śpiewając piosenki powstańcze, wspominając nieżyjących kolegów.

2 sierpnia Włodzimierz Wiśniewski wyruszył do Ancony, gdzie mieściło się dowództwo Polskiego Korpusu. Tam otrzymał przydział do Drugiej Warszawskiej Dywizji Pancernej w Maceracie, a następnie do 66. Batalionu Piechoty. Tak zakończył się tragiczny, pierwszy etap młodzieńczego wieku i rozłąki z rodziną. Po przyjeździe do obozu, w którym rozlokowany był 66. Batalion, Wiśniewski dostał przydział do Drugiej Komanii dowodzonej przez kapitana Horocha, oficera frontowego, by kolejnego dnia zostać skierowanym do adwentury, gdzie otrzymał ekwipunek żołnierza wraz z książeczką wojskową z wpisem o przeprowadzonych badaniach lekarskich. Potem było przeszkolenie wojskowe od musztry po obsługę broni.

15 sierpnia lipnowianin brał udział w Loretto w defiladzie i oddawał honory dowództwu Drugiego Korpusu z generałem Andersem, a przez następne kilka tygodni uczestniczył w szkoleniach dywizji, ukończył kurs na kierowcę. Za dobre wyniki trafił do szkoły podoficerskiej w Lanciano. Na 94 elewów Wiśniewski otrzymał piątą lokatę i stopień starszego strzelca oraz podwyższenie żołdu do 15 szylingów tygodniowo.

– W 1946 roku rząd brytyjski uznał oficjalnie rząd polski, tym samym Armia Andersa musiała zostać rozwiązana, a z kraju przybył przedstawiciel rządu, namawiając nas do powrotu – opowiadał Wiśniewski. – Tak jak wcześniej bojąc się szykanów po powrocie, większość z nas powstańców zdecydowała się wyjechać do Anglii, do korpusu przysposobienia i rozmieszczenia, będąc żołnierzami armii brytyjskiej.

Włodzimierz Wiśniewski wyjechał do Anglii 15 sierpnia 1946 roku z Neapolu razem z 1200 żołnierzami. Tam otrzymywał różne propozycje od armii i nie tylko. I wtedy napisał pierwszy list do rodziny w Jastrzębiu koło Lipna. Dowiedział się o tragicznej śmierci ojca, który po zajęciu Pragi przez wojsko polskie wcielony został do armii i zginął podczas aresztowania przez NKWD pod Legnicą. Wtedy młody Wiśniewski zdecydował o powrocie do kraju, do Lipna. Zgłosił się do ambasady polskiej w Londynie i 17 maja 1947 roku został zdemobilizowany i skreślony z ewidencji polskich sił zbrojnych na uchodźctwie podległych armii brytyjskiej. 22 maja 1947 roku wyjechał do Polski. Żegnała go szkocka orkiestra wojskowa, grając "Góralu czy ci nie żal". Do portu w Gdańsku przypłynął 26 maja. Po zejściu ze statku został otoczony przez wojsko i eskortowany, by nie mieć kontaktu z ludnością. W hangarze wojskowym został zrewidowany, pozbawiony pism emigracyjnych i odznak wojskowych. Otrzymał bilet kolejowy uprawniający do przyjazdu do Lipna. W Jastrzębiu czekała na niego rodzina. Zgodnie z poleceniem władz zgłosił się do komisariatu milicji w Lipnie, gdzie nakazano mu zgłaszać się raz w tygodniu przez miesiąc.

W 1948 roku Wiśniewski ukończył w Lipnie małą maturę, a w 1951 roku Liceum Wodno-Melioracyjne w Gdańsku, otrzymując tytuł technika oraz nakaz pracy w instytucie hydrologii w Słupsku. Pracował w Tczewie i Warszawie. Ukończył studia na SGGW z tytułem inżyniera melioracji. Przez 42 lata pracował w Państwowym Instytucie Hydrologicznym w Warszawie. Na emeryturę przeszedł w 1992 roku.

W latach 1974-1976 władze państwowe wyraziły zgodę na organizowanie się w środowiska żołnierzy walczących z okupantem w ruchu oporu. Oprócz ZBOWID-u powstał Światowy Związek Żołnierzy AK oraz Związek Powstańców Warszawy. W związkach tych funkcjonowały koła zrzeszające żołnierzy walczących w tych samych oddziałach. Włodzimierz Wiśniewski był aktywnym członkiem obu związków, zapraszany był do Muzeum Powstania Warszawskiego na spotkania z młodzieżą, opowiadał chętnie o swojej działalności w powstaniu, pobycie w niewoli i służbie w Armii Andersa oraz polskich siłach zbrojnych na zachodzie. Był kombatantem i weteranem walk o niepodległość RP, otrzymał symboliczną odznakę weterana brytyjskiego wręczoną przez ambasadę brytyjską w Warszawie. Posiadał wiele odznaczeń, w tym krzyż Armii Krajowej i medal wojska przyznany przez rząd polski będący na emigracji, odznakę Syna Pułku, Złotą Syrenkę za zasługi dla miasta stołecznego Warszawy. Swoimi doświadczeniami chętnie dzielił się z synem i wnukiem.

Zmarł 30 stycznia w wielu 94 lat.

Tekst i fot. Lidia Jagielska

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo lipno-cli.pl




Reklama
Wróć do