– Mnie wasze argumenty przeraziły. Jakie społeczeństwo nam rośnie – skwitowała postawę rodziców dzieci uczęszczających do Szkoły Podstawowej im. Marii Konopnickiej wiceprzewodnicząca rady miasta Dorota Kalinowska. Do konsensusu jest daleko
O sprawie pierwszy raz w CLI pisaliśmy dwa tygodnie temu, a było to pokłosie odczytania na ostatniej sesji RM petycji z prośbą o zaniechanie planu połączenia w przyszłym roku szkolnym piątych klas w dobrzyńskiej podstawówce. Temat od samego początku wzbudza duże kontrowersje. Samorząd chce zaoszczędzić pieniądze i zamiast trzech oddziałów prowadzić dwa. Rodzice dzieci, których to dotyczy, skrzyknęli się i stanowczo zaprotestowali. Póki co nie było decyzji, a rajcy wspólnie z burmistrzem uznali, że najlepiej będzie spotkać się na wspólnej komisji i dokładnie przedyskutować sprawę. Tak też się stało.
Komisja odbyła się 8 maja, byliśmy tam również my. Naprzeciwko radnych i burmistrzów zasiadło około 20 rodziców i przedstawiciele kadry dydaktycznej SP w Dobrzyniu nad Wisłą. W trzech klasach czwartych jest obecnie 49 uczniów: 17 z rocznika 2008 i 32 z rocznika 2008. Gdyby było ponad 50, nie byłoby tematu, bo wg przepisów klasy nie mogą liczyć więcej niż 25 osób. W związku z tym, że paru uczniów ubyło i ta liczba spadła poniżej 50, jest możliwość łączenia. Chodzi oczywiście o oszczędności.
O proteście rodziców już pisaliśmy. W skrócimy przypominamy, że obawiają się oni łączenia klas, gdzie różnica wieku między dziećmi może sięgać skrajnie nawet do dwóch lat, dzieci młodsze mają mieć problemy z nauką i aklimatyzacją w większych grupach. Jak zaznaczają rodzice, to dla ich pociech byłaby trauma. Na komisji została przedstawiona opinia psychologa szkolnego nt. czwartych klas. Potwierdziła ona obawy rodziców, uwydatniła występujące problemy natury wychowawczej i możliwe trudności po połączeniu klas.
Na inny, ważny problem zwróciła uwagę szefowa dobrzyńskiej podstawówki. – Na 49 osób w klasach czwartych aż 11 to uczniowie z różnymi dysfunkcjami, a ośmioro kolejnych czeka na takie orzeczenia. Nie chce nikogo urazić, ale myślę, że mogę powiedzieć, że są to dzieci charakterne. Wiemy, że kiedyś i tak czeka je zderzenie z taką sytuacją, ale czy musi to być już teraz? – pytała Aleksandra Nowak, dyrektor SP w Dobrzyniu nad Wisłą.
– Państwa argumenty są racjonalne i je rozumiem, ale chodzi tutaj o 300 tys. zł oszczędności w ciągu czterech lat – odpowiedział burmistrz Piotr Wiśniewski. - Nie wiem czy trzymanie tych dzieci pod kloszem najdłużej jak się da, będzie dobre. Prędzej czy później i tak zmienią otoczenie, pójdą do nowych szkół, będą musiały stawić temu czoła.
Dalsza dyskusja trwała jeszcze kilkadziesiąt minut. Rodzice zapewniali, że rozumieją potrzebę szukania oszczędności, ale zaznaczali jednym tchem: „nie kosztem ich dzieci”. W rozmowie uaktywnili się także inni radni. Nikt nie wskazał jednoznacznie, co powinien zrobić burmistrz, ale z ich wypowiedzi widać było, że raczej skłanialiby się ku oszczędnościom. – Mnie wasze argumenty przeraziły. Jakie społeczeństwo nam rośnie? – skwitowała postawę rodziców dzieci uczęszczających do Szkoły Podstawowej im. Marii Konopnickiej wiceprzewodnicząca rady miasta Dorota Kalinowska. - W jakiej sytuacji stawiacie szkołę i burmistrza? Prosicie go o nagięcie przepisów. Pamiętajmy, że jest coś takiego jak dyscyplina finansowa. Współczuję burmistrzowi, bo jeśli zostawi trzy klasy, ktoś może pociągnąć go do odpowiedzialności za niegospodarność.
Do końca dyskusji w zasadzie nic się nie zmieniło. Jedna strona podawała argument ekonomiczny, druga niezmierzalny aspekt dotyczący sfery mentalnej dzieci. Wicedyrektor SP Maria Pruchniewska zakończyła apelem, aby władze miasta i gminy potraktowały dzieci jak inwestycję w przyszłość, a nie stracone pieniądze. Burmistrz zapewnił, że nie pieniądze, a dobro dzieci jest najważniejsze, ale wydaje się, że twarde realia jednak wezmą górę. Decyzja nie zapadła, choć faktem jest, że szkoła przygotowała już plan pracy na kolejny rok z uwzględnieniem dwóch klas piątych. I choć sprawa pozostaje nierozstrzygnięta, decyzja spoczywa w rękach burmistrza, to raczej przesądzone jest połączenie klas.
Tekst i fot. (ak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Pan redaktor to niech lepiej nauczy się pisać. Ile dzieci jest z rocznika 2008? Skoro wypowiada się na temat podjętej decyzji przez burmistrza to niech lepiej nauczy się pisać z sensem. P.S. burmistrz podjął decyzję na naszą korzyść więc PUDŁO!!!
Jeżeli nie umie pan pisać z sensem niech zacznie używać dyktafonu do nagrywania prowadzonych rozmów bo to co pan napisał jest śmieszne i niczego siebie trzyma .... !!! Nie wiem kto pana zatrudnia ale gdyby pan był moim pracownikiem napewno już by pan stracił pracę za przekręty w tekście bo to nie pierwszy raz się zdarzyło... My wygraliśmy i nie odpuścimy by nasze dzieci były oszczędnością gminy ... !!!
Oszczędności nie patrzy się na dobro dzieci mieszkańców tylko na oszczędności Pani radna Kalinowska jest przerażona postawą to jak tak bardzo szuka oszczędności to niech się zrzeknie diety radnej i będzie oszczędność to może reszta radnych pójdzie w jej ślady i zaoszczędzi wtedy gmina
Pan Burmistrz już zaczął oszczędzanie gasząc laternie w mieście, ludzie się boją wychodzić z domu po zmierzchu, miejmy nadzieję że nie dojdzie do żadnej tragedii. Teraz bierze się za oszczędzanie na naszych dzieciach, które są naszą nadzieją i przyszłością aż strach pomyśleć na jaki kolejny genialny plan wpadnie nasz włodarz. Może niech zacznie oszczędzanie od siebie i radnych!