
Sierpień to miesiąc, w którym wierni udają się na pątnicze szlaki. Ich celem jest tron Królowej Jasnogórskiej w Częstochowie. W taką właśnie drogę wyruszyli pielgrzymi z Elbląga, którzy znaleźli gościnę u pani Wioletty Skorupskiej z Łąkiego
Pieszemu pielgrzymowaniu towarzyszy ogromny wysiłek fizyczny. Pątnicy aby iść, muszą mieć siły, być najedzeni i wyspani. Po drodze spotykają ludzi, którzy z potrzeby serca goszczą ich w swoich gminach, miejscowościach, a nawet własnych domach. Taką właśnie osobą jest pani Wioletta Skorupska z Łąkiego w gminie Skępe, która już piąty rok z rzędu przyjmuje pod swój dach grupę pielgrzymów idących z Elbląga na Jasną Górę. Jak sama przyznaje, to dla niej coś naturalnego, że trzeba okazać serce bliźniemu. – W moim gospodarstwie znajdzie się miejsce dla każdego, a już na pewno dla tych, którzy przemierzają setki kilometrów, niosąc w swych sercach przeróżne intencje – mówi pani Wioletta.
Pomysł ugoszczenia pielgrzymów zrodził się spontanicznie kilka lat temu. Mieszkanka Łąkiego zaproponowała przebywającym w jej miejscowości pątnikom, że weźmie ich pod swój dach, zapewni wyżywienie, da nocleg i ugości. Od tego czasu w domu pani Wioletty nocują wierni, którzy idą z Elbląga na Jasną Górę. Mają do pokonania ponad 500 km. Na pątniczym szlaku są przez 15 dni. Do Częstochowy dotrą 11 sierpnia.
W tym roku nie mogło być inaczej. I tak wieczorem 2 sierpnia do gospodarstwa pani Wioletty przybyła kilkudziesięcioosobowa grupa pielgrzymów wraz ze swymi przewodnikami. Gospodyni podjęła swych gości po staropolsku, witając ich chlebem i solą, którym później wszyscy się podzielili. – Na przestrzeni tych lat, kiedy to mój dom odwiedzają pielgrzymi, zawiązały się między nami przyjaźnie, ponieważ pojawiają się tu ludzie, którzy wędrują na Jasną Górę co roku. Jesteśmy w stałym kontakcie, dzwonimy do siebie, piszemy wiadomości. Po prostu zżyliśmy się ze sobą – wyjaśnia pani Wioletta. Bliskie relacje między gospodynią, a pątnikami dało się dostrzec na pierwszy rzut oka, już przy życzliwych powitaniach i uściskach. W gospodarstwie mieszkanki Łąkiego pojawiają się również nowe osoby, które także spotykają się z serdecznością ze strony gospodyni.
Piątkowy wieczór rozpoczął się od wspólnej modlitwy skierowanej do Maryi i śpiewania pieśni religijnych przy akompaniamencie gitary. Elbląscy pielgrzymi zakończyli dzień, gromadząc się przy obficie zastawionym stole, na którym pojawiły się tradycyjne dania, wspaniałe dekoracje i smaczne wypieki. A wszystko to przygotowane przez rodzinę Skorupskich. – To prawdziwa uczta dla ciała i ducha. Każda potrawa jest przepyszna i tak pięknie podana jak na weselu – dało się słyszeć słowa zachwytu z ust pątników.
Pani Wioletta podkreśla, że ogromnym wsparciem i pomocą przy organizacji noclegu i posiłków są dla niej jej najbliżsi. – Moja kochana mama Stasia udziela mi cennych wskazówek, czepię z jej doświadczenia, natomiast Piotr Kądziela razem ze mną przygotowuje jedzenie, podaje do stołu i dba, aby nasi goście dobrze się u nas czuli, a poza tym jest dla mnie ogromnym wsparciem, za co mu serdecznie dziękuję – podkreśla pani Wioletta.
Po wspólnej kolacji pielgrzymi mieli przygotowane miejsce do spania w domu pani Wioletty. Na dalszy szlak wyruszyli w sobotę wczesnym rankiem. Jednak zanim podjęli trud pielgrzymowania, zjedli śniadanie, gdyż gospodyni z Łąkiego nie wypuściła ich ze swego gospodarstwa bez posiłku.
Tekst i fot. (Milena Bednarz-Gajus)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie