
Dobrzyński samorząd jest w podbramkowej sytuacji. Aby ratować mecz, w którym wyraźnie przegrywa, musi podjąć spore ryzyko i wykonać dyskusyjną roszadę taktyczną. Chodzi o kredyt na blisko 7 milionów złotych
Używając nomenklatury piłkarskiej, trzeba powiedzieć, że miasto i gmina są w defensywie. Długi już wynoszą ponad 10 milionów złotych, a żeby realizować zadania już rozpoczęte, konieczne są kolejne pożyczki. I to właśnie było jednym z najważniejszych tematów ostatniej sesji rady miasta. Rajcy pochylili się nad projektem uchwały odnośnie zaciągnięcia kredytu długoterminowego na spłatę tegorocznego deficytu oraz wcześniejszych zobowiązań. Dla wielu, szczególnie mniej doświadczonych, samorządowców był to być może najtrudniejszy taki mecz w życiu.
Z informacji odczytanej na sesji przez skarbnik Agnieszkę Ziółkowską wynikało, że władze miasta i gminy miały zamiar zaciągnąć 6,65 miliona złotych pożyczki. Prawie 6 milionów zł potrzebne jest na spłatę deficytu w tym roku budżetowym, reszta na zobowiązania z lat wcześniejszych. Co pochłonęło takie środki? Zadania zaczęte bądź zaplanowane jak np.: sieć wodociągowa w Krojczynie, stacja uzdatniania wody w Grochowalsku, renowacja dworu w Krojczynie, infrastruktura wodno-kanalizacyjna w Dobrzyniu, rewitalizacje parku miejskiego czy placu Wolności.
– Czy po zaciągnięciu tak wysokiego kredytu damy radę to spłacić? – zapytał krótko przewodniczący rady miasta Krzysztof Pryciak.
– Na 25 kwietnia 2019 roku zadłużenie miasta i gminy wynosi 10,2 miliona złotych i po ewentualnym zaciągnięciu kredytu na koniec roku wynosić będzie 16,2 miliona zł. Musimy pamiętać o zachowaniu nadwyżki operacyjnej. Ponadto w najbliżych latach nie będziemy mogli zaciągać kredytów, a inwestycje realizować jedynie z dofinansowaniem. Wówczas budżet wytrzyma – wyjaśniła Ziółkowska.
Mimo tych zapewnień wątpliwości radnych nie ustawały. – W przyszłym roku może coś jeszcze zrobimy, ale za dwa lata będziemy mogli się rozejść. Wypłacimy pensje dla urzędników, nasze diety i to wszystko. Na nic więcej nie będzie nas stać. Ale musimy ten czas jakoś przeboleć. Może się uda, choć bez inwestycji będzie ciężko – skwitował radny Grzegorz Raszkiewicz.
Sytuację uspokajał burmistrz Piotr Wiśniewski. Jego zdaniem w ciągu kilku najbliższych lat szanse na dotacje zewnętrzne będą mniejsze, dlatego warto zaryzykować teraz. – Do roku 2023 pieniędzy zewnętrznych praktycznie nie będzie. Perspektywy nie są obiecujące. Teraz mamy dofinansowane zadania i je chcemy realizować. Nie wiadomo, co będzie za 2-3 lata, więc lepszy wróbel w garści – stwierdził Wiśniewski.
Po krótkiej dyskusji, sprawa była omawiana wielokrotnie wcześniej, radni przeszli do głosowania. Choć zapewne niechętnie, uchwałę przegłosowali jednogłośnie, upoważniając tym samym burmistrza do zaciągnięcia blisko 7-milionowego krdytu.
Zagrywka to poniekąd pokerowa, odważna, ale w zasadzie dobrzyńscy samorządowcy nie mieli wyjścia. Aby zrealizować zaczęte zadania, trzeba mieć na to pieniądze. Gorsza informacja jest taka, że miasto i gminę w najbliższych latach czeka zaciskanie pasa i prawdopodobny przestój w inwestycjach. Jeśli jednak uda się ten czas przetrwać, w kolejnej kadencji można będzie już wyjść na prostą.
Tekst i fot. (ak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie