Reklama

Trzecia wizyta i trzy dni przygotowań

Gazeta CLI
17/08/2022 09:22

2 sierpnia Wioletta Skorupska z Łąkiego ugościła w swoim gospodarstwie 35 pielgrzymujących do Częstochowy mieszkańców Elbląga. Była to już trzecia wizyta pątników w gospodarstwie.

– Bardzo się cieszę, że pielgrzymi już po raz trzeci goszczą w moim gospodarstwie – mówi nam pani Wioletta. – Przygotowania zaczęłam już w niedzielę i potrwają do ostatniej chwili. W tym roku byłam uprzedzona, zapowiedzieli się wcześniej, więc mogłam wszystko zaplanować. Pragnę, aby byli zadowoleni, aby dobrze się najedli, wyspali, umyli, aby byli zadowoleni. W tym roku przygotowuję staropolski stół ze wszystkimi pysznościami. Pomagają mi koleżanki Gosia Szymańska i Irena Maćkiewicz. Pracy jest mnóstwo, ale to wielka chwila.

Przygotowania trwały kilka dni. Pani Wioletta z dwiema przyjaciółkami uwijały się jak w ukropie, by zdążyć. Na podwórku pojawiły się stoły i ławki, kwiaty i poczęstunek. Dla każdego było nakrycie, a wybór dań imponujący. Kiedy gospodyni witała pątników o godzinie 20.30 we wtorek, Irena Maćkiewicz i Gosia Szymańska odgrzewały dania i napełniały półmiski kolejnymi smakołykami. Rosół rozpoczął kolację, by zaraz na stołach pojawiły się bigosy, gęsina, kotlety, wędzonki, owoce, warzywa, przekąski, itd. Wszystko zdobiły kwiaty ze słonecznikami w rolach głównych. Na każdego czekało posłanie, dostęp do łazienki, miła atmosfera, wspólna modlitwa i dobre słowo od całej rodziny.

A wszystko zaczęło się dwa lata temu.

– Pielgrzymi z Elbląga na Jasną Górę zawsze idą przez Skępe i w 2020 roku, ze względu na pandemię koronawirusa, dom pielgrzyma odmówił im noclegu – opowiada Wioletta Skorupska z Łąkiego. – Ktoś zorganizował tym ludziom schronienie w naszej remizie w Łąkiem. Padło więc hasło we wsi, żeby jakoś ugościć niespodziewanych gości. Ktoś wziął trzech, ktoś czterech, ja zaproponowałam, żeby każdy, kto został w remizie, przyszedł do naszego domu, tu nakarmimy, damy możliwość wykąpania. Co miałam w lodówkach, szybko przygotowałam, miałam pół godziny, to była niedziela, najedli się, wykąpali, do godziny 24.00 na gitarach grali i poszli. Gofrów napiekłam, ugościłam jak mogłam najlepiej. A w ubiegłym roku zadzwonili w sobotę o godzinie 17.00 z pytaniem, czy mogą nas odwiedzić w poniedziałek i wypić wspólną kawę. Odpowiedziałam bez wahania, że oczywiście mogą, że jak najbardziej zapraszam. No ale większą grupą. Zaprosiłam wszystkich. Teraz są po raz trzeci, ale pierwszy zapowiedzeni, a ja dobrze przygotowana.

Łąkie i gościnność Wioletty Skorupskiej zapadły w pamięć pielgrzymów z odległego Elbląga do tego stopnia, że w tym roku nie wyobrażali sobie marszu do Częstochowy bez odwiedzenia wspaniałej rodziny w okolicach Skępego. Pątnicy chcieli powspominać, spotkać się, podziękować za ubiegłoroczną spontaniczną gościnę, wspólnie pomodlić się, spotkać z seniorką rodu. I w miniony wtorek do trzypokoleniowego domu w Łąkiem zawitało już nie 25, ale 35 pielgrzymów z Elbląga (fotoreportaż z tego wydarzenia na str. 25 – red.).

– Gościnność wyniosłam z domu, tego właśnie domu, w którym mieszkam, bo moi rodzice zawsze ugościli tyle osób, ile było trzeba – wspomina pani Wioletta. – U nas zamrażarka musi być czubata i jak ktoś przyjedzie, to od razu robota wre. Z tego domu nikt nigdy nie wyszedł głodny. Dla pielgrzymów zrobiliśmy co najlepsze. Ci ludzie są tacy szczęśliwi, my też.

Tegoroczny przystanek pątników w Łąkiem usatysfakcjonował wszystkich. Gospodyni stanęła na wysokości zadania i zgotowała wiernym z Elbląga prawdziwą ucztę staropolską. Były tradycyjne posiłki, dekoracje z kwiatów, stoły na podwórku i posiłek pod gołym niebem. Były posiłki i nocleg w domu na łóżkach, na podłogach. Było trudno, ale było wspaniale.

– To jest takie przeżycie, którego nie da się wyrazić słowami, to trzeba samemu przeżyć, żeby zrozumieć, żeby uwierzyć, że można – wspomina pani Wioletta. – Śniadanie zjedli już o 4.30. Posiłki odbywały się w plenerze. Życzę wszystkim, żeby coś takiego przeżyli, bo dzięki temu człowiek zyskuje głębszą wiarę w siebie. To nie tylko to, że ja zrobiłam jedzenie dla pielgrzymów, dałam nocleg, ale to wspólne siedzenie przy stołach, granie na gitarach, śpiewanie, modlitwa wspólna, no i te podziękowanie.

Pielgrzymów najbardziej zaskoczyła otwartość i gościnność. W trasie na Jasną Górę zatrzymują się u mieszkańców wielu miast i wsi, otrzymują kanapki wyniesione przed bramę, herbatę i to jest ogromne wsparcie. Tutaj ucztowali i modlili się, i zapowiedzieli się na kolejny rok.

W środę wczesnym rankiem pątnicy wyruszyli w dalszą wędrówkę do Częstochowy. Po śniadaniu, noclegu poprzedzonym kolacją, z prowiantem na drogę, po plenerowej modlitwie. Gościnnej rodzinie w Łąkiem pozostały spełnione marzenia i wspomnienia.

– Ja nigdy sama nie byłam na pielgrzymce, ale zawsze marzyłam o tym, aby przyjąć u siebie w domu i ugościć pielgrzymów – mówi pani Wioletta. – Jeszcze kiedy mój tata żył, to rozmawialiśmy, że byśmy tak po wiejsku, na podwórku rozstawili stoły i wsparli pielgrzymów w ich trudzie. I ja tak wiele lat marzyłam. Dziękuję bogu, że mam zdrowie, mogę pomóc innym. Teraz trwamy z nimi w każdym dniu pielgrzymowania. A kiedy mi podziękowali i błogosławieństwa życzyli, i zaśpiewali sto lat na zakończenie, to łzy same ciekły po policzkach. To wzruszenie jest nie do opowiedzenia. To zostanie we mnie.

Tekst i fot. Lidia Jagielska

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo lipno-cli.pl




Reklama
Wróć do