
64-letni mieszkaniec Grochowalska wyszedł w czwartek 12 stycznia z domu i do tej pory nie wrócił. Widziany był ok. godz. 14.00 w sklepie w Szpiegowie i na pobliskim przystanku autobusowym. Szukali go bliscy, a także policja, strażacy – ochotnicy, a nawet myśliwi. Finał był zaskakujący
Sprawę na policję w piątek 13 stycznia zgłosiła córka zaginionego Joanna Migdalska, mieszkanka Szpiegowa. Po sprawdzeniu pierwszych tropów rozpoczęły się poszukiwania. Od niedzieli trwała akcja zakrojona na szeroką skalę. Okoliczne lasy, cmentarze, czy opuszczone zabudowania sprawdzali policjanci, strażacy z Grochowalska, a nawet myśliwi z Włocławka i okolic.
– Tata wyszedł w czwartek z domu w Grochowalsku, u mnie w Szpiegowie zostawił klucze i nie było z nim kontaktu. Wiem, że był w sklepie i na przystanku. Pytał o rozkład jazdy autobusów do Włocławka, więc mógł tam jechać. Ale ślad się urwał. Tata telefon zostawił w domu, miał przy sobie jedynie dokumenty – mówi Joanna Migdalska.
Mężczyznę zarejestrował sklepowy monitoring. Jak twierdzi rodzina, nie na nagraniu nie widać oznak zdenerwowania. Prawdopodobnie 64-latek był pod wpływem alkoholu. Według znajomych mężczyzna zaczął zaglądać do kieliszka po tragedii rodzinnej sprzed kilku lat, gdy samobójstwo popełnił jego syn.
Poszukiwania Benedykta Paprzyckiego trwały kilka dni, rodzina apelowała o pomoc. – Może ktoś go zabrał na przysłowiową okazję. Wiemy, że nie wsiadł do żadnego autobusu, to potwierdza jedna z mieszkanek Szpiegowa, która też stała wtedy przy przystanku – dodaje córka zaginionego.
Pobliskie lasy przeczesali strażacy – ochotnicy. Niestety bez skutku. – Oficjalnie działamy od niedzieli, angażuje się dziesięć osób. Szukamy w lasach, sprawdzamy strumyki, akcja jest coraz szersza. Miejmy nadzieję, że w końcu trafimy na ślad zaginionego – wyjaśniał w niedzielę Józef Pilarski z OSP Grochowalsk.
Poszukiwania skierowane były także w kierunku Włocławka. Badano trasę do tego miasta, policjanci szukali informacji w przydrożnych sklepach. W działania włączyli się mundurowi z Dobrzynia nad Wisłą oraz z KPP w Lipnie. Dzięki znajomości terenu przydatni byli też myśliwi. – Dostaliśmy zgłoszenie od policji. W niedzielę szukaliśmy w 22 osoby. Ale będziemy działać dalej i pomagać lokalnemu społeczeństwu – mówił w czasie akcji Dariusz Gordecki, łowczy z koła łowieckiego nr 224 „Ponowa” z Włocławka.
Finał sprawy jest zaskakujący. Benedykt Paprzycki został odnaleziony w pniedziałek 16 stycznia w Wiedniu. Prawdopodobnie dotarł tam z Włocławka. Zgłosiła się bowiem kobieta, która widziała go na tamtejszym dworcu. Wiadomo jedynie, że 64-latek żyje. Niestety rodzina nie ma z nim kontaktu i nie wiadomo, jak i czy mężczyzna wróci do kraju.
Tekst i fot.
Andrzej Korpalski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie