
W przedświąteczną niedzielę Wioletta Skorupska z Łąkiego odwiedziła dom dziecka we Włocławku, by obdarować upominkami siedemnaścioro przebywających tam dzieci
Po prostu czułam taką potrzebę - mówi nam Wioletta Skorupska. -Sama jestem wdową, wychowałam pięcioro dzieci, wiem jak duże są potrzeby, wiem, co znaczy nie mieć pieniędzy na wymarzony prezent dla dziecka. Sama przecież nie mam wielkich pieniędzy, ale dzielę się tym, co mam. Kupiłam prezent dla każdego dziecka, zawiozłam, spotkałam się z dziećmi i jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem.
To była już piąta przedświąteczna wizyta pani Wioletty z Łąkiego w gminie Skępe w Domu Dziecka im. ks. biskupa Wojciecha Owczarka we Włocławku. Tym razem nasza mikołajka miała pomocnika, którego zaraziła pasją pomagania. To Piotr Kądziela z Krza Półwieskiego. Kiedy mężczyzna dowiedział się o miłym bożonarodzeniowym zadaniu przyjaciółki, nie wahał się ani chwili, sam zdecydował się dołączyć do jednoosobowego konwoju wielkiego serca.
-Dwa serca, jedno bicie - podsumowuje pani Wioletta. -Rozumiemy się, że trzeba pomagać, że trzeba się dzielić, wspierać innych. Cieszę się, że jest ktoś, kto tak jak ja chce dawać serce innym. Piotr Kądziela to taki mój bliźniaczy płomień. Razem możemy jeszcze więcej.
Długo przed świętami pani Wioletta skontaktowała się z wychowawcami w domu dziecka, by dopytać o marzenia dzieci. Ci stanęli na wysokości zadania, wypytali siedemnaścioro podopiecznych o ich prośby do świętego Mikołaja, potem spisali skrupulatnie wszystko i dostarczyli darczyni.
- Każde dziecko otrzymało dokładnie to, o co poprosiło świętego Mikołaja -zdradza nam pani Wioletta. - Dziewczynki np. chciały jakieś dobre kosmetyki, ktoś marzył o samochodzie zdalnie sterowanym, inne dziecko otrzymało lampę obrotową, ktoś inny projektor gwiazd. To były bardzo różne marzenia, ale cieszę się, że udało się nam wszystkie te marzenia w tym roku spełnić. Siedemnaścioro dzieci, siedemnaście życzeń. Wszystkie zaspokojone, a nasze serca szczęśliwe i spełnione.
W niedzielę 17 grudnia Wioletta Skorupska i Piotr Kądziela, zaopatrzeni w mikołajowe czapki i pięknie zapakowane prezenty wyruszyli z Łąkiego do Włocławka. Tam z niecierpliwością czekało na nich siedemnaścioro dzieci w wieku od 5 do 17 lat oraz ich wychowawcy.
-Nie da się słowami opisać tej atmosfery -mówi nam pani Wioletta. - Dzieci oczywiście pamiętały mnie już z poprzednich lat, więc przyjęły ciepło, zapraszały do swoich pokoi, było przytulanie, miłe słowa, maluchy siadały na kolankach, by chociaż chwilę porozmawiać, poopowiadać, powspominać. Było oczywiście odpakowywanie prezentów i wielka radość, a dla nas wzruszenie i spełnienie. Było miło, rodzinnie, cudownie. Dla mnie to gest, coś normalnego w naszej rodzinie, żeby pomagać każdemu, kto jest w potrzebie. Dla dzieci to ważne wydarzenie. Cieszę się, że od wielu lat mogę przyczynić się do uśmiechu na twarzach tych dzieci i że znalazłam drugie tak dobre serce w osobie Piotra, które pomaga mi w pomaganiu. Dwa serca, jedno bicie i jeszcze większa możliwość pomocy.
Darczyńcy otrzymali piękne podziękowania od dzieci i z uśmiechami na twarzach wrócili do Łąkiego. Czują się spełnieni i nie kryją radości, że mogli rozpromienić świat dzieci.
Przypomnimy, że Wioletta Skorupska to bohaterka naszych corocznych reportaży ze spotkań z pielgrzymami. To właśnie ta kobieta od lat przyjmuje latem we własnym domu w Łąkiem rzesze pątników w drodze na Jasną Górę, dając im miejsce do spania, mycia, odpoczynku i pyszną strawę. Pomaga jej w tym dziele mama i dzieci, i przyjaciółki, i Piotr Kądziela, bo pani Wioletta promienieje dobrem i tą serdecznością potrafi skutecznie zarażać. A my z przyjemnością takie bezinteresowne pomaganie promujemy i gospodarstwo Wioletty Skorupskiej w Łąkiem odwiedzamy, by dowiedzieć się o kolejnych dobroczynnych pomysłach niezwykłej kobiety i jej mamy.
Lidia Jagielska, fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie