
Wieczorem 2 sierpnia do Łąkiego zawitało ponad 40 pątników 31. elbląskiej pielgrzymki pieszej na Jasną Górę, by w gospodarstwie Wioletty Skorupskiej posilić się, odpocząć i wyspać się przed kolejnymi trudami pielgrzymowania
– Jest to szósty dzień naszej pielgrzymki do Częstochowy – mówili nam pątnicy z Elbląga. – Odwiedziliśmy dzisiaj skępski klasztor, by się pomodlić i po apelu dotarliśmy do wspaniałej pani Wioletki, która przyjmuje nas od czterech lat i gości jak nikt inny na pątniczym szlaku. Zatrzymujemy się po drodze głównie w szkołach, remizach strażackich. Zdarzają się ludzie, którzy zgłaszają kwatery, ale rzadko. Rozkładamy się, poczęstunek raz jest, innym razem sami jakoś sobie jedzenie organizujemy. Z rana jest msza święta, po której wychodzimy. Niektórzy ludzie są rzeczywiście bardzo życzliwi, tak jak tutaj w Łąkiem i przygotowują nam posiłki na postoju. Tu mamy i nocleg, i śniadanie, i obiadokolację. Za to bardzo dziękujemy. Wiemy jaki to jest trud, przyjąć w swoim domu ponad 40 osób i ilu przygotowań to wymaga. Takich ludzi jest mało, a pani Wioletka jest jedyna i niepowtarzalna.
Noc ze środy na czwartek pątnicy z Elbląga spędzili w gospodarstwie Wioletty Skorupskiej w Łąkiem. Gospodyni z mamą i dziećmi przywitała oczekiwanych gości chlebem i solą. Potem był obfity, staropolski poczęstunek, miejsce do spania, wspólna modlitwa, śpiewy przy akompaniamencie gitary i wiele ciepłych słów wdzięczności. W czwartkowy poranek pątnicy z uśmiechami na twarzach wyruszyli w dalszą drogę.
– Z niecierpliwością czekaliśmy na ten moment, kiedy pielgrzymi znów nas odwiedzą i znowu będziemy mogli włączyć się w ten piękny trud – mówi nam Wioletta Skorupska. – Każdy ma przygotowane miejsce do spania w moim domu, na wszystkich czekają pyszne dania z ulubioną gęsiną w roli głównej, jest strogonow, gołąbki, wędliny, potrawy gorące i zimne, ciasta, placuszki, bułeczki, jest nawet świeże mleko, są ogórki kiszone. Postaraliśmy się przygotować wiele potraw, żeby nikt nie był głodny. Rano powtarzamy poczęstunek śniadaniem, a resztę jedzenia pielgrzymi zabierają na drogę. Wszystko te jest łatwiejsze dla mnie dzięki niezmiennej pomocy Ireny Maćkiewicz, która wspólnie ze mną przygotowuje dania. Dziękuję Piotrowi Kądzieli za to, że jest człowiekiem o ogromnym sercu i zawsze mogę liczyć na jego wsparcie w takich chwilach jak ta. Dziękuję państwu Szymańskim, Jaszewskim i firmie Rafał z Tamaszewa, dziękuję rodzinie, że jest zawsze przy mnie.
Córki i mama pani Wioletty nie tylko wspierają ją w przyjmowaniu pielgrzymów, ale i czynnie uczestniczą w spotkaniach i modlitwach z pątnikami.
– Każda ta wizyta to dla mnie spełnienie marzeń – mówi pani Stasia, mama gospodyni. – Czuję, że w ten sposób włączam się w to pielgrzymowanie na Jasną Górę. To dla mnie wielkie przeżycie duchowe. Mam nadzieję, że spotkamy się znowu za rok.
Tekst i fot. Lidia Jagielska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie