
Były sekretarz Dobrzynia nad Wisłą, Józef Ramlau, od ponad miesiąca pełni urząd wicewojewody kujawsko-pomorskiego. W wywiadzie dla CLI mówi, że PSL-owska opozycja burmistrza, to prywatnie uroczy ludzie
– Jak to się stało, że zakończył pan misję w Dobrzyniu i przyjął propozycję objęcia funkcji wicewojewody?
– Zanim zostałem powołany na to stanowisko, o postępowaniu kwalifikacyjnym został poinformowany burmistrz Jacek Waśko i wyraził zgodę na ubieganie o to stanowisko. Wszystko odbyło się za zgodą mojego już byłego przełożonego. Ja od samego początku nie chciałem się ubiegać o stanowisko wojewody, a jego zastępcy. Już w mediach przedstawiane były zależności, mówiące o tym, że jeśli wojewoda będzie z części bydgoskiej województwa, to wicewojewoda powinien być z części toruńskiej, czyli naszej.
– Jak wspomina pan swoją pracę w Dobrzyniu?
– Przystępując do pacy, zastałem nowego burmistrza z jasnym planem rozwoju gminy. Z drugiej strony była rada, w której burmistrz nie miał większości. Na początku wydawało mi się, że jest możliwe zdobycie większości. Żegnając się z Dobrzyniem, próbowałem przekonać radnych, że nie jest dobrze, gdy kierują się oni wskazaniami partyjnymi. Partią radnych dobrzyńskich powinien być Dobrzyń nad Wisłą. Zwróciłem się też do drugiej części sali, gdzie zasiadają m.in. sołtysi, strażacy i inne osoby aktywne, dziękując im za współpracę. Myślę, że w kolejnej kadencji część osób z tamtej części może ubiegać się z powodzeniem o mandaty radnych. Minął rok i w tym czasie burmistrz koncentrował się na działaniach porządkujących zastaną sytuację. Pozostałe trzy lata mogą zostać wykorzystane na działania rozwojowe. Finanse są w dobrym stanie i nic nie stoi na przeszkodzie, by tak się stało.
– Jak pożegnał się pan z radnymi?
– Podziękowałem radnym, bo oni z racji zaufania społecznego i sprawowanych mandatów byli dla mnie najważniejszymi partnerami. Dbałem o to, by mieli należyty dostęp do informacji. Miałem z nimi, jak sądzę, bardzo dobre relacje. Prywatnie są to uroczy ludzie, pełni dobrej woli. Niestety, gdy przychodziło do głosowań, zdarzało się, że ręka szła do góry, a oczy w dół. W tak małych samorządach polityka nie powinna brać góry na zdrowym rozsądkiem. Już nie będąc podwładnym burmistrza, oceniam obiektywnie wysoko jego kompetencje. Mieszkańcy Dobrzynia nie pomylili się, stawiając na niego w wyborach. Burmistrz konsekwentnie dąży do realizowania swojego programu, ale powinien umieć jeszcze lepiej przekonywać do siebie mieszkańców. Mamy ostatnie lata z dotacjami unijnymi, trzeba to dobrze wykorzystać.
– Skąd te różnice zdań pomiędzy burmistrzem i radnymi?
– Nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Burmistrz przyszedł z biznesu i ma bardzo racjonalne podejście do finansów. Patrzy na gminę jak na firmę, która musi sprawnie funkcjonować, każdy pieniądz wydaje bardzo oszczędnie. W kontaktach z mieszkańcami, moim skromnym zdaniem, burmistrz powinien być bardziej elastyczny. Dobrym przykładem jest temat remiz OSP, gdzie już 5 z 6 jednostek podpisało porozumienia, jest zgoda i myślę, że wszystkie strony będą zadowolone. Ta kołdra samorządowych finansów jest zwykle za krótka, dlatego takie działanie racjonalizujące są potrzebne. Zgodnie z moją deklaracją, będę Dobrzyń wspierał tam, gdzie będę mógł, mając w pamięci przepracowanych 9 bardzo dobrych miesięcy.
– Problem w tym, że samorządy otrzymują od państwa coraz więcej obowiązków, ale niewystarczające środki. Jak mają sobie z tym radzić?
– Państwo przerzuca na samorządy wiele obowiązków, a w parze nie idą często odpowiednie środki. Burmistrz ma pomysł innego rozliczania pieniędzy z siłowni wiatrowych. Jeśli uda się to wprowadzić, gmina zyska od 2 do 3 mln zł dodatkowych dochodów. Jest w tej sprawie w kontakcie z parlamentarzystami z regionu w celu wywołania szerszej dyskusji. Są też inne pomysły, choćby wykorzystania Zalewu Włocławskiego. Dobrzyń odnosi też coraz więcej sukcesów w sporcie. Życzę kolejnych, które zaszczepią w ludziach pozytywną energię.
– Czym zajmuje się wojewoda, jakie będą pańskie kompetencje? Czy wicewojewoda Józef Ramlau będzie zerkał przyjaźnie w stronę gminy Dobrzyń nad Wisłą i powiatu lipnowskiego?
– Taką deklarację składam z wielką przyjemnością. Wszelkimi legalnymi sposobami będę starał się dopomóc Dobrzyniowi, jak i całemu powiatowi lipnowskiemu, który w swoich działaniach mógłby być bardziej efektywny. To wyjątkowo piękny region. Na swoim stanowisku zajmuję się czterema wydziałami, m.in. wydziałem rolnictwa. Generalnie wszelkie kompetencje wojewodów są ograniczane. One skupiają się na nadzorze nad stanowionym prawem lokalnym i nadzorze nad uchwałami rad gmin. Głównym kreatorem rozwoju lokalnego jest marszałek województwa. Wojewodę porównałbym do stróża nocnego, który wchodzi do gry, gdy jest taka konieczność.
– Wrócił pan do urzędu wojewódzkiego po 10 latach. Józef Ramlau woli pracę w samorządzie, czy na szczeblu wojewódzkim?
– Jedno nie wyklucza drugiego. W samorządzie jest się blisko ludzi i ich problemów. Można wiele rzeczy suwerennie przegłosować i wdrożyć. Można szukać porozumienia, z czym akurat w Dobrzyniu najlepiej nie było. W administracji rządowej jest hierarchiczność i mniejsza swoboda działania. Ale jedno drugie przenika i wielu samorządowców przechodzi do administracji państwowej i wszyscy twierdzą, że samorząd jest w tym zakresie dobrą szkołą.
Tekst i fot.
Andrzej Korpalski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie